"On nasz, a my jego"

Chopin ma szczęście do piszących o nim autorów. Przypomnijmy choćby zaskakujący cytat z Nietzschego: "Ja sam zawsze jeszcze nazbyt jestem Polakiem, by za Chopina nie oddać całej reszty muzyki".

06.10.2010

Czyta się kilka minut

Bibliografia chopinowska to nie tysiące, ale już dziesiątki tysięcy pozycji, w tym monografii, studiów muzykologicznych, recenzji, artykułów, przyczynków, a także utworów literackich poświęconych kompozytorowi. Nie brak tu wzlotów, błyskotliwych syntez naukowych i literackich portretów, ale i meandrów, paradoksów, apokryfów, a nawet fałszerstw.

Między literaturą a krytyką

Chopin to modny temat. Adrian Leverkühn, bohater "Doktora Faustusa" Manna: "Lubię anielskość jego postaci, przypominającą Shelleya, osobliwy, niezmiernie tajemniczo zawoalowany, niedostępny, ewazywny i pozbawiony przygód charakter jego egzystencji (...) u Chopina wiele jest rzeczy, które Wagnera - nie tylko harmonicznie, lecz w sensie ogólnoduchowym - nie tylko, że wyprzedzają, ale wręcz przerastają (...) Rozważ zwłaszcza jego ironiczny stosunek do tonalności, element mistyfikacji, przemilczenia, nieprecyzowania, negacji, wyszydzania znaku muzycznego"... Alfred Einstein, niemiecki muzykolog: "wiele odmian kruszcu muzycznego Chopin stopił w tyglu swej sztuki, ale utworzył z nich amalgamat tak doskonały, że słuchając jego muzyki wcale sobie tego nie uświadamiamy, uderza nas w niej jedynie osobisty akcent". Słynne słowa Roberta Schumanna z roku 1831: "Panowie, czapki z głów, oto geniusz". Witold Lutosławski prawie półtora wieku później: "Preludium fis-moll uważam za absolutny cud; coś, co się nie zdarza nigdzie i nigdy, czego nikt nie napisał i prawdopodobnie nigdy nie napisze".

Pierwszy pomnik literacki wystawił Chopinowi... sam Chopin. W swoich listach, które należą do najznakomitszych w polskim piśmiennictwie. Ukazują one genialnego romantyka jako trzeźwego realistę, pragmatyka, bystrego obserwatora, zdystansowanego wobec siebie i świata. Drugą grupę wypowiedzi literackich powstałych za życia kompozytora stanowią recenzje z jego koncertów i dzieł. Celowali w nich - na przeciwnych biegunach: entuzjazmu i niechęci - Robert Schumann oraz berliński krytyk Ludwig Rellstab, autor największych złośliwości pod adresem Chopina ("Pan Chopin jest podobno Polakiem, przynajmniej tak można się domyślać, skoro utwór swój dedykował Polakowi, jeśliby nie chcieć sądzić o tym także z wandalizmu, jaki popełnił wobec Mozartowskiej melodii, a będącym oznaką, że utwór wyrósł z surowego pnia ludów słowiańskich"). Oceniali także wielcy pisarze epoki, Heine ukuł piękne sformułowanie "Tondichter" (poeta tonów), Balzak charakteryzował w opozycji do wirtuozerii Liszta: "nie osądzisz Liszta, nie usłyszawszy Chopina, Węgier to demon, Polak to anioł". Po śmierci "Rafaela fortepianu" publicyści zareagowali artykułami, pośród których uwieczniły się słynne słowa Norwida, "rodem warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel".

Od niezrozumienia do mitu

Dzieło Chopina zaczęło żyć własnym życiem po śmierci twórcy. Pierwsze półwiecze, do około 1900 r., stało pod znakiem pionierskich monografii i utrwalania się romantycznej legendy. Pierwszą książkę o Chopinie napisał Liszt (1852). Nie odmawiając kompozytorowi wielkości stwierdzał, że w takich dziełach jak koncerty czy sonaty "nietrudno dostrzec więcej woli niż natchnienia". Liszt zainaugurował w ten sposób pokutujący długo paradoks niezrozumienia wielu utworów Chopina, co zresztą zdarzało się już Schumannowi. Podobne tony pobrzmiewają czasem w pierwszych monografiach XIX w., takich autorów jak Amerykanin James Huneker czy Niemiec Friedrich Niecks. Niedoceniane w dorobku Chopina pozostawały na ogół sonaty, Fantazja f-moll, późne dzieła oraz pieśni. W Polsce, gdzie pierwsze prace napisali Marceli Antoni Szulc i Maurycy Karasowski, utrwalił się romantyczny mit Chopina jako "duszy narodu" i kolejnego Wieszcza. Towarzyszyło temu niezrozumienie istotnej wartości i nowatorstwa muzyki Chopina. Z genialnych wizji dźwiękowych kompozytora do polskiej krytyki dziewiętnastowiecznej docierała głównie tandetnie pojmowana "narodowość" i sentymentalny obraz romantyzmu. Za kulminację romantycznej i narodowej legendy uznać można mowę Paderewskiego we Lwowie podczas obchodów stulecia urodzin Chopina w 1910 r. ("On nasz, a my jego, albowiem w nim się objawia cała nasza zbiorowa dusza").

XX wiek przyniósł eksplozję popularności Chopina na świecie i przełom w pisaniu o kompozytorze. Bibliografia chopinowska wzbogaciła się o tysiące pozycji w wielu językach. Autorzy prac stworzyli podstawy do naukowej analizy dzieł twórcy ballad i mazurków. Szczególnego rozmachu nabrała chopinologia polska, angielska, amerykańska, francuska, włoska, niemiecka i rosyjska. Nie sposób przywołać nazwisk wszystkich znaczących autorów. W Polsce próby "odbrązowienia" artysty podjął się w swojej monografii Ferdynand Hoesick (1912), zaś w okresie międzywojennym symbolem nowego i głębokiego odczytania Chopina stał się Karol Szymanowski, który w jego muzyce dostrzegł przede wszystkim artystyczne mistrzostwo i wzór wyrażania w sztuce narodowego charakteru.

Człowiek, dzieło, rezonans

W drugiej połowie XX w. Chopin doczekał się wielu ciekawych portretów literackich i naukowych. Do najważniejszych należy "Chopin. Człowiek, dzieło, rezonans" stanowiący syntezę wieloletnich badań Mieczysława Tomaszewskiego. Polscy autorzy podjęli też wysiłek przygotowania prac o charakterze podstawowym i źródłowym, jak katalogi rękopisów, dzieł Chopina, korespondencja czy wreszcie oparta na możliwie wszechstronnych źródłach publikacja kompozycji w ramach Wydania Narodowego pod redakcją Jana Ekiera. Wśród pisarzy wyróżnił się Jarosław Iwaszkiewicz, nie tylko twórca monografii "Chopin", ale i autor bodaj jedynego w pełni przekonującego literackiego portretu kompozytora w sztuce "Lato w Nohant". Na progu XXI wieku powiedzieć możemy jednak: chopinowska bibliografia to nadal nie tylko wielka, ale i wciąż otwarta księga.

Artur Bielecki jest muzykologiem, dziennikarzem i krytykiem muzycznym, publikuje m.in. na łamach "Ruchu Muzycznego" i "Odry". Specjalizuje się w historii pianistyki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Vivace