Mój fundamentalizm

Czytając prasę popularną, można nieraz odnieść wrażenie, że znacznie łatwiej mówić nam o światopoglądzie, preferencjach seksualnych i sprawach osobistych niż o tym, w co się wierzy. Nie chodzi przy tym o wiarę rozumianą stricte religijnie. Raczej o to, co w życiu stanowi fundamentalną wartość, co jest punktem odniesienia w trudnych sytuacjach. Rozmówcami Maji Jaszewskiej są ludzie znani z mediów, np. muzycy, aktorzy, reżyserzy czy pisarze. W TP nr 16 opublikowaliśmy wywiad z Grzegorzem Markowskim, wkrótce m.in. Edyta Jungowska i Paweł Kukiz.
 /
/

MAJA JASZEWSKA: - Pana książka "Salam" składa się z dwóch części, różniących się nie tylko stylem narracji, ale i tematem. Pierwsza to wspomnienia, zaczynające się od wczesnego dzieciństwa, drugą stanowi opis przeżyć z podróży po krajach muzułmańskich. Ta podróż to nie tylko poszukiwanie sensu, to również próba odnalezienia samego siebie. Mówiąc o przeszłości pisze Pan: "Przestałem wierzyć w Boga, bo dorosłem. Byłem tylko aspołeczny. Arodzinny. Areligijny. Aogólny". Już taki Pan nie jest?

PIOTR IBRAHIM KALWAS: - Kiedyś odczuwałem kompletną pustkę i bezsens życia. Od czasu, kiedy przyjąłem islam, zmieniło się to radykalnie. W tej religii nie ma miejsca na bezsens i zwątpienie. Islam determinuje całe życie muzułmanina, nawet najbardziej prozaiczna czynność, jak mycie się, jedzenie czy seksualność, podporządkowana jest prawdom i regułom objawionym. Muzułmanin nie praktykuje jedynie poprzez modlitwę, chodzenie do meczetu czy pielgrzymkę do Mekki. Islam jest obecny w jego życiu od przebudzenia do zaśnięcia.

  • Słońce i mrok

- Dużo miejsca poświęca Pan w swojej książce przeszłości. Pisze Pan o niej w sposób niezwykle emocjonalny.

- Nie żałuję niczego, co wydarzyło się w moim życiu. Przyjęcie islamu oznacza zmazanie grzechów, jakie się popełniło wcześniej, podczas gdy dobre uczynki przechodzą na nowe życie. Przeszłość nie decyduje o teraźniejszości, jest obecna tylko jako wspomnienie, a ja lubię wspominać. Natomiast moje obecne życie determinuje jedynie islam. Jestem muzułmaninem od prawie czterech lat. Nie przyjąłem tej religii tylko po to, żeby zyskać nową tożsamość, ale żeby żyć jak muzułmanin.

- Wychował się Pan w rodzinie katolickiej. Skąd decyzja przyjęcia islamu?

- Nie potrafię odpowiedzieć. Na pewno odczuwałem wielką potrzebę i pragnienie głębokiej wiary. Odnalazłem ją w islamie.

- Napisał Pan: "Uwierzyłem tak, jak stałem - w samych slipach. Potem wziąłem prysznic i pojechałem do meczetu. Nic więcej, nic mniej. Żadnego gromu z jasnego nieba. Żadnej iluminacji. Nie przyszedł do mnie żaden anioł z mieczem, tylko błogosławiony spokój".

- Kupiłem kiedyś płytę z pakistańską muzyką. Pierwszym utworem była recytacja fragmentu pierwszej sury z Koranu. Słuchałem tego na okrągło. Potem kupiłem i przeczytałem w jedną noc tłumaczenie Koranu. Zawsze interesowałem się religiami i muzyką spoza naszego kręgu kulturowego.

- Zastanawia mnie, dlaczego nie znalazł Pan wiary i sensu w religii, w której się Pan wychował. Gorzko brzmią w Pańskiej książce słowa: "Gdy wspominam Kościół, księży i w ogóle całą moją dziecięcą duchowość lat siedemdziesiątych, to Epoka Słońca staje się Epoką Mroku. (...) Mój Bóg był wtedy tylko czystym strachem".

- Ciężko o tym mówić, bo zawsze towarzyszy mi obawa, że urażę chrześcijan. I mam świadomość, że tym, co napisałem, niejednego z nich dotknąłem. Jednak wszystko, co opisałem, wydarzyło się naprawdę. Właśnie tak wyglądały moje dziecięce doświadczenia z Kościołem.

W moim odczuciu chrześcijaństwo stało się bardziej formą niż treścią. Obrzędowość przerosła jego istotę. Ta religia od samego początku swojego istnienia przeszła wiele metamorfoz. Nieustannie modyfikowana przez kolejne kościelne władze, utraciła swój rdzeń na rzecz kulturowych i historycznych naleciałości. Jest w tym chaos, człowiek nieustannie przysłania Boga. Tymczasem islam jest taki sam, niezmieniony od półtora tysiąca lat, bo to, co raz zostało człowiekowi objawione, nie może być przez niego zmieniane. Właśnie na tej trwałości polega sens religii. W islamie nie ma czegoś takiego, jak różne interpretacje prawd wiary.

- A jednak twarze islamu bywają różne. Islam talibów jest czymś radykalnie odmiennym od myśli filozoficzno-mistycznej tworzonej przez sufich.

- Sufizm, talibowie czy szyici to wszystko wypaczenia islamu. Cenię sufizm jako filozofię, ale z prawdziwym islamem nie ma on nic wspólnego. Islam opiera się na dwóch rzeczach: na Koranie, czyli słowie objawionym przez Boga, i na Sunnie Proroka, czyli zbiorze tradycji, zachowań czy wypowiedzi proroka Mohammeda. To z tego powodu o tłumaczeniach Koranu na inne języki mówi się, że są to komentarze do Koranu. Nie dlatego, że Arabowie uzurpują sobie do niego wyłączne prawo, ale żeby zachować prawdziwość tekstu, nie zmienić w nim ani słowa czy kropki.

  • Wśród niewiernych

- Bardzo krytycznie ocenia Pan kulturę Zachodu, mówiąc, że to kultura nihilistycznego relatywizmu.

- Jej podstawą, szczególnie jeżeli chodzi o ekonomię, politykę i kulturę masową, jest zwątpienie i nieustanne relatywizowanie wszystkiego. Odnajduję w sobie resztki takiego myślenia. Będąc w krajach muzułmańskich próbowałem nieraz w rozmowie podważać pewne prawdy, ale spotykałem się z absolutnym brakiem zrozumienia. Ci ludzie są tak wychowani, że religia jest immanentną częścią ich rzeczywistości. Ich pewność i ufność wobec sensu i znaczenia tego, co przeżywają, jest piękna.

- Jak więc żyje się muzułmaninowi w kulturze relatywizmu?

- Nieustannie idę na ustępstwa. Próbuję się dostosować, jednocześnie nie wchodząc w konflikt ze swoją wiarą. W krajach muzułmańskich nie mógłbym się spotkać z Panią w restauracji i rozmawiać sam na sam. Tam kobieta zawsze musi być w towarzystwie męża, brata czy kogoś innego z rodziny. Takie są zasady. Żyjąc w Polsce muszę stosować inne reguły, bo w przeciwnym razie nie byłbym w stanie normalnie funkcjonować. Islam jest religią środka: trzeba wybierać coś, co w danym momencie pozwala żyć.

- Takich sytuacji wymagających kompromisów jest w codziennym życiu pewnie bardzo dużo...

- Sam fakt, że nie piję alkoholu i nie jadam pewnych potraw, wymaga od mojego otoczenia otwartości i zrozumienia. Jeżeli chodzi o święta, nigdy nie odmawiam najbliższym swojego w nich udziału. Jestem z nimi, chociaż nie ukrywam, że nie angażuję się duchowo w to, co przeżywają w Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Ale przed przejściem na islam również nie odczuwałem ich duchowego wymiaru. W kulturze Zachodu święta religijne stały się kolejną okazją do zakupów i dekorowania przestrzeni gadżetami. W islamie nie traktuje się świąt jako kolejnego pretekstu do rozrywki i zarobku.

  • Siostra w wierze

- Pana żona jest chrześcijanką, niedawno urodził się Wam syn - czy trudno w takim wypadku podjąć decyzję o religijnym wychowaniu dziecka?

- My, muzułmanie, uważamy żydów i chrześcijan za braci w wierze, bo są to tzw. ludzie Księgi. Moja żona pozostała chrześcijanką. Zostawiam jej w tej kwestii wolną rękę. Cieszyłbym się, gdyby przeszła na islam, ale to musi być jej autonomiczna i świadoma decyzja. Natomiast w pełni aprobuje decyzję wychowywania syna w islamie. Poznała tę religię i wie, że jest ona w stanie uchronić człowieka od zła. Odnoszę wrażenie, że wychowanie dziecka w dzisiejszych czasach to nieustanna walka o jego ciało, psychikę i duszę. Wierzymy, że wychowując naszego syna na muzułmanina ochronimy go przed niebezpieczeństwami współczesnego świata. Islam pomoże mu odnaleźć metafizykę wiary w codziennym życiu. Na tym polega powrót do fundamentalizmu.

- Nie kojarzy się to słowo najlepiej...

- Bo zostało nadużyte w mediach i wykorzystane do tworzenia stereotypu muzułmanina. Czy wie Pani, że wśród wszystkich osób przechodzących na islam w USA i Europie, ponad 70 procent to kobiety - i to w większości kobiety z wyższym wykształceniem? Decydują się na ten krok, bo odnajdują w islamie swoją kobiecość i poczucie bezpieczeństwa. Są chronione przez męża, jego rodzinę i religię. Powszechnie szerzony stereotyp, że w islamie kobiety są prześladowane i poniżane, jest nieprawdziwy. Takie opinie wynikają z braku wiedzy, a ich efektem jest nietolerancja. Jako muzułmanin czuję się zobowiązany, żeby walczyć ze stereotypami dotyczącymi islamu. Tym bardziej, że niedługo będziemy mieli w Polsce coraz więcej imigrantów, w tym pewnie też muzułmanów.

A wracając do fundamentalizmu: każdy wierzący powinien być fundamentalistą swojej religii, czyli opierać swoje życie na fundamentach wiary.

PIOTR IBRAHIM KALWAS (ur. 1963) śpiewał w zespole punkowym, studiował prawo, był menadżerem dwóch popularnych warszawskich restauracji, właścicielem sklepu z winami i współscenarzystą czterdziestu odcinków serialu “Świat według Kiepskich". W 2000 roku przeszedł na islam, zmienił imię Karol na Ibrahim i wyruszył w podróż po krajach muzułmańskich. W r. 2003 nakładem wydawnictwa Rosner & Wspólnicy ukazała się jego powieść “Salam", obecnie pracuje nad książką o Erytrei.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2004