Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przeciwnicy rządowego pomysłu, m.in. prof. Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, czy prof. Leszek Balcerowicz, współtwórca reformy emerytalnej sprzed dekady, nie składają broni. Chcą, by nowej ustawie przyjrzał się Trybunał Konstytucyjny, w myśl słynnej paremii rzymskiego prawnika Celsusa: "Ius est ars boni et aequi" - "prawo jest sztuką czynienia tego, co dobre i słuszne".
Prof. Stępień w liście do prezydenta Bronisława Komorowskiego przestrzega, że zmiany w systemie emerytalnym mogą naruszać fundamenty demokratycznego państwa, np. interesy ubezpieczonych czy zasadę społecznej gospodarki rynkowej. Gdyby miał rację, znowelizowana ustawa łamałaby konstytucję. Profesor podkreśla też - podobnie jak Balcerowicz - że podważono zaufanie obywateli do państwa oraz naruszono prawa już nabyte. Według niego przy tak znaczących zmianach vacatio legis powinno wynosić "co najmniej 6 miesięcy", a nie kilka tygodni, jak chce rząd.
W demokracji obywatele mogą używać do bronienia swoich przekonań prawa do autonomii i samostanowienia - nikt nie może im w tym przeszkadzać. Jeśli znacząca grupa uważa, że arbitrem w sporze emerytalnym ma być Trybunał Konstytucyjny, to powinien rozstrzygnąć, kto ma rację. Trzeba tylko znaleźć chętnego - uprawnionego do takiego kroku. Dla demokracji niebezpieczna jest bowiem wyrwa między tym, co stanowi publiczny system państwa, a subiektywnym myśleniem jego obywateli. W takich sytuacjach Rzymianie przestrzegali: "Videant consules, ne quid detrimenti res publica capiat" - "Niech konsulowie uważają, by państwo nie poniosło uszczerbku".