Historia bez poprawek

Piotr Gontarczyk w polemice "Historia opisywana inaczej" ("TP" nr 49/06) zarzuca memu Mistrzowi prof. Stefanowi Kieniewiczowi "fałszowanie" dokumentów, co jakoby zostało przez Niego wyznane publicznie w obecności pana Dariusza Gawina, wicedyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego (byłabym wdzięczna panu Gawinowi za informację, kiedy to słyszał i kto wtedy prócz niego był przy tym obecny). Pan Gontarczyk łaskawie zaznacza, że nie potępia "w czambuł" całej historiografii PRL i III RP, że zajmuje się historią najnowszą, a podziela jedynie krytykę podnoszoną wobec "nadużyć historiografii PRL dotyczącej powstań narodowych, a zwłaszcza Powstania Styczniowego". Nim przystąpiłam do odpowiedzi, postanowiłam zapoznać się z ostatnimi książkami panów Gawina i Gontarczyka, by wiedzieć, z kim podejmuję polemikę. Lektura "Kłopotów z historią" przekonała mnie, że mam do czynienia z kłopotami pseudohistorycznymi prowadzonymi w maglu, takim dawnym, dziś zapewne nieco unowocześnionym.

03.01.2007

Czyta się kilka minut

Ponieważ od 1954 r. do śmierci prof. Kieniewicza pracowałam pod jego kierunkiem, uważam się za uprawnioną do wypowiedzenia się na temat rzekomych fałszerstw w 25-tomowym wydawnictwie "Powstanie Styczniowe. Materiały i Dokumenty", bo o nie zapewne chodzi. Ta ogromna edycja stała się możliwa w okresie "odwilży" Chruszczowowskiej, kiedy to w Sowietach otwarto archiwa, a nawet udostępniano - na krótko - inwentarze. Dzięki umowie o współpracy między PAN i Akademią Nauk ZSRR można było zawrzeć kolejną umowę: między Instytutem Historii PAN a Instytutem Słowianoznawstwa AN ZSRR, dotyczącą wydania kilkunastu tomów dokumentów z archiwów polskich i sowieckich dla uczczenia stulecia powstania. Przeprowadzono kolosalną kwerendę (z jej wynikami można się zapoznać w IH PAN, ponieważ otrzymaliśmy w darze kartotekę utworzoną w latach 1956--86; posiadamy też wyniki własnych poszukiwań), a następnie wydano pięć tomów w Moskwie, dwa w Kijowie, pozostałe w Warszawie. Zawartość wszystkich tomów była omawiana na posiedzeniach komisji mieszanej.

Śmiem twierdzić, że w żadnym z tomów nie dokonywano żadnych "poprawek" w dokumentach; można polemizować z pewnymi stwierdzeniami zawartymi w przedmowach, ale to zupełnie co innego. Mimo kilku wprowadzanych do przedmowy zdań, mających "usprawiedliwić" edycję dokumentów o wyraźnie antyrosyjskiej wymowie (np. w tomach "Prasy tajnej 1861-1864"), same dokumenty nigdy nie były poprawiane, czyli, jak wyjaśnia pan Gontarczyk, fałszowane. Nie wyrywano dokumentów z zespołu stanowiącego całość, a jedyna opustka w korespondencji namiestników została zaznaczona [...] i objaśniona, czego dotyczy. Praca pod kierunkiem Stefana Kieniewicza była kolosalną nauką szacunku dla dokumentów oraz - rzecz godna podkreślenia - pieniędzy publicznych. Profesor doskonale wiedział, że kolejne pokolenia będą z nim polemizować i uważał to za rzecz naturalną. Polemika winna jednak dotyczyć meritum, a nie ograniczać się do wyssanych z palca oszczerstw.

Pojawiło się u nas pokolenie trafnie nazwane przez Tomasza Łubieńskiego "młodymi, pryszczatymi wilkami", które stawia sobie za cel obalanie autorytetów wszelkimi środkami: pomawianiem, nazywaniem bez dowodów "agentami", "kolaborantami" itp. Polecam im jeszcze kilku naszych wybitnych humanistów: Tadeusza Kotarbińskiego, wolnomyśliciela, prezesa stalinowskiego tworu: Polskiej Akademii Nauk, a także prof. Tadeusza Manteuffla, który za PRL-u, także w czasach stalinowskich, odbudowywał Uniwersytet Warszawski, a następnie stworzył filię stalinowskiej Akademii Nauk - Instytut Historii PAN, któremu do śmierci dyrektorował.

W moim najgłębszym przekonaniu rzecz nie w tym, że opluskwianiem zajmują się w dobrej wierze ludzie młodzi, nierozumiejący ówczesnych czasów. Ci, o których mówię, wszystko doskonale wiedzą, po prostu są świadomi, w jaki sposób można dziś zrobić szybką karierę, skłania ich ku temu określony typ charakteru, brak elementarnego wstydu i tego, co ongiś nazywano honorem. Opluwanie sprawia im w dodatku wyraźnie przyjemność. Mają w ten sposób poczucie, że są lepsi od opluwanych. Co za ulga, że się jest kimś odnawiającym historię, piszącym ją na nowo po takim Kieniewiczu-fałszerzu dokumentów i innych jeszcze gorszych!

Prof. WIKTORIA ŚLIWOWSKA jest pracownikiem Instytutu Historii PAN. Ostatnio wydała książkę "Pan Puchatek. Rzecz o Wacławie Józefie Zawadzkim" (2006).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2007