Męczennicy z Pariacoto

Piętnaście lat temu, w sierpniu 1991 r., terroryści z ugru­powania Sendero Luminoso otoczyli klasztor w Pariacoto, a następnie związali i wywieźli samochodami za wioskę dwóch zakonników. Po kilku dniach znaleziono ciała porwanych, a przy nich kartkę z napisem: "Tak umierają sługusy imperializmu.

21.08.2006

Czyta się kilka minut

Pariacoto to wioska w Andach, w prowincji Huaraz. Od 1988 r. pracowali tu krakowscy franciszkanie - o. Jarosław Wysoczański, o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek. O. Strzałkowski decyzję o wyjeździe na misje podjął podczas studiów teologicznych. O. Toma-szek podobne zamiary zgłaszał już w pro-śbie o przyjęcie do zakonu. Gdy tylko otrzymali pozwolenie, wyjechali do Peru.

Oprócz pracy duszpasterskiej franciszka-nie zajmowali się w Pariacoto działalnością charytatywną. Zbudowali instalacje wodne i kanalizację, uruchomili agregat prądotwórczy. Mieszkańcy wioski chętnie przychodzili pomagać przy remoncie świątyni i domu parafialnego. O. Zbigniew troszczył się o ich zdrowie (w okolicy panowała epidemia cholery), o. Michał pracował z dziećmi i młodzieżą w założonej przez zakonników szkole.

Przyjaciel obu zakonników, o. Ignacy Tomaszewski, wspomina: - Chcieli poświęcić życie niesieniu Ewangelii ubogim; konkretnej pracy, również charytatywnej. I właśnie za to zostali zamordowani.

O. Jarosław Wysoczański, który w dniu morderstwa współbraci przebywał w Polsce, wspomina, że pierwszym niepokojącym wydarzeniem był atak terrorystyczny w lutym 1990 r. Grupa licząca ok. 40 osób weszła do Pariacoto, strzelając przez ponad godzinę z karabinów. Nie krzywdziła ludności, nie atakowała kościoła, ale wysadziła w powietrze centralę telefoniczną i posterunek. Po tym wydarzeniu wioskę opuściły władze i policja. Do franciszkanów zaczęły dochodzić pogłoski o tajemniczych spotkaniach podczas imprez sportowych i w dni targowe. Mieszkańcy Pariacoto opowiadali, że przez teren wsi przedostają się terroryści, że tędy biegnie ich szlak, a wśród parafian znajdują się także zwolennicy senderystów.

Pomimo niepewnej sytuacji ojcowie pracowali normalnie. Chcieli być z ludźmi, tym bardziej że - jak pisze o. Zdzisław Gogola w książce "W peruwiańskie Andy z pokojem i dobrem" - Kościół stawał się wówczas jedynym autorytetem. O. Wysoczański mówi jednak, że praca franciszkanów w tym rejonie mogła być postrzegana jako zbyt intensywna. Dawała parafianom poczucie siły i dlatego drażniła senderystów.

Czy śmierci franciszkanów można było zapobiec? O. Tomaszewski mówi zdecydowanie: - Na pewno tak. Oni mogli po prostu wycofać się, opuścić tamtych ludzi. Wtedy ocaliliby życie, ale oznaczałoby to jednocześnie zanegowanie Ewangelii.

Cztery lata temu w Peru zakończył się proces beatyfikacyjny obu misjonarzy na szczeblu diecezjalnym. Aktualnie sprawa toczy się w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2006