Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pariacoto to wioska w Andach, w prowincji Huaraz. Od 1988 r. pracowali tu krakowscy franciszkanie - o. Jarosław Wysoczański, o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek. O. Strzałkowski decyzję o wyjeździe na misje podjął podczas studiów teologicznych. O. Toma-szek podobne zamiary zgłaszał już w pro-śbie o przyjęcie do zakonu. Gdy tylko otrzymali pozwolenie, wyjechali do Peru.
Oprócz pracy duszpasterskiej franciszka-nie zajmowali się w Pariacoto działalnością charytatywną. Zbudowali instalacje wodne i kanalizację, uruchomili agregat prądotwórczy. Mieszkańcy wioski chętnie przychodzili pomagać przy remoncie świątyni i domu parafialnego. O. Zbigniew troszczył się o ich zdrowie (w okolicy panowała epidemia cholery), o. Michał pracował z dziećmi i młodzieżą w założonej przez zakonników szkole.
Przyjaciel obu zakonników, o. Ignacy Tomaszewski, wspomina: - Chcieli poświęcić życie niesieniu Ewangelii ubogim; konkretnej pracy, również charytatywnej. I właśnie za to zostali zamordowani.
O. Jarosław Wysoczański, który w dniu morderstwa współbraci przebywał w Polsce, wspomina, że pierwszym niepokojącym wydarzeniem był atak terrorystyczny w lutym 1990 r. Grupa licząca ok. 40 osób weszła do Pariacoto, strzelając przez ponad godzinę z karabinów. Nie krzywdziła ludności, nie atakowała kościoła, ale wysadziła w powietrze centralę telefoniczną i posterunek. Po tym wydarzeniu wioskę opuściły władze i policja. Do franciszkanów zaczęły dochodzić pogłoski o tajemniczych spotkaniach podczas imprez sportowych i w dni targowe. Mieszkańcy Pariacoto opowiadali, że przez teren wsi przedostają się terroryści, że tędy biegnie ich szlak, a wśród parafian znajdują się także zwolennicy senderystów.
Pomimo niepewnej sytuacji ojcowie pracowali normalnie. Chcieli być z ludźmi, tym bardziej że - jak pisze o. Zdzisław Gogola w książce "W peruwiańskie Andy z pokojem i dobrem" - Kościół stawał się wówczas jedynym autorytetem. O. Wysoczański mówi jednak, że praca franciszkanów w tym rejonie mogła być postrzegana jako zbyt intensywna. Dawała parafianom poczucie siły i dlatego drażniła senderystów.
Czy śmierci franciszkanów można było zapobiec? O. Tomaszewski mówi zdecydowanie: - Na pewno tak. Oni mogli po prostu wycofać się, opuścić tamtych ludzi. Wtedy ocaliliby życie, ale oznaczałoby to jednocześnie zanegowanie Ewangelii.
Cztery lata temu w Peru zakończył się proces beatyfikacyjny obu misjonarzy na szczeblu diecezjalnym. Aktualnie sprawa toczy się w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.