Oddech życia

Duch Święty przypomina, że Bóg jest nieskończony i nieuchwytny. Chroni Go przed pokusą naszych myśli i słów.

06.05.2008

Czyta się kilka minut

Na początku Bóg dał nam Ducha, "tchnął (...) tchnienie życia", czyniąc nas "istotami żywymi" (Rdz 2, 7). Duch jest strażnikiem życia, mojego życia. W tym pierwszym tchnieniu jest źródło jedności z każdym człowiekiem. To tajemnica stworzenia, czyniąca nas wszystkich jednym, stworzonym przez Boga, który "sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko" (Dz 17, 25). Jezus "oddał ducha" (J 19, 30), czyniąc nas wolnymi od grzechu i śmierci. Oddał ducha, by obdarzyć nas Duchem Świętym. A potem Ojciec i Syn zesłali Ducha, byśmy żyli pełnią życia i stali się świadkami Zmartwychwstałego i miłości większej od śmierci.

Rysy Ducha Świętego

Gdy po zmartwychwstaniu Jezusa uzupełniano grono apostołów, zebrało się raptem sto dwadzieścia osób (Dz 1, 15), a w wieczerniku przed Zesłaniem Ducha Świętego musiało być jeszcze mniej. Nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy: szum z nieba, języki ognia, pijani szczęściem prości ludzie, którzy nagle mówią obcymi językami. Zesłanie Ducha przeorało ich życie, obróciło w pył lęki i plany oraz posłało do najdalszych zakątków świata. Wyszli i dawali świadectwo.

Pierwsi świadkowie wędrowali, głosili i chrzcili w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Ale doświadczali często tego, co spotkało św. Pawła w Efezie. Uczniowie, którzy przecież już wierzyli, na pytanie o Ducha Świętego odpowiadali: "Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty" (Dz 19, 2). Jak o nim opowiedzieć? Ojciec i Syn mieli swoje rysy wyrzeźbione przez Stary Testament i Wcielenie, a Duch ciągle unosił się ponad ziemię i wodę, jak tchnienie i wiatr (Rdz 1, 2).

Właśnie z Duchem Świętym najdłużej mocowano się intelektualnie, by uznać Go za Osobę, a tym samym przypieczętować odkrycie tajemnicy Bożej Miłości, która wydarza się w Trójcy.

Powiew życia wiecznego

Duch przychodzący w wietrze i ogniu, Duch nieogarnięty i przenikający drzwi, którymi chcielibyśmy zabezpieczyć nasze życie. To On przypomina, że Bóg jest nieskończony i nieuchwytny. Chroni Boga przed pokusą naszych myśli i słów, którym wydaje się, że już wiedzą. Wymyka się naszemu oczekiwaniu, doświadczeniu i pragnącemu sercu.

Bóg-Duch jest jak wiatr, który przychodzi nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd zmierza. W języku greckim ten sam wyraz oznacza wiatr i ducha, także Ducha Świętego - pneuma. Jezus Nikodemowi odsłania tajemnicę Ducha: "Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha" ­

(J 3, 8). Narodzenie z Ducha to dotknięcie nieskończoności, to "powiew życia wiecznego", pisał Balthasar.

Bóg pojawiał się jak wiatr, ale był to łagodny powiew wiatru (1 Krl 19, 12), przez który przypominał o rajskim czasie, kiedy przechadzał się po ogrodzie, "w porze powiewu wiatru" (Rdz 3, 8). Jan Tauler, dominikański mistyk z XIV w., mówił, że Pięćdziesiątnica jest dniem "powrotu do raju", bowiem Duch był tam obecny, a przez ludzką słabość i grzech został utracony. "Powrót do raju" i odzyskanie "utraconego skarbu" jest procesem bardzo bolesnym, bowiem Duch przychodząc opróżnia nas i napełnia sobą tyle, ile opróżni. "Człowiek powinien pozwolić się ująć, opróżnić i przygotować. Musi wyrzec się wszystkiego, oderwać się nawet od tego wyrzeczenia, wyrzec się go, mieć je za nic i zapaść się w swoją czystą nicość".

W tym sensie Hiob też miał swoje Zesłanie Ducha. Tam również był ogień i wiatr. I całkowite ogołocenie. "Ogień Boży spadł z nieba, zapłonął wśród owiec oraz sług i pochłonął ich. (...) Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak iż poumierały" (Hi 1, 16. 19). Wicher i ogień zrujnował życie Hioba, pozbawił go wszystkiego, by na nowo odkrył Boga.

Czasem myślę, że "z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru" zrujnowało dotychczasowe życie Piotra i innych uczniów. Wiemy, że miał rodzinę, bo Jezus uzdrowił jego teściową. Ale to jedyna wzmianka o niej. Potem widzimy tylko Piotra ciągle odkrywającego Boga, który przekracza to wszystko, co mógł sobie wyobrazić, zaplanować, poznać. To przecież Jezus powiedział mu: "Gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz" (J 21, 18).

Jeśli poddasz się Duchowi Świętemu, przestaniesz panować nad swoim życiem.

Zstąpił w ogniu

Jezus zapowiadał: "Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. (...) Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu" (Łk 12, 49. 51-52).

Jezus obiecał, że rzuci ogień na ziemię, ogień Ducha Świętego. Ogień, który także będzie dzielił i scalał, wprowadzał rozłam i obdarzał jednością. Ogień miłości może nas podzielić i poparzyć, zranić i uleczyć.

W Starym Testamencie ogień jest symbolem istoty i działania Boga. Krzak gorejący i ognisty słup, w którym kroczył Bóg, wskazując drogę uciekającym z Egiptu, oświecały życie tych, którzy widzieli, począwszy od Mojżesza, ale zarazem Bóg nie pozwalał się zbliżyć, nie pozwalał się opanować. To nie oni mieli Boga, to Bóg miał ich. Święto Pięćdziesiątnicy jest dla Żydów rocznicą wielkiego wydarzenia. Bóg zstąpił na górę Synaj, "zstąpił na nią w ogniu" (Wj 19, 18). Tam Żydzi otrzymali obietnicę "przymierza szczególnej własności" Boga ­(Wj 19, 5) i prawo w postaci Dekalogu. Zawołali "Uczynimy wszystko, co Pan nakazał" (Wj 19, 7). Oczywiście nie czynili wszystkiego, co Pan nakazał, ale też nie potrafili zrozumieć, co znaczyła "szczególna własność Boga". Niektórym z Ludu Wybranego ogień towarzyszył aż do krematorium.

Ogień Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy dodał odwagi uczniom - i znajomości języków - by zaświadczyć: "Jezusa Nazarejczyka, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi cudami, czynami i znakami (...), przybiliście rękami bezbożnymi do krzyża i zabiliście. (...) Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami" (Dz 2, 22-23. 32). Świadkowie zaczęli nową wędrówkę Ludu Bożego. Lud Boży, chociaż posługuje się różnymi językami, dzięki Duchowi Świętemu może się porozumieć. Pomieszanie języków przy budowie Wieży Babel zostało pokonane w wędrówce Ludu Bożego rozpoczętej przez Zesłanie Ducha Świętego. I chociaż mówimy różnymi językami, to możemy łączyć się poprzez język miłości i modlitwy, a także próby mówienia o najważniejszych i wspólnych wszystkim doświadczeniach codziennego życia, także tych najboleśniejszych, hiobowych.

Udzielam ducha, byście ożyli

Wyznanie wiary, które powtarzamy w liturgii Kościoła, mówi prosto: "Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela". "Ożywiciel" - brzmi dziwnie, archaicznie, ale trafnie określa Tego, który przywraca życie. Z księgi Ezechiela pochodzi przejmujący obraz doliny wysuszonych kości, nad którymi daje się usłyszeć głos Boga: "Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe. (...) Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów (...) Udzielam wam mego ducha po to, byście ożyli" (Ez 37, 5. 12. 14). Duch, który napełnia struktury życiem, który w szkielety schematów i instytucji wkłada ciało. Ten Duch wpisuje się w konkretne struktury. To bardzo trudne do zaakceptowania dla wielu, w obecnym czasie chyba najtrudniejsze w odniesieniu do Kościoła. "Urząd, sakrament, Pismo, Tradycja, prawo kanoniczne - zawsze chodzi o to samo: ujęcie żywej treści w formę jest gwarancją, że treść pozostanie żywa. Mówiąc językiem Kościoła, instytucja jest warunkiem umożliwiającym niezmienioną, osobistą obecność Chrystusa" (Balthasar). Ale też jest i odwrotny proces. Człowiek starając się nadążyć za Duchem, tworzy instytucje i struktury, by się nie zgubić na drogach, po których prowadzi Duch. Czasem człowiek nie nadąża bądź zbytnio przywiązuje się do tego, co już uporządkował. Pawłowe wskazanie jest wciąż aktualne: "Ducha nie gaście. (...) Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie" (1 Tes 5, 19-20).

Duch uwalnia człowieka od niego samego, egoizmu i samotności, uwalnia od grzechów. Duch uwalnia i prowadzi ku wspólnocie. "Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra" (1 Kor 12, 11). Co działo się z tymi, którzy po pierwszej katechezie św. Piotra przyjęli chrzest i przyłączyli się do uczniów? "Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach" (Dz 3, 42). I tak też jest dzisiaj.

Duch Święty odsłania więc dwie tajemnice, bez których trudno Go odkryć i zrozumieć: tajemnicę Boga, który jest Duchem, i tajemnicę wspólnoty - Kościoła - która powstała na mocy doświadczenia obecności zmartwychwstałego Boga-człowieka i została umocniona przez ogień Ducha Świętego. Przypomina radykalnie, że Bóg jest Duchem, który prowadzi do wspólnoty miłości. Duch oświeca i ożywia Kościół. Jest eliksirem młodości, bowiem "mocą Ewangelii utrzymuje Kościół w ciągłej młodości" ("Lumen Gentium", 4). To Duch i Kościół--Oblubienica nieustannie wołają do Jezusa "Przyjdź" (Ap 22, 17).

Życie jest po naszej stronie

Nie ma innego miejsca, do którego przychodzi Bóg, niż moje życie. I nie ma innego miejsca, w którym odkrywam Boga, niż moje życie takie, jakie jest teraz. "Życie jest kryjówką Boga" (Abraham Heschel), bo Bóg jest miłośnikiem życia (Mdr 11, 16).

Thomas Merton w liście do Czesława Miłosza z 1959 roku zapewniał: "życie jest po naszej stronie. Milczenie i Krzyż, które znamy, to siły, których nie da się pokonać. W milczeniu i cierpieniu, w rozdzierającym wysiłku, aby pozostać uczciwym pośród nieuczciwości (przede wszystkim naszej własnej nieuczciwości), we wszystkim tym jest zwycięstwo. To Chrystus prowadzi nas poprzez ciemności życia do światła - o jakim nie mamy pojęcia. (...) Wszystko musi zostać poddane próbie. Wszystkie relacje muszą przejść przez doświadczenia, wszelka wierność musi przejść przez próbę ognia. Wiele trzeba stracić. Wiele w nas musi zostać zabite, nawet z tego, co w nas najlepsze. Ale Zwycięstwo jest pewne. Zmartwychwstanie jest jedynym światłem i z tym światłem nie można pobłądzić".

Światło zapalone przez Zmartwychwstałego podtrzymuje dla nas nieustannie Duch Święty i może dlatego ci wszyscy, dla których historia ich życia z Bogiem nie jest definitywnie zamknięta, mają szansę gdzieś to światło napotkać i wyruszyć w drogę, o której Merton pisał: "Ani też ja nie mam najmniejszego pojęcia, w jakim kierunku poprowadzi".

O. Krzysztof Popławski OP (ur. 1964) jest prowincjałem polskich dominikanów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2008