Portret

Zofia Starowieyska-Morstinowa - gdy jesienią 1945 roku rozpoczynała pracę w redakcji “Tygodnika Powszechnego", miała już 54 lata, a w dorobku cztery książki, w tym najważniejszą, napisaną podczas wojny “Kabałę historii", która ukazała się dwa lata później. Z “Tygodnikiem" związana była aż do śmierci 3 lipca 1966 roku. W latach 1953-1956, gdy pismo zamknięto i bezprawnie przekazano w obce ręce, jego redaktorzy spotykali się właśnie w salonie Zofii Starowieyskiej-Morstinowej.

Antoni Gołubiew pisał o niej, że miała rzadko spotykany “nos dziennikarski", i dodawał: “zasługi Morstinowej dla »Tygodnika« były o wiele większe niż czytelnicy mogli dostrzec z drukowanych jej, bardzo licznych zresztą artykułów, recenzji, notatek, sprawozdań i felietonów". Kreśląc zaś “Literacki portret Zofii Morstinowej", precyzował: “oceniając książkę po książce, pisarza po pisarzu, niezależnie od jego postawy ideowej czy światopoglądowej zawsze wydobywając to, co pozytywne, każdą ciekawą i odkrywczą wartość, potrafiła wypracować dla pisma zasadę szerokiego, otwartego na wszystko, co wartościowe i piękne, patrzenia na literaturę".

“Osobą najważniejszą w piśmie po Redaktorze Naczelnym, współtworzącą profil »Tygodnika«" nazywa Zofię Starowieyską-Morstinową we wprowadzeniu do swej książki Bronisław Mamoń. Jego “szkic do portretu" obejmuje całość biografii pani Zofii, jak ją nazywali młodsi koledzy redakcyjni. Pokazuje drogę, jaką przeszła panna ze dworu - która formalne wykształcenie za sprawą konwenansów epoki zakończyła na prywatnym liceum sióstr Urszulanek - by trafić do literatury i dziennikarstwa, a po wojnie odnaleźć się w zupełnie nowym świecie. Bronisław Mamoń ciepło i serdecznie kreśli sylwetkę swojej bohaterki, odwołując się nie tylko do jej tekstów, ale i do własnych wspomnień, zwłaszcza zaś - do dokumentów z archiwum pisarki, w tym do jej wieloletniej korespondencji z Józefem Wittlinem, autorem “Soli ziemi".

Najpierw jest Bratkówka w ziemi krośnieńskiej, czyli “Dom", opisany wiernie w wydanej w 1959 roku powieści pod takim właśnie tytułem, z lekka tylko kamuflującej autentyczne realia. Dwór na urwistym brzegu Wisłoka, obrosły przybudówkami, z kaplicą i ogromną biblioteką. Rodzice: matka, Amelia z Łubieńskich, prowadząca życie “światowe" i wychowanie dzieci oddająca w ręce nauczycieli domowych, a zarazem głęboko religijna, i ojciec, Stanisław Starowieyski, poseł do parlamentu wiedeńskiego, rodzinny autorytet. I krajobraz podkarpacki, który “w przedziwny sposób łączy ze sobą uroki kraju górskiego, urwistego, poszarpanego i trochę dzikiego, z wdziękiem kraju równego, polnego i łąkowego".

Potem - Święcice, majątek w ziemi miechowskiej, objęty przez Zofię i Zygmunta Morstinów po ich ślubie w roku 1917, i nowy parterowy dwór, do którego wprowadzili się cztery lata później: przestronny, nigdy do końca nie wykończony. Nieustające kłopoty z gospodarstwem, ze zbytem płodów rolnych, z finansami. Ale także radość z uczestniczenia w odwiecznym rytmie przemian natury, z rozległego widoku na niebo, jaki otwierał się z okien domu. I odwiedziny ważnych gości: Wittlina, Leopolda Staffa, Marii Pawlikowskiej czy Ludwika Hieronima Morstina.

U Ludwika Hieronima Morstina w Pławowicach odbyły się w latach 1928 i 1929 słynne zjazdy poetów, z udziałem wszystkich skamandrytów. Uczestniczyła w nich także Zofia Starowieyska-Morstinowa, szwagierka gospodarza. Sama od kilku lat próbowała sił w literaturze. Debiutowała w 1924 roku w “Czasie" recenzją z “Różowej magii" Pawlikowskiej, rok później ogłosiła przekład “Głosów wołających na puszczy" Ernesta Psichari, a w 1930 roku wydała pierwszą książkę: zbiór reportaży zatytułowany “Róże pod śniegiem". Publikowała w “Wiadomościach Literackich", “Kurierze Porannym", w jezuickim “Przeglądzie Powszechnym" przez kilka lat prowadziła dział recenzji, od 1935 roku współpracowała z “Pionem", później też z poznańską “Kulturą". Gdy w 1936 roku, po sprzedaży Święcic, Morstinowie z sześcioletnim Andrzejem osiedlili się w Krakowie, dorobek krytyczny pani Zofii był już spory. Przed wojną ukazały się jeszcze dwie jej książki: tom reportaży z Jugosławii oraz “Twoje i moje dzieciństwo", refleksyjne wyznanie pisane w formie rozmowy z synkiem.

“Wojna 39 roku - pisze Bronisław Mamoń - okupacja niemiecka, zwłaszcza jej pierwsze miesiące poraziły zupełnie w pani Zofii nie tylko wolę pisania, ale nawet i czytania. Literatura, sztuka, wszystko, czym się kiedyś pasjonowała, utraciło nagle cały swój sens. Ważne było tylko, by zdobyć jedzenie, odzież, węgiel, naprawić podarte buty, mieć »arbeitskartę«...". Wkrótce jednak to właśnie sztuka i literatura stały się odtrutką na wojenną rzeczywistość. Wiosną 1940 roku powstawać zaczęła “Kabała historii", rzecz o Italii doby renesansu. W domu na Salwatorze należącym do słynnego filologa klasycznego prof. Tadeusza Sinki, pod czujnym okiem gospodarza, który podsuwał jej właściwe lektury, Zofia Starowieyska-Morstinowa rozpoczęła imaginacyjną podróż, ujmowała w słowa tęsknotę za pięknem sztuki, “owocem tej dziwnej a tajemniczej ludzkiej czynności, dokonywanej na ziemi uparcie i nieznużenie wśród chaosu ciągle burzonego i ciągle od nowa budowanego porządku świata".

We wstępie do drugiego wydania “Kabały..." (1962) autorka wspomina: “W miarę pisania praca rozrastała mi się, zmieniały się jej założenia i problemy. Rzeczywistość wojenna coraz groźniej nas uciskała, uciskała coraz dramatyczniej. Stawiała przed nami pytania tragiczne, wzbudzała niepokoje eschatologiczne. Toteż książka, która w pierwszym pomyśle miała być rodzajem artystycznego przewodnika po Włoszech, przemieniała się w książkę historiozoficzną, w książkę, w którą kładłam całą moją rozpacz, niepokój...". Atakowana po wojnie za “estetyzm" i “parnasizm", traktowana jako “wykwit obcej, niepolskiej atmosfery duchowej", jawi się dziś “Kabała historii" jako wyraz buntu przeciw mechanizmom dziejowym i szukania wartości od nich niezależnych. Wpisuje się w ważny nurt eseistyki, znaczony u nas potem nazwiskami takimi jak Zbigniew Herbert i Zygmunt Kubiak. Nie darmo właśnie Kubiak był autorem najwnikliwszego omówienia tej książki - odsyłam do czternastego numeru “Tygodnika" z roku 1963.

Dwie ostatnie dekady życia Zofii Starowieyskiej-Morstinowej to najpierw zaangażowanie w “Tygodnikową" codzienność, trwające także po 1956 roku, gdy w odnowionym piśmie pojawiła się “nowa redakcja", i stanowiące często przeszkodę w planach pisarskich. Znamienny jest list do Wittlina z maja 1959: “Zawsze masę czytania, adiustacji, korespondencji - także tych wszystkich drobnych recenzji, notatek, Fabianów [jeden z pseudonimów ZSM] itp., które są dla pisma potrzebne. A zawsze się okazuje, że jak trzeba coś zrobić szybko, to tylko ja się do tego nadaję. Moich młodych kolegów i przyjaciół nazywam »długopisami«". Równocześnie narasta zmęczenie, upadek sił coraz częściej uniemożliwia intensywną pracę. Dramat choroby i starości będzie tematem ostatniej ukończonej książki pani Zofii, “Patrzę i wspominam", przejmującego autobiograficznego wyznania, które zmienia się w wielką pochwałę życia.

Nie wspomniałem o wielu podjętych w książce wątkach, choćby o przyjaźni Zofii Starowieyskiej-Morstinowej z prof. Julianem Aleksandrowiczem i jej roli w ratowaniu Haliny Poświatowskiej (to właśnie za sprawą pani Zofii Wittlinowie wszczęli skuteczną akcję na rzecz sprowadzenia młodej poetki za ocean, by amerykańscy lekarze mogli zoperować jej chore serce). O sporach z “młodymi" o nową literaturę. O wzruszających szczegółach, jak przysyłane przez Wittlinów cienkie siateczki pomagające utrzymać w ładzie fryzurę, albo zamiłowanie do brydża. Książek Starowieyskiej-Morstinowej nie ma w księgarniach - “Kabały historii" od lat czterdziestu, “Domu" od blisko czterdziestu pięciu. Tom pięknych wspomnieniowych sylwetek “Ci, których spotykałam", które zachwyciły kiedyś Iwaszkiewicza, wznowiony kilka lat temu, przeszedł bez echa. Dobrze, że przypomniano postać ich autorki. (Wydawnictwo Znak, Kraków 2003, s. 160. W tekście liczne ilustracje, na końcu indeks osób.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2003