Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest dla mnie zawsze wielkim zaskoczeniem i radością, gdy odnajduję w „Tygodniku” myśli, odpowiedzi na pytania i wątpliwości, które właśnie sobie stawiałam. Ostatnio myślałam o tym, co jest praktykowaniem wiary, a co samą wiarą nie jest. Ks. Boniecki nazwał to nieznośnym ślizganiem się po powierzchni (wiary) czy też „chrześcijańską działalnością”. Na dodatek przy moim łóżku leży książka Thomasa Mertona, do której wracam w poszukiwaniach, teraz już wiem, „przestrzeni otwartej na przyjęcie Boga” – zdolności religijnej medytacji.
Moje „ja” ma kłopoty z milczeniem, jak ujął to Piotr Sikora w ostatnim numerze „TP”, umysł tworzy strumień obrazów i myśli, nieustannie szuka punktu zaczepienia. Choć pamiętam w życiu chwile kompletnego wyciszenia i pamiętam, jak wielkie wrażenie robiła na mnie ta cisza. Może dlatego brakuje mi takiej liturgicznej (bezsakramentalnej) ciszy w Wielki Piątek, jaką pamiętam z dzieciństwa, i smucą mnie pozamykane kościoły „poza godzinami urzędowania”. Myślę, że każdy musi odnaleźć swój „dywanik”, czy to jest cisza, współistnienie, czy samotność...
Bardzo jestem wdzięczna za te teksty o medytacji. Zmuszają do zastanowienia.