Nowi biskupi w Krakowie

Krakowską kurię czekają zmiany: 14 sierpnia Nuncjatura Apostolska ogłosiła nazwiska dwóch nowych biskupów pomocniczych. Ks. Jan Zając, kustosz sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, oraz ks. Józef Guzdek, rektor Seminarium Duchownego w Krakowie, zastąpią biskupa Kazimierza Nycza, który niedawno odbył ingres do katedry koszalińskiej. Obaj przyjmą sakrę biskupią w połowie września w łagiewnickim sanktuarium.
 /
/

- Chcę twardo chodzić po ziemi i pozostać zwyczajnym człowiekiem - powiedział “Tygodnikowi" ks. infułat Jan Zając, nowo mianowany biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej.

Dzięki jego staraniom realizacja papieskiego wezwania do rozwijania “wyobraźni miłosierdzia" przekroczyła w Łagiewnikach poziom budowy okazałej świątyni. Od roku działają tu trzy poradnie, w których specjaliści i wolontariusze uczą, jak mówi ks. Zając, “przekładać miłosierdzie na praktykę". Psychologowie i terapeuci pomagają uzależnionym i ich rodzinom (uruchomiono nawet klub AA), rozbitym małżeństwom oraz ludziom szukającym pomocy w sprawach duchowych. W miarę możliwości udzielana jest pomoc prawna, uruchomiono też specjalną bazę danych z adresami, pod którymi można szukać bardziej specjalistycznych porad.

Ks. Zając urodził się 20 czerwca 1939 r. w Libiążu Małym, na terenie archidiecezji. W 1957 r. skończył liceum w Chrzanowie, a w październiku tego samego roku rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne w krakowskim seminarium. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk kard. Karola Wojtyły. Pracował jako wikariusz w Międzybrodziu Żywieckim, Chełmku i Wadowicach. W latach 1971-77 pełnił obowiązki ojca duchownego w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Krakowskiej. Od 1977 do 1980 r. był duszpasterzem jednego z czterech rejonów parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski w Nowej Hucie. Następnie został proboszczem parafii pw. św. Szczepana w Krakowie.

W 1984 r. mianowano go rektorem Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej, a po dziewięciu latach - dyrektorem archidiecezjalnego Wydziału Koordynacji Duszpasterstwa. Od 1998 r. jest również ojcem duchownym w Studium Formacji Stałej Kapłanów Archidiecezji Krakowskiej. Jest kanonikiem Kapituły Metropolitalnej na Wawelu i protonotariuszem apostolskim. W 1999 r. został wikariuszem biskupim ds. duszpasterstwa, a w 2002 r. kustoszem sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.

65-letni biskup-nominat, którego motto brzmi: “Wstańcie, chodźmy", przez swoich obecnych i byłych współpracowników jest postrzegany jako człowiek trzeźwo myślący i pełen pomysłów. Nie boi się nietuzinkowych rozwiązań. Stefan Wilkanowicz, który w czasie stanu wojennego współpracował z ks. Zającem w radzie parafialnej kościoła św. Szczepana, wspomina dylemat, jakiego dostarczał wówczas sprawiedliwy podział żywności i darów, tak by otrzymali je ci naprawdę potrzebujący. Ks. Zając był jednym z autorów ankiety rozesłanej do parafian. Zadano w niej trzy pytania: czy potrzebują pomocy i jakiej, czy znają kogoś, kto jej potrzebuje i czy sami mogą pomóc. - Rezultat był zaskakujący - opowiada Wilkanowicz. - Połowa respondentów sama zaoferowała pomoc, co usprawniło dalsze działania. Ks. Zając od początku do końca patronował całej sprawie, chociaż u niektórych pomysł mógł budzić zastrzeżenia.

Jego seminaryjni wychowankowie cenią go za serdeczność i rzadko spotykane poczucie humoru. A także: za duszę reformatora. Jako rektor seminarium ks. Jan Zając wprowadził niebagatelną, jak na tamte czasy, zmianę - zezwolił klerykom na wychodzenie na zewnątrz w stroju świeckim.

Nominacja nie oznacza dla niego radykalnej zmiany w życiu. - To po prostu kontynuacja zadania, jakie staram się wypełniać, szczególnie od dwóch lat w Łagiewnikach - uważa. - W grudniu ubiegłego roku przywiozłem wręczony mi przez Jana Pawła II Ogień Miłosierdzia. To było dla mnie wezwanie, by nie tylko pozostać kustoszem tego ognia, ale nieść go w świat. Teraz mogę jeszcze bardziej wzmocnić moje więzy z ludźmi, bo moja odpowiedzialność za nich wzrośnie.

Ks. Zając, z zamiłowania czytelnik publicystyki historycznej i reportażu (ulubiony autor: Kapuściński), chce, jak mówi, “trzymać się faktów" i być na bieżąco z aktualnymi problemami archidiecezji. Swoją ulubioną świętą - Faustynę, oczywiście - ceni właśnie za prostotę, “normalność" i niezłomne dążenie do celu.

Biskup-nominat najlepiej odpoczywa spacerując - bez względu na pogodę. Podczas tegorocznych wakacji w ciągu 10 dni przeszedł 200 kilometrów brzegiem Bałtyku.

Katarzyna Wiśniewska

- Nic nowego nie mam do powiedzenia. Ewangelia jest wciąż ta sama. Ode mnie zależy sposób, w jaki ją będę głosił: czy będę przyciągał, czy odpychał - mówi biskup-nominat Józef Guzdek.

Urodził się 18 marca 1956 r. w Wadowicach, ale wraz z rodzeństwem i rodzicami mieszkał w pobliskiej Choczni. Z domu wyniósł pracowitość i umiejętność współpracy. - Wszystko robiliśmy razem - opowiada. - Razem pracowaliśmy i odpoczywaliśmy. Do dziś doceniam wartość tego “razem".

Wszyscy myśleli, że pójdzie na studia techniczne. Tymczasem on “od zawsze" chciał być księdzem, choć nikomu o tym nie mówił - rodzice dowiedzieli się dopiero na kilka miesięcy przed wstąpieniem do krakowskiego seminarium (w 1975 r.). Przez lata był ministrantem, do czasu aż pokłócił się z wikarym. Źle uklęknął, ksiądz szorstko go upomniał: “Albo przed ołtarz, albo pod chór". Ambicja przeważyła: wybrał chór i do końca liceum nie dawał się namówić na służenie do Mszy. - Dzisiaj wiem, że wikary miał rację, tylko brakowało mu stylu - przyznaje.

Jego pasją była i jest piłka nożna. - Kiedy Tomaszewski podczas mistrzostw w ’74 bronił karnego w meczu ze Szwecją, na klęczkach prosiłem: “Jasiu obroń" - wspomina. W seminarium postanowił zrezygnować z oglądania transmisji, by się nie uzależniać. Wiedział, czego chce i starał się wszystko temu podporządkować. Ale okazji do gry w piłkę nie brakowało. Nie przestał kopać nawet, gdy w 2001 r. został rektorem krakowskiego seminarium: - Raz nam, wychowawcom, klerycy okrutnie dołożyli: wynik był dwucyfrowy...

Po święceniach (w 1981 r.) pracował kolejno w Trzebini, Wieliczce i w parafii św. Anny w Krakowie. Jako katecheta wymyślił “sposób na młodzież": z każdą klasą podpisywał “umowę społeczną": - Uczeń miał prawa - zawsze mógł zapytać, nie zgadzać się ze mną, ale także obowiązki - kulturalne zachowanie, poszanowanie odmiennego zdania innych, ich prawa do wypowiedzi.

Najbardziej dumny jest z “Mszy rodzinnych" i pracy z młodzieżą w Wieliczce. Żywo wspomina też kościół św. Anny, a zwłaszcza ks. Józefa Tischnera. Zaczytany komplet książek Księdza Profesora stoi na półce. W “Filozofii dramatu" dedykacja: “Od Józka dla Józka - Józek". - Kiedyś ks. Tischner mówił kazanie: “Mamy zrobić, co do nas należy, a cud to już Pan Bóg sprawi". Akurat z kolegą wikarym chodziliśmy po składce. Potem w zakrystii żartowaliśmy, pokazując tacę: “Księże profesorze, zrobiliśmy co do nas należy, ale cudu nie ma". Odpowiedział: “Wszystkiego się spodziewaj, tylko nie tego u św. Anny"...

W 1998 r. obronił doktorat o kaznodziejstwie żyjącego w XIX w. współzałożyciela Zmartwychwstańców, ks. Hieronima Kajsiewicza. - Dlaczego o nim? Był niezwykłym człowiekiem: powstańcem, masonem. Po nawróceniu docierał do wszystkich środowisk - prawicowych i lewicowych. Pokazywał, jak głupie jest myślenie: jeśli Polska nie ma być podług moich racji, to lepiej żeby jej nie było. Tworzył oryginalną koncepcję narodu: jeżeli człowiek od środka nie będzie wolny, to nie ma co mówić o zewnętrznych strukturach, które zapewnią wolność. Jak naród jest niedouczony i skłócony, nic się nie osiągnie. Imponowało mi też to, że przekraczał granice. Dla mnie nie ma nic gorszego, jak stawianie murów, selekcja ludzi. Przecież Jezus mówi: “Idźcie na krańce świata".

Jako świeżo upieczony doktor zostaje dyrektorem Wydawnictwa św. Stanisława i kierownikiem Studium Formacji Stałej Kapłanów. Brakuje mu jednak duszpasterstwa parafialnego. - Stałem się jak generał bez wojska - mówi. “Wojsko" przychodzi samo. Ks. Guzdek odprawia niedzielne Msze o godz. 21.00 w kościele św. Krzyża. Zaczyna pojawiać się coraz więcej osób. Spowiada, asystuje przy ślubach. Ci ludzie stają się mu coraz bliżsi - to jego nieformalna parafia.

- Duszpasterz to człowiek, który ma świadomość, że razem z innymi idzie w tym samym kierunku. Pomaga i potrzebuje pomocy. Żadna funkcja czy stanowisko nie jest wyróżnieniem, tylko wyzwaniem. Jeśli Bóg daje zadania, to i wspiera łaską. Wierzę w magię “razem": razem z Bogiem, ale także z ludźmi, świeckimi. W głoszeniu Ewangelii ważne jest, by się “odsłonić" - nie udawać, że wszystko rozumiem i z niczym nie mam problemów. Jeżeli nie potrafię przyciągnąć innych własnym zafascynowaniem wartościami, to do niczego nie zmuszę.

Artur Sporniak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2004