Polska piłka ma za mało

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: - Panie Trenerze, jak się żyje selekcjonerowi narodowej reprezentacji w kraju, w którym mieszka niemal 40 milionów wszystkowiedzących i wiecznie niezadowolonych selekcjonerów?

05.06.2006

Czyta się kilka minut

ANDRZEJ STREJLAU: - Normalnie. Trudno żyje się selekcjonerowi reprezentacji Brazylii - kraju, w którym wicemistrzostwo świata jest porażką. W Polsce oczywiście panuje dziś stan oczekiwania, apetyty rosną. Wszyscy oczekują zwycięstw, bez względu na skalę talentu zawodników, których ma trener. Ale to, że selekcjonerzy zawsze będą pod presją, jest rzeczą normalną. Każdy, kto tę funkcję obejmuje, zdaje sobie z tego sprawę.

- Czy dyskusje Polaków o piłce nożnej to kolejny dowód na nasze malkontenctwo? Narzekamy na piłkę, bo tak już mamy, czy narzekamy, bo jest rzeczywiście źle?

- Narzekamy na wszystko. Na prezydenta, na rząd, na brudne ulice, złe zachowanie młodzieży. Nie narzekaliśmy tylko na papieża-Polaka.

- Polacy narzekają szczególnie żarliwie - oprócz władzy oczywiście - na dwie osoby związane z piłką: trenera reprezentacji i komentatora telewizyjnego. Czy kiedyś też były kozły ofiarne, jak dzisiaj Paweł Janas - trener powołujący nie tych, co należy, i Dariusz Szpakowski - komentator mówiący nie to, co należy?

- Wiele razy narzekano na legendarnego Jana Ciszewskiego. Że się myli, że nie ta polszczyzna... A był to przecież człowiek o wielkim, naturalnym talencie do komentowania. Wielki znawca, nie tylko futbolu zresztą, także hokeja i innych dyscyplin. Komentował zawsze w sposób doskonale oddający klimat spotkania.

- A kontrowersje na temat powoływania zawodników? Kiedyś też mieliśmy Dudków czy Frankowskich?

- Oczywiście. Był np. Norkowski z Polonii Bydgoszcz czy Anioła z Lecha Poznań. Narzekano, że nie powołuje się ich do reprezentacji, a jak byli powoływani - że się w niej nie sprawdzają. Są wszędzie gracze, którzy wybijają się w piłce klubowej, a wymaganiom reprezentacyjnym nie są w stanie sprostać. W innym otoczeniu po prostu się nie odnajdują.

- Ponarzekajmy trochę na historię. Dlaczego nie zdobyliśmy Mistrzostwa Świata w 1974 r. w Niemczech?

- Byliśmy blisko, przeszkodziła pogoda. Nawet służby meteorologiczne nie przewidziały, że przed meczem z Niemcami będzie oberwanie chmury, a boisko zamieni się w grzęzawisko. A my musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę, bo remis nas nie urządzał. Poza tym, zabrakło Andrzeja Szarmacha, świetnego w grze głową, co w tych warunkach mogło być dużym atutem. Ale byliśmy wtedy rzeczywiście jednym z najlepszych zespołów na świecie. Zdobyliśmy Puchar Fair Play. No i mieliśmy najskuteczniejszą drużynę. Udało się coś, czego nikt już potem nie powtórzył. Lato został królem strzelców, a Szarmach (wraz z innym zawodnikiem) - wicekrólem. Graliśmy ładnie - szeroko, ofensywnie, skrzydłami, z fantazją. Życzę wszystkim selekcjonerom, żeby grając tak pięknie, odnieśli taki sukces. Podsumowaniem tamtej epoki było pokonanie w 1975 r. Holandii - ówczesnego wicemistrza świata - 4:1.

- A w 1978 i 1982 r.?

- W Hiszpanii (1982 r.) był równie duży sukces. Co do Argentyny (1978 r.), drużynę mieliśmy nawet lepszą niż w Niemczech, bo doszedł niezwykle utalentowany Boniek, wrócił po kontuzji Lubański. Zajęliśmy piąte miejsce i trzeba powiedzieć, że nie graliśmy tak dobrze, jak oczekiwano.

- Po nieudanych mistrzostwach w Meksyku w 1986 r., ówczesny kapitan drużyny - Zbigniew Boniek - rezygnując z dalszej kariery reprezentacyjnej, powiedział, że Polska może się nie znaleźć się na Mundialu. Nie pomylił się - na następny awans czekaliśmy 16 lat. W tym czasie Pan również był u reprezentacyjnego steru.

- Zmieniły się czasy. Zgodnie z przepisami międzynarodowymi miałem jako trener reprezentacji pięć dni na przygotowanie drużyny przed meczem (dzisiaj trener Janas ma już tylko cztery). Dlatego w latach 70. mówiło się o trenerach reprezentacji, a teraz mówi się o selekcjonerach. Wtedy szkoleniowiec miał większy wpływ na drużynę. W dodatku przepisy w PRL-u nie zezwalały na wyjazd za granicę piłkarzowi przed 30., a potem przed 28. rokiem życia. Przerywało się ligę, zbierało zawodników na kilkunastodniowe zgrupowanie, a przed Mundialem prawie na cały miesiąc. Była szansa dogonienia Zachodu. Dziś te szanse się wyrównały - my mamy cztery dni i oni cztery, my mamy zawodników za granicą, oni też. Poza tym, do awansu potrzebna jest odrobina szczęścia. Ja miałem w eliminacjach przeciwników, których nie życzę trenerowi Janasowi: Anglię, Holandię, Norwegię, Turcję. Teraz, z drużyn naprawdę silnych, mieliśmy tylko Anglię.

- Na mundial jedziemy po raz drugi z rzędu, i choć to powód do radości, polska piłka przeżywa kryzys.

- Jeżeli prawie wszystkie potransformacyjne rządy były naznaczone korupcją, a parlament nie był i nie jest wzorem rzetelności, jeżeli co chwila bombardowani jesteśmy aferami w wykonaniu posłów, którzy zamiast być podwójnie karani, chowają się za immunitet, jeżeli na kulturę fizyczną poświęca się 0,07 proc. budżetu, jeżeli nie ma infrastruktury - to trudno się dziwić. Przecież nie wszystko zależy od talentu zawodników. W latach 70. na spotkaniu trenerów, zawodników i ich rodzin z Gierkiem i Jaroszewiczem wystąpiłem - jako osoba bezpartyjna, na prośbę ludzi z Polskiego Związku Piłki Nożnej - o zbudowanie specjalnego ośrodka dla reprezentacji. Tego ośrodka nie ma do dzisiaj!

Sukcesy drużyny narodowej to pochodna infrastruktury w szerokim znaczeniu, piłka nożna nie jest zresztą jedyną dyscypliną, która cierpi z powodu jej braku. Powoli uczymy się demokracji i powoli uczymy się zarządzać sportem.

- Jednak są narody z byłych krajów postkomunistycznych, które w świecie futbolu radzą sobie bardzo dobrze.

- Kogo pan ma na myśli?

- Na przykład Czechów.

- Rzeczywiście, jest tam zdolna generacja, ale mają też lepszą od naszej infrastrukturę, którą doskonale wykorzystują. Czesi są też świetni w hokeju, ale to dlatego m.in., że mają ogromną ilość lodowisk, których u nas prawie nie ma. Czy można mieszkać w mieszkaniu bez dachu? Można, tylko się wtedy moknie. A jak nie ma innego pomieszczenia, trzeba się jakoś starać to załatać. Sukcesy nie urodzą się z niczego. Dlaczego dziś protestują lekarze? Dlaczego nauczyciele narzekają na niskie płace? Dlaczego protestują pielęgniarki i górnicy? Bo wszyscy mają za mało. Polska piłka też ma za mało.

- To dlatego na najbliższym Mundialu nie zdobędziemy mistrzostwa świata?

- Tego, czy nie zdobędziemy mistrzostwa, jeszcze, proszę pana, nie wiadomo. Na razie, patrząc choćby na ostatni mecz z Kolumbią, trzeba powiedzieć, że gramy słabo. Ale przecież gdy jechaliśmy na mistrzostwa w 1974 r., też graliśmy przeciętnie.

Andrzej Strejlau (ur. 1940) jest trenerem piłkarskim, na Mistrzostwach Świata w 1974 r. był asystentem Kazimierza Górskiego, na Mistrzostwach Świata w 1978 r. - asystentem Jacka Gmocha. W latach 1989-1993 prowadził piłkarską reprezentację Polski. Obecnie członek zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej i przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN. Ceniony komentator piłkarski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2006