Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
1
... Co się miało stać, to się stało. Na ekranach telewizorów mogliśmy zobaczyć las biało-czerwonych flag i transparenty oskarżające premiera (a także prezydenta i ministra spraw zagranicznych) o zdradę narodowych interesów. Poseł Kaczyński, jak należało oczekiwać, wymachiwał rękami i wykrzykiwał oczekiwane przez manifestujących hasła; manifestujący, zgodnie z przewidywaniami, skandowali „Jarosław, Jarosław”. Słowem: byliśmy świadkami kolejnej udanej potyczki w wojnie opozycji z Donaldem Tuskiem.
2
Partia rządząca wybrała inny sposób upamiętnienia katastrofy. Premier złożył kwiaty pod pomnikiem na Powązkach; prezydent wziął udział w Mszy żałobnej; minister kultury uczestniczył w skromnej uroczystości w Smoleńsku. Różnicę w zachowaniach rządu i pisowskiej opozycji łatwo było zobaczyć i usłyszeć.
3
Nie minął nawet dzień od smoleńskiej rocznicy, gdy zaczęto krytykować powściągliwość zachowania premiera i określać je nazwą „wyniosłego milczenia”. Co ciekawe: to milczenie nie podobało się nie tylko przeciwnikom Platformy, lecz także części jej rzeczywistych (albo potencjalnych) zwolenników. Zastanawiające.
4
Co mógłbym powiedzieć od siebie? Sądzę, iż premier dokonał właściwego wyboru; jego milczenie wydaje mi się mocniejszym (i właściwszym) wyrazem pamięci niż hałasy na Krakowskim Przedmieściu. Skądinąd: chodzi nie tylko o smoleńską rocznicę. Rzecz w tym, iż bardzo wielu ludzi myli szacunek dla tych, którzy odeszli w dramatycznych okolicznościach – z oficjalną pompą i retorycznymi przemowami państwowych dostojników. Wiem, że zwolenników oficjalności nie przekonam, nie przestanę jednak powtarzać, że chwila milczącego skupienia więcej jest warta niż polityczny wiec.
5
Mógłbym też dodać: jest czas milczenia i jest czas politycznych sporów; o ich odmienności warto pamiętać. We wtorek, 10 kwietnia, na Powązkach, premier miał prawo milczeć; w piątek, 13 kwietnia, w trakcie obrad Sejmu – miał prawo mówić. Poseł Kaczyński wyraźnie tego rozróżnienia czasów nie respektuje; dla niego istnieje tylko czas wiecowania, machania rękami i wrzasku, w którym emocje zastępują sens.