Holenderscy amisze

O tej najstarszej partii kalwinistów jedni mówią, że jest zacofana, bo nie dopuszcza kobiet do politycznych funkcji. Inni, że zasługuje na szacunek, bo od stu lat nie zmienia poglądów. Tymczasem liczba jej członków rośnie.

25.02.2013

Czyta się kilka minut

 

Wśród tych niezmiennych poglądów jest i ten, że miejsce kobiet jest w domu. I choć pod naciskiem sądów partia zapowiada dziś przyznanie im biernego prawa wyborczego, powszechne jest przekonanie, że zmiany zostaną na papierze. „Nasi wyborcy nie zaczną nagle myśleć inaczej, nawet jeśli zmienimy statut” – mówił rzecznik Politycznej Partii Zreformowanych (Staatkundig Gereformeerde Partij; SGP).

W IMIĘ BIBLII

Jeszcze niedawno SGP, założona w 1918 r., nie akceptowała kobiet nawet jako zwykłych członków. Dopiero od 2006 r., po serii wyroków sądowych, kobiety mogą do niej należeć. Ale startować z jej list wciąż im nie wolno: zakazuje tego statut SGP. „Biblia daje nam wskazówki dla kształtowania polityki. W Biblii jest napisane, że kobieta nie powinna sprawować funkcji przywódczych” – przekonuje Kees van der Staaij z władz SGP.

– Wierzę, że Biblia jest Słowem Bożym, ale nie znam fragmentu, który mówi, że kobiety nie powinny uczestniczyć w polityce – irytuje się 79-letnia Riet Grabijn-van Putten z Hagi, dziś członkini SGP, od lat walcząca o równouprawnienie w tej partii.

To jej przyznawały rację sądy kolejnych instancji. Także Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał niedawno, że SGP dyskryminuje kobiety, i zmusił rząd w Hadze do działania. Jeśli partia nie dostosuje się do wyroku, może otrzymać zakaz działalności lub co najmniej stracić państwowe subsydia. – Wyboru nie mamy, trzeba być posłusznym władzy, w „Liście do Rzymian” jest to jasno powiedziane – mówi Jan Schipper, dyrektor Guido de Bresstichting, naukowego instytutu SGP. Przewodniczący SGP Maarten van Leeuwen dodaje, że partia ma wybór między dwoma rodzajami zła: „Zakończyć działalność lub zmodyfikować zasady”.

Teraz, od 1 kwietnia, kobiety-członkinie SGP będą mogły startować w wyborach.

Grabijn-van Putten zaznacza, że choć walczy o prawa kobiet w SGP, to zdecydowanie popiera inne postulaty partii: sprzeciwia się aborcji, eutanazji czy legalizacji prostytucji.

BUNTOWNICZKA

To przez nią zaczęła się cała zawierucha. W latach 80. Grabijn-van Putten była pierwszą kobietą, która wstąpiła do SGP. Zwaną „Różą Luksemburg reformatyzmu” (jej ojciec był jednym z założycieli partii), złamała tabu. – Członkostwo kobiet w SGP nie było formalnie zabronione, ale w jej kręgach było niewyobrażalne, że kobieta zechce do niej wstąpić – mówi.

Jej obecność podzieliła świat mężczyzn. A do trzęsienia ziemi doszło, gdy Grabijn-van Putten z czterema koleżankami, żeńską awangardą SGP, zjawiła się na walnym zebraniu. – Wyobraźcie sobie: wchodzi pięć kobiet do sali, gdzie jest tysiąc mężczyzn. Zapadła grobowa cisza, większość odwróciła się plecami – opowiada Grabijn-van Putten, która z udzielania wywiadów uczyniła główną broń w swej walce.

Gdy jej śladem coraz więcej kobiet zaczęło wstępować do SGP, mężczyźni zmienili statut: tak, aby kobietom przysługiwało tylko prawo tzw. członkostwa stowarzyszonego, niższego rangą. Za zmianą głosowało dwie trzecie członków – mężczyzn, bo kobiet o zdanie nie pytano.

„Nie rozumiem: w 1984 r. na podstawie Biblii uznano, iż kobiety mogą być członkiem partii, a w 1996 r., też na podstawie Biblii, coś całkiem innego” – żaliła się Grabijn, która w rozsyłanych skargach pisała, że statut SGP jest sprzeczny z konstytucją. Poparły ją organizacje kobiece, które pozwały Holandię, twierdząc, iż Haga narusza konwencję ONZ o przeciwdziałaniu dyskryminacji kobiet. Sprawa podzieliła SGP; w 1993 r. jej przewodniczący zadeklarował poparcie dla kobiet-polityków – i musiał zrezygnować, pod presją.

DYSKRYMINACJA?

ONZ uznała, że Holandia – szczycąca się demokracją parlamentarną od 1848 r. – nie może tolerować dyskryminacji kobiet w SGP. Naciski rosły. Przyciśnięta do ściany, partia znalazła w końcu salomonowe wyjście: postanowiła skreślić ze statutu zapisy uniemożliwiające wpisywanie kobiet na listy wyborcze, ale w jej programie zostanie zapis, iż kobieta nie zasługuje na funkcje publiczne. Z nadzieją, że to zadowoli wszystkich: że Sąd Najwyższy uzna, iż jego werdykt jest przestrzegany, zaś SGP zachowa swe poglądy.

– Państwo powinno być ostrożne w ograniczaniu swobody działalności partii, gdyż jest ona niezbędna dla prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie pluralistycznym i demokratycznym. Ograniczenie jest uzasadnione tylko, gdy coś zagraża porządkowi demokratycznemu. W przypadku SGP tak nie jest – mówi Tom Zwart, profesor praw człowieka z uniwersytetu w Utrechcie. – W tym przypadku kobiety naruszają swoje konstytucyjne prawa dobrowolnie.

Zwart uważa, że kobiety z SGP nie są zainteresowane czynnym udziałem w polityce. – A to istota problemu: czy one same czują się dyskryminowane – przekonuje.

Gerda van Minnigen z młodzieżówki SGP popiera swoją partię: – Mężczyźni powinni być szefami na wszystkich poziomach, oni mają stać na czele i partii, i Holandii – mówi 20-latka. Także 24-letnia Tineke Morren zapewnia, że prawie wszystkie kobiety z partii podzielają takie poglądy: – Biblia mówi, że priorytetem dla kobiet jest dbanie o dzieci i rodzinę. Nie ma mowy o dyskryminacji, bo my te poglądy akceptujemy – przekonuje.

Z badań wynika, że zapisów w statucie, które uniemożliwiają kobietom pełnienie funkcji, nie popiera jedna trzecia członków SGP. Ale nie chcą, by rząd wtrącał się w wewnętrzne sprawy partii. – Nie jestem za tym, aby kobiety wpisywać na listy tylko dlatego, że domaga się tego rząd – mówi Maaike Langelaar, młoda członkini SGP, która rozważa start w wyborach.

HOLENDERSCY AMISZE

Tymczasem elektorat SGP stoi murem za partią. Czy zagłosuje na kobietę? Wątpliwe. Swą mentalnością wyborcy SGP przypominają amerykańskich amiszów. Zamieszkują tzw. pas biblijny: wioski i miasteczka między Zelandią na zachodzie i Overijssel na wschodzie Holandii. Mimo zmian obyczajowych, jest ich wciąż kilka procent; preferują bardzo tradycyjny styl życia.

Zbliżony do SGP dziennik „Reformatorisch Dagblad” w niedzielę wita internautów na swej stronie komunikatem: „Cieszymy się, że jesteś zainteresowany naszą stroną. Ale dziś jest niedziela. Ten dzień w szczególności poświęcamy na służbę Bogu. (...) Jutro chętnie podzielimy się z Tobą bieżącymi informacjami i opiniami”. W 2004 r. gazeta pytała, dlaczego tsunami nawiedziło Azję, gdy w Holandii jest więcej oznak bezbożności.

Na poparcie SGP może liczyć np. w miasteczku Staphorst. To jedna z najbardziej religijnych wspólnot. W niedzielę mężczyźni w czarnych garniturach i kobiety w długich czarnych spódnicach i białych haftowanych bluzkach idą do swych kościołów. Świątyń jest siedem, wszystkie są pełne.

Staphorst stało się słynne w Holandii, gdy w 1961 r. parę cudzołożników wyciągnięto w nocy z łóżka, publicznie opluto i wyśmiano. Średniowiecze! – wołała prasa. Gdy w 1971 r. wybuchła epidemia choroby Heinego-Medina, kilka rodzin odmówiło tu, z powodów religijnych, udziału w szczepieniu; pięcioro dzieci zmarło. W 2000 r. lokalny samorząd wprowadził zakaz przeklinania w miejscach publicznych. Radio z biegiem lat zaakceptowano, ale mało kto ogląda tu telewizję (choć mówi się, że wielu chowa anteny na strychu i ogląda po kryjomu). Z internetu mogą korzystać wszyscy – pod warunkiem, że mają odpowiednie filtry.

Od niedawna Staphorst ma stronę internetową i próbuje ocieplić swój wizerunek.

MAŁA, ALE SŁYNNA

W 1922 r. SGP zdobyła jeden mandat w parlamencie; zachowała go do dziś. Jej program, oparty na Biblii, opracował założyciel Gerrit Hendrik Kersten: Dekalog to główne wytyczne dla władzy, dlatego rząd nie powinien tolerować bluźnierstwa, święcić dzień święty, chronić życie, także nienarodzone. Jednym słowem: powinien przestrzegać prawa Bożego.

Choć mała, partia nieraz namieszała w polityce. W 1925 r. przyczyniła się do upadku rządu, a powodem był spór o utrzymanie holenderskiej ambasady przy Watykanie. SGP domagała się jej likwidacji, uzasadniając, że papież nie ma świeckiej władzy. O ambasadę walczyli posłowie katoliccy. Wniosek SGP przyjęto, czterech katolickich ministrów ustąpiło i rząd upadł.

Dziś w 150-osobowej izbie niższej parlamentu SGP ma dwa mandaty, a w senacie (izbie wyższej) jeden. Od 1984 r. ma też jednego posła w Parlamencie Europejskim. Co ciekawe, liczba członków partii rośnie: w 2012 r. było ich ponad 28 tys., najwięcej w jej historii (w 1945 r. było ich trzy razy mniej). Tak jakby ludzie garnęli się do tego, co stałe i niezmienne.

– Jeśli SGP nada kobietom bierne prawo wyborcze, może zdobyć w parlamencie więcej głosów – przewiduje Willem Visscher, pastor Kościoła reformowanego. I dodaje: – Gdzieś wewnątrz mówię „nie”, bo to może być początek kolejnego kroku, np. związanego z homoseksualizmem. Ale, z drugiej strony, to ważne, że biblijne tony nadal rozbrzmiewają w polityce. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2013