Przyjaźń po europejsku

Z przyjętej przez Radę Europejską strategii wobec państw sąsiednich wynika, że nowa, złożona z 25 państw Unia chętnie podzieli się z nimi dobrobytem, ale nie zamierza dopuszczać ich do swego grona. Najchętniej w ogóle zakończyłaby proces rozszerzania, gdyby nie złożone obietnice.

27.06.2004

Czyta się kilka minut

Tempo pracy nad Europejską Polityką Sąsiedztwa mogłoby zaimponować nawet znanym z podejmowania szybkich decyzji Amerykanom. W marcu 2003 r. Komisja Europejska ogłosiła Komunikat “Szersza Europa - Sąsiedztwo", rysujący ramy przyszłej strategii. W lipcu ub. r. w Komunikacie “Torując drogę dla Nowego Instrumentu Sąsiedztwa" Komisja zaproponowała mechanizm finansowania polityki sąsiedztwa. I już 12 maja tego roku Komisja przedstawiła ostatni z Komunikatów - “Europejską Politykę Sąsiedztwa" (EPS). Prace Komisji były monitorowane przez ministrów spraw zagranicznych UE (i państw przystępujących) i aprobowane przez kolejne Rady Europejskie - ostatni raz w połowie czerwca, kiedy nie ucichły jeszcze echa rozszerzenia Unii.

Z jednej strony takie tempo można tłumaczyć chęcią wyjścia naprzeciw społeczeństwom pominiętym w procesie integracji. Z drugiej trudno oprzeć się wrażeniu, że “stara" Unia po prostu przestraszyła się pomysłów zgłaszanych przez rządy państw przystępujących i wykonała manewr uprzedzający. Po rozszerzeniu neutralizacja stanowiska nowych członków byłaby znacznie trudniejsza.

Przyjazny półksiężyc

Geograficzny zasięg Europejskiej Polityki Sąsiedztwa może być zaskoczeniem dla obserwatorów z Europy Środkowej, którzy nauczyli się w ostatnich latach odmieniać na wszelkie sposoby pojęcie “wymiar wschodni", a sąsiedztwo UE przez Morze Śródziemnomorskie nabierało dla nich znaczenia wyłącznie w czasie wakacji. Tymczasem Rada Europejska zdecydowała o stworzeniu wspólnych ram dla stosunków ze wszystkimi sąsiadami, którzy formalnie nie aspirują do członkostwa w UE: Rosją, Białorusią, Ukrainą, Mołdawią, Gruzją, Armenią, Azerbejdżanem, Syrią, Libanem, Jordanią, Izraelem, Autonomią Palestyńską, Egiptem, Libią, Tunezją, Algierią i Marokiem.

Zaskoczenie nad Wisłą, Wełtawą czy Dunajem można zrozumieć. Bez przesady można powiedzieć, że państwa środkowoeuropejskie chciały wykorzystać politykę wschodnią UE do osiągnięcia narodowych celów na obszarze za Bugiem - europeizacji wschodnich sąsiadów, ugruntowania niepodległości Białorusi, Ukrainy i Mołdawii.

Tymczasem Europejska Polityka Sąsiedztwa ma być w znacznym stopniu odpowiedzią na wewnętrzne zagrożenia dla jedności UE-25 i służyć celom takiej Unii. Już na długo przed powiększeniem Piętnastki zwracano uwagę np. na ryzyko osłabienia współpracy niemiecko-francuskiej. Obawiano się, że Paryż skieruje po rozszerzeniu swą energię na południe, a Berlin na wschód. Stąd pomysł, by stosunki z całym kręgiem (półksiężycem) sąsiedzkim rozwijać w ramach wspólnej koncepcji i sakiewki. Tworzenie osobnych wymiarów polityki sąsiedzkiej (północnego, wschodniego, południowego) w najgorszym razie groziłoby rozpętaniem rywalizacji o wpływy i pieniądze, a w najlepszym osłabiłoby zainteresowanie współpracą państw w ramach UE. W efekcie cele EPS musiały stracić na ambicji. Nie może być już mowy o członkostwie kolejnych państw, przynajmniej w najbliższej przyszłości. Celem pozostaje zapewnienie UE przyjaznego nastawienia ze strony sąsiadów.

Finalité

Pewne słowa wymawia się po francusku bez względu na miejsce i język konwersacji. Donoszę uprzejmie, że jeśli ktoś w towarzystwie użyje wymienionego powyżej, będzie miał na myśli określenie ostatecznego zakresu powiększania się UE. Ten element Europejskiej Polityki Sąsiedztwa wywołuje najwięcej emocji.

W myśl strategii Unia chętnie podzieli się dobrobytem z państwami sąsiedzkimi (pod określonymi warunkami), ale nie zamierza wpuszczać ich do swego grona. Najchętniej w ogóle zakończyłaby proces rozszerzania, ale padły już obietnice członkostwa - w pierwszej kolejności pod adresem Rumunii, Bułgarii i Chorwacji. Niejasne czasowo, ale jednoznaczne w charakterze zobowiązanie podjęła też Bruksela wobec państw bałkańskich. Te kraje w dokumencie o EPS pominięto.

UE nie chce wycofywać się z raz danego słowa, dlatego tak trudno przekonać unijnych polityków do odważnego potraktowania kwestii integracji z Ukrainą. Nie oznacza to, że nie może ona liczyć na członkostwo. Każde państwo europejskie, które szanuje zasady wolności, demokracji, poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności może ubiegać się o członkostwo w UE (artykuł 49 Traktatu o UE).

Unia ma też poważny dylemat w postaci Turcji, z którą być może pod koniec roku rozpocznie negocjacje akcesyjne. Ewentualne wejście tego państwa do UE budzi ogromne kontrowersje i może mieć kluczowe znaczenie dla unijnych aspiracji państw wschodnioeuropejskich. Jeśli Turcji uda się wejść do Unii, ta straci wszelkie podstawy, by odrzucać chociażby Ukrainę.

Najlepszą obroną jest obrona

Przyjęta przez Radę Europejską strategia stosunków sąsiedzkich oddaje defensywne nastroje tej części Unii, która jest zmęczona procesem rozszerzenia i niepewna jego skutków; której brakuje aktualnej i pogłębionej wiedzy o Białorusi, Ukrainie, Mołdawii (nie wspominając o państwach Kaukazu Południowego) i która boi się antagonizowania Rosji na obszarze euroazjatyckim.

Unia jest świadoma, że Moskwa nie życzy sobie rywali na poradzieckim podwórku. Stosunki unijno-rosyjskie i tak są wyjątkowo podatne na kryzysy od czasów konfliktu wizowego wokół Kaliningradu. Tymczasem duży biznes (w szczególności niemiecki) chce poprawy atmosfery w stosunkach z Rosjanami, bo ma zbyt wiele do stracenia. Na nic jednak zdaje się powtarzanie zapewnień, że UE nie przewiduje przyjęcia Ukrainy czy Białorusi. EPS i tak przyjęto w Rosji jako wstęp do integracji zachodnich członków Wspólnoty Niepodległych Państw z Unią. Moskwa już wcześniej dostrzegła zresztą zagrożenie, którym byłoby dla niej wyrwanie państw wschodnioeuropejskich z geopolitycznej Eurazji, i przyspieszyła realizację własnych koncepcji integracyjnych, m.in. Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej z Białorusią, Ukrainą i Kazachstanem.

Na nic też wymieniane w dokumencie do znudzenia formułki o strategicznym partnerstwie z Rosją, pragnieniu budowy czterech wspólnych stref unijno-rosyjskich (gospodarczej; wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości; współpracy na polu bezpieczeństwa zewnętrznego; badań i nauki) i rozwoju współpracy energetycznej. Poza potokiem surowców i niedawno osiągniętym porozumieniem w kwestii wejścia Rosji do Światowej Organizacji Handlu nic się dziś w relacjach unijno-rosyjskich nie dzieje. Sprzeczne są bowiem strategiczne cele obu stron: UE chce dostosować Rosję do swoich norm i standardów, zaś Rosja szuka sposobu na uzyskanie wpływu na proces podejmowania przez Unię decyzji. Widać to wyraźnie w podejściu Brukseli i Moskwy do koncepcji wspólnych stref. Ta pierwsza czeka na uruchomienie przez Rosję legislacyjnego procesu dostosowawczego, liberalizacji poszczególnych sektorów gospodarki, itd. Druga postuluje powoływanie wspólnych instytucji koordynujących każdą ze stref.

Nastroje defensywne w UE doszły do głosu nie tylko w treści omawianej tu koncepcji, ale jeszcze podczas prac nad EPS. Po pozytywnych reakcjach państw członkowskich na oba Komunikaty z 2003 r. Komisja Europejska przedstawiła projekty Planów Działania. Ten rodzaj dokumentów ma być przyjmowany bilateralnie przez UE i państwo partnerskie na okres od 3 do 5 lat, zawierać zobowiązania obu stron do podjęcia konkretnych działań legislacyjnych w określonych ramach czasowych i prowadzić do zawarcia Porozumień o Europejskim Sąsiedztwie, które zastąpią obowiązujące dziś Porozumienia o Partnerstwie i Współpracy oraz Porozumienia o Stowarzyszeniu. W przeciwieństwie jednak do ogólnych z natury rzeczy Komunikatów, Plany Działania spotkały się z druzgocącą krytyką państw członkowskich - tak jakby nagle zdano sobie sprawę, że Komisja Europejska na serio potraktowała powierzone jej zadanie.

Co nam czynić wypada

W tej sytuacji nowi członkowie powinni przekazać unijnym partnerom odrobinę entuzjazmu, którego nie brak im po rozszerzeniu, odwagi w wytyczaniu celów, bez której nie zaszliby tak daleko, i wiedzy o regionie, z którym są związani od stuleci. Dobrze znane u nas powiedzenia, że strach jest najgorszym doradcą, a boimy się tego, czego nie znamy, powinny lec u podstaw unijnej polityki wobec sąsiadów. Żeby jednak mieć wpływ na realizację Europejskiej Polityki Sąsiedztwa, nowe państwa członkowskie nie mogą dać się zamknąć w wymiarze wschodnim. Powinny też prezentować stanowisko wspólnie (a przynajmniej nie rywalizować między sobą) i pilnować, by zbyt daleko idące postulaty nie pogłębiały odruchu obronnego pozostałej części Unii.

---ramka 332895|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2004