Pielgrzymka wysokiego ryzyka

Wizytę w Turcji Benedykt XVI zaczyna od mauzoleum Atatürka, twórcy laickiego państwa nad Bosforem. Czy to gest zamierzony? Niewątpliwie papieska podróż wpisuje się w wewnątrztureckie spory: o Unię Europejską i o islam.

27.11.2006

Czyta się kilka minut

Stambuł to mozaika. W tym mieście dzielnice liberalne sąsiadują z konserwatywnymi; w pierwszych normą są dziewczyny w mini, w drugich kobiety w hidżabach. Znajomość geografii światopoglądowo--religijnej miasta (i kraju) - decydująca o tym, gdzie para studentów bez ślubu może wynająć mieszkanie, gdzie pracują liberalni alewici, gdzie poszuka zatrudnienia brodaty islamista, gdzie przy herbacie siedzą komuniści, a gdzie zwolennicy lokalnego mułły - to wyższa sztuka.

Także Turcja to mozaika. Nic tak nie irytuje jej mieszkańców jak mylenie ich kraju z państwami arabskimi czy wymienianie jednym tchem w towarzystwie Iranu i Arabii Saudyjskiej. Gdy przed wizytą Benedykta XVI najczęściej powtarzającym się "rymem" medialnym do słowa "Turcja" był na Zachodzie przymiotnik "muzułmańska", moi tutejsi znajomi dostawali białej gorączki. Bo Turcja ma swą specyfikę, której elementem równie istotnym jak islam jest laicyzm, zakorzeniony nad Bosforem od czasów Atatürka, twórcy świeckiego państwa po I wojnie światowej.

Zachodni dziennikarze, którzy przyglądali się Turcji w przededniu papieskiej wizyty, starają się wyszukiwać i nagłaśniać protesty środowisk fundamentalistycznych. Nie żeby ich nie było. Np. Saadet Partisi (Partia Szczęśliwości) wzywa do milionowego, ale pokojowego wiecu w sprzeciwie wobec przyjazdu przywódcy katolików, który "zachowuje się jak polityk", "oczernia islam" i "znieważa proroka Mahometa".

Dla wielu radykalnych wyznawców islamu już sam fakt, że Kościół prowadzi misje w krajach Afryki - gdzie żyją także muzułmanie - to już dowód, że papiestwo "ożywia ducha wypraw krzyżowych". Inni powiadają, że Kościół to przejaw tego samego zachodniego imperializmu, który wysyła wojska do kolejnych krajów islamu. Przywódca Anatolijskiego Stowarzyszenia Młodzieży, przemawiając kilka dni temu na dwóch kolejnych konferencjach poświęconych edukacji, wołał z egzaltacją: "Cywilizacja, którą reprezentuje papiestwo, to cywilizacja barbarzyństwa, krwi i łez! Nie chcemy Benedykta XVI w Turcji!".

Jednak, przy całej jego krzykliwości - to margines.

Wszelako swoje zastrzeżenia do papieskiej podróży wypowiadały także umiarkowane autorytety muzułmańskiej opinii publicznej. Znany z publikacji i wystąpień telewizyjnych prof. Yaşar Nuri Öztürk przypomina zacytowany przez Benedykta XVI w Ratyzbonie, dotyczący dżihadu średniowieczny cytat i zarzuca głowie Kościoła niezrozumienie islamu: - Islam daje człowiekowi możliwość sięgnięcia po wojnę jako instrument, jeśli wymaga tego obrona jego honoru - dowodzi w rozmowie z "TP". - Ale to nie jest istota tej religii. Papież pomylił islam z przemocą.

Wbrew pozorom, równie silny głos protestu dobiega z szeregów laickich nacjonalistów. W ekumenicznych poczynaniach Watykanu, a zwłaszcza w planowanym spotkaniu z patriarchą Bartłomiejem, dostrzegają oni chęć zamachu na turecką suwerenność. Alergicznie zaś działa - i to już na wszystkich Turków, także umiarkowanych - wspominanie przy tym dawnej greckiej nazwy miasta nad Bosforem (w tym sensie fakt, że Benedykt XVI powiedział kilka dni temu - przypadkowo? - o "Konstantynopolu", nie był posunięciem zbyt dyplomatycznym).

Nacjonalistów niepokoi też przypominanie chrześcijańskiej przeszłości Azji Mniejszej. Tu, niestety, niełatwe stosunki turecko-greckie nakładają się na relacje muzułmańsko-chrześcijańskie. Niemal wszystko, co tworzyło cywilizację chrześcijańską na tym terenie, jest związane z Grekami, tymczasem republika turecka powstała w ogniu tzw. wojny wyzwoleńczej, jaką Atatürk stoczył z Grecją. A że i później nie było łatwo, chrześcijaństwo często bywa zakładnikiem w sporach politycznych z Grecją.

Jednak obie te opcje polityczne - islamiści i nacjonaliści - nie stanowią głównego nurtu opinii publicznej Turcji. Publicysta Mustafa Unal przypomina w rozmowie z "TP", że jego kraj gościł już dwóch papieży, w tym Jana Pawła II, i nie ma powodu sądzić, iż tym razem turecka gościnność zawiedzie. Mimo że wielu laickich Turków pamięta kard. Ratzingerowi, iż powątpiewał publicznie w sens przyjęcia Ankary do UE, Unal widzi w godnym przyjęciu biskupa Rzymu "szansę na przedstawienie korzystnego wizerunku" Turcji na świecie: - Przecież Stambuł, będący jedną ze "stolic islamu", jest miejscem tolerancyjnego współistnienia religii. Meczety, kościoły i synagogi egzystują obok siebie w pokoju.

Może najłatwiej zdać sobie z tego sprawę na Istiklalu, spacerowym pasażu Stambułu, który wibruje wieczorem w rytm muzyki klubów jazzowych, bluesowych czy rockowych. Stoi tu też kilka kościołów: prawosławny, ormiański i katolicki; w tym ostatnim syn eks-kanclerza Kohla poślubił swą turecką wybrankę.

W ten sposób papieska podróż wpisuje się - czy ktoś tego chce, czy nie - w wewnątrztureckie dyskusje i podziały. Przez kraj przetacza się ostatnio wiele debat światopoglądowych, podgrzewanych perspektywą ewentualnej akcesji (lub nie) do Unii Europejskiej. Tym bardziej że pod rządami Partii Sprawiedliwości i Rozwoju kruszeją jakby niektóre filary laickiej republiki Atatürka. Ostatnio opinię publiczną wzburzyło nagłe pojawienie się w szkołach i bibliotekach 768-stronicowego i bogato ilustrowanego atlasu, promującego ideę kreacjonizmu. Autorem jest Harun Yahya, kontrowersyjny autor spiskowych teorii o chrześcijańsko-żydowskich machinacjach wokół tragedii Bośni z lat 90. Darwinizm, według tej publikacji, miał inspirować nazizm, komunizm i światowy terroryzm. Problemu by nie było, gdyby atlas nie zyskał poparcia ministra oświaty Huseyina Celika.

Bardziej przyziemna (a raczej przymorska) prowokacja przyszła z lewej strony: laicki pisarz Deniz Som, protestując przeciwko zarządzeniu władz stambulskiej dzielnicy Uskudar - zakazującemu picia alkoholu na skądinąd romantycznym nabrzeżu - oświadczył w minioną niedzielę, że zamierza z żoną ostentacyjnie wypić tam kieliszek wina. Biorąc sprawę śmiertelnie poważnie, przyłączyło się do nich kilkuset członków Stowarzyszenia Myśli Atatürka i Partii Republikańsko-Ludowej. Wznieśli okrzyki: "Turcja jest laicka i laicką pozostanie!" - oraz kieliszki, w obronie idei Ojca Turków.

Wizytę Benedykt XVI zacznie właśnie od mauzoleum Atatürka, bojownika o laicką Turcję. Świadom zapóźnienia cywilizacyjnego swojego kraju u schyłku Imperium Osmańskiego, Atatürk był skłonny na każdy ryzykowny i rewolucyjny krok, byle tylko powołać do życia "nowych Turków", godnych zasiadania przy europejskim stole. Zdesperowany oporem rodaków, miał się wyrazić: "Gdybyśmy tylko mogli uczynić z nich chrześcijan!".

Ale nie jest to szczególnie znana jego wypowiedź.

Za tydzień korespondencja Marka Zająca z trasy papieskiej pielgrzymki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2006