Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tym razem na złośliwościach się nie skończyło. Zaczynając urlop, Bush mógł przeczytać opublikowany przez “News-week" sondaż anonsujący poważny spadek poparcia Amerykanów dla swojego pierwszego obywatela: jego politykę w Iraku za słuszną uważa 34 proc. badanych. To najmniej od początku wojny. Aż 61 proc. jest jej przeciwna. Reprezentacja tych ostatnich odwiedziła Busha na ranczo w Crawford: w manifestacji nieopodal posiadłości wzięło udział ok. 70 osób - weteranów z Wietnamu, Iraku i matek zabitych żołnierzy.
Z końcem miesiąca Bush przerwał więc wakacje i pojechał do Idaho, gdzie w przemowie do Gwardii Narodowej przekonywał, że wojna z terroryzmem musi trwać. Dlaczego tam? “Idaho nie tylko wysłało do Iraku najwięcej gwardzistów spośród wszystkich stanów; jest też najbardziej republikańskim regionem w kraju" - pisze na internetowych łamach “Newsweeka" komentatorka pisma Eleanor Clift (Newsweek.com, web exclusive z 26 sierpnia). “Naturą naszego zuchwałego i impulsywnego prezydenta jest być mocnym w gębie, ale zawsze robić uniki przed spotkaniem z nieprzychylnymi sobie albo swej polityce". Bush, którego mowę - jak donosiła prasa - Idaho nagrodziło brawami, czuł się tam bezpiecznie jak na ranczo w Teksasie. Według Clift, jego dzisiejsza sytuacja to owoc strategii, by nigdy nie opuszczać “strefy bezpieczeństwa". “To prezydent, który odmówił zmierzenia się w jakikolwiek sposób z oponentami i teraz płaci za to polityczną cenę" - konkluduje.
O “długim i gorącym lecie Busha" pisze też tygodnik “Time", piórem Matthew Coopera zadając pytanie o to, co czeka prezydenta po powrocie z urlopu (Time.com, web exclusive z 27 sierpnia). “Wydaje się, że okrutne lato przejdzie w jesień niezadowolenia, gdy tylko do Waszyngtonu wrócą kongresmani, by wysłuchać skarg swych wyborców" - pisze. Protesty i spadek poparcia w sondażach to efekt fatalnej sytuacji w Iraku (gdzie od początku wojny zginęło 1,8 tys. amerykańskich żołnierzy), oszalałych cen ropy i braku perspektyw na rychłą zmianę. Oboje publicyści podkreślają, że to dziś główne nurty debaty publicznej w USA. “Konsumenci czują presję wojny - pisze Eleonor Clift - inaczej niż wtedy, gdy walczyli synowie kogoś innego, a Bush ciął podatki". Zaś Cooper przywołuje coraz głośniejsze opinie, że czas określić datę wycofania z Iraku. “Jaki jest plan Białego Domu? - pyta. - Otóż właściwie nie ma żadnego. Jeśli już, to administracja Busha ma raczej fatalistyczne poczucie, że trudne chwile trzeba przetrwać i że nie ma innego wyjścia, jak obstawać przy zostaniu tam, jak to zrobił Bush w Idaho".
Fatalizm wiele nie pomoże, biorąc pod uwagę, jak wygląda harmonogram zajęć prezydenta po urlopie. Po pierwsze, przypomina Clift, Bush wróci z urlopu prosto na obchody czwartej rocznicy 11 września. Jej zdaniem fakt, że od tamtej pory nikt nie zaatakował USA na ich terytorium, to być może kwestia szczęścia, bo przychylny Arabii Saudyjskiej Waszyngton zapomina, że niektórzy z 35-tysięcznej rodziny Saudów sponsorują siatki terrorystyczne. Zaś Matthew Cooper podkreśla, że politykę prezydenta w Iraku (wycofamy się, gdy Irak wytrenuje własną armię) krytykują - acz z innych pozycji niż demonstranci z Teksasu - nawet neokonserwatyści, jak William Bristol, redaktor “The Weekly Standard" (36/2005). Według tego ostatniego, strategia prezydenta oznacza dla rebeliantów, że kontynuując walkę dopracują się zastąpienia mocniejszego wroga przez słabszego.
Cooper przypomina dalej, że “Biały Dom będzie musiał spróbować ukrócenia spekulacji cenami ropy i upewnić się, że wystarczy pieniędzy na pomoc federalną dla ubogich na olej opałowy". Bo jakby tego było mało, meteorolodzy zapowiadają bardzo ostrą zimę, co może jeszcze podbić ceny - i obniżyć notowania administracji Busha. W dodatku prasa donosi właśnie, że zamknięcie ośmiu platform wiertniczych na Zatoce Meksykańskiej ze względu na huragan Katrina spowodowało kolejny skok cen ropy.
Tymczasem, gdy już Bush wygłosi 11 września kolejną mowę o potrzebie zostania w Iraku, będzie musiał - wylicza Cooper - pojechać na Zgromadzenie Ogólne ONZ i zająć się reformą ubezpieczeń społecznych, której społeczeństwo jest nieprzychylne.
“Gdy Bush jeździł w Crawford na rowerze z Lancem Armstrongiem, natknęli się na wyjątkowo strome i skaliste zbocze. Bush nawet nie myślał, by nań wjeżdżać" - kończy anegdotą komentator “Time’a". - “Najbardziej wysportowany od czasów Teddy’ego Roosevelta prezydent będzie musiał w najbliższych tygodniach dać z siebie wiele więcej".
Ostatecznie Bush skrócił wakacje o dwa dni ze względu na kataklizm huraganu.
MK