Proszę to wytłumaczyć

Jestem oburzona i głęboko dotknięta wypowiedzią Łukasza Drewniaka w artykule „Pejzażysta robaczywych dusz” („TP” nr 14/2003): „Kryzys Starego Teatru wziął się nie z braku repertuaru, nie z exodusu reżyserów, ale miał swój początek w świadomości krakowskich aktorów. Z jednej strony pycha i samozadowolenie, z drugiej dojmująca samowiedza, że oprócz spektakli Krystiana Lupy macierzysta scena wykorzystuje ich potencjał na pół gwizdka”. Dosadna teza Pana Drewniaka jest nikczemnością wyjątkowo bezkarną, bo „po wszystkich” można „się przejechać” bardzo łatwo i bez konsekwencji. Szkoda, że również w „TP”. Przecież to język komunistycznej urawnitowki. Jaką bezosobową masę obraża Pan Drewniak swoim stwierdzeniem? Też jestem krakowską aktorką. Proszę uprzejmie na moim przykładzie wytłumaczyć, skąd wzięły się zarzuty „pychy”, „samozadowolenia” i „dojmującej samowiedzy”. Na jakiej podstawie ktoś może mnie w ten sposób publicznie szkalować? Mnie i moich kolegów, każdego z osobna! Pycha i samozadowolenie autora artykułu to również zwykły brak kultury Pana Drewniaka, bo nie obciążam tą przywarą innych krakowskich recenzentów.

DOROTA SEGDA

Cenię wiedzę, talent i żarliwość pani Doroty Segdy w obronie tego, co kocha w Starym Teatrze. Wzajemna lojalność, mądrość i integralność zespołu pracującego na tej zasłużonej scenie, była przez lata fundamentem dawnych triumfów. Niestety, to nie działalność jakiegokolwiek krytyka, nawet pozbawionego, jak twierdzi autorka listu do redakcji, „elementarnej kultury” i posługującego się bolszewickimi metodami, doprowadziła do kryzysu Starego Teatru. Przyczyny musiały być inne.

W tekście sformułowałem pewną hipotezę, z którą pani Dorota Segda gorąco się nie zgadza. Jej prawo. Ale to czytelnikom pozostawiam ocenę tego, kto z nas dwojga ma rację.

W sprawie potwierdzenia zarzutów „pychy i samozadowolenia”, cech, które do niedawna były charakterystyczne dla krakowskiego ensamblu, radzę jednak zobaczyć dwa spektakle ciągle obecne w repertuarze Starego, o których na łamach „Tygodnika” pisałem bardzo źle: są to „Damy i Huzary” oraz „Wielebni”. Proszę obiektywnie zrecenzować grę aktorów, zinterpretować ich stosunek do widza i tradycji tej sceny. Obawiam się, że wyjdzie na moje.

Jeśli chodzi o kwestię niewykorzystywania potencjału aktorów Starego poza spektaklami Krystiana Lupy, to sytuacja nie zmieniała się przez parę dobrych lat. Brak wartościowego repertuaru i polityki obsadowej frustrował wielu związanych z tym teatrem artystów. Jedni uciekli na etat do Teatru Narodowego w Warszawie, porzucając krakowską publiczność, inni grali gościnnie w spektaklach Teatru STU, „Bagateli” i Teatru Słowackiego. Dlaczego tak czynili? Czy były to po prostu przyjacielskie przysługi wobec dyrektorów innych teatrów? A może tylko tam mogli dostać zadania aktorskie na miarę ich oczekiwań? Zastanówmy się nad tym, zamiast obrzucać inwektywami.

ŁUKASZ DREWNIAK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2003