Czas kameleona (PL)

Dziennikarstwo polskie i rosyjskie zaczynało w takich samych warunkach: praktycznie zupełnego braku wolności słowa. Start w niezależność mediów polskich i rosyjskich był dobry. Dlaczego poszły w tak różne strony?

27.07.2011

Czyta się kilka minut

Zarówno w Polsce, jak i w Rosji - w przeddzień politycznych przemian - system mediów był podobny. Był "partyjny beton" i jego organa prasowe - "Prawda" i "Trybuna Ludu", istniała prasa młodzieżowa, która chciała odciąć się od linii oficjalnej, były wreszcie wydania, na łamach których debatę toczyli intelektualiści. Nie było tylko świadomości, czym jest informacja obiektywna, bez oblewania jej propagandowym sosem, i nie było też poczucia odpowiedzialności za słowo.

Pod koniec lat 80. stało się jasne, że dziennikarstwo uprawiane w krajach socjalistycznych nie ma wiele wspólnego z nowoczesnym dziennikarstwem. Życie jednak nie znosi próżni i w miejsce mediów serwujących propagandową papkę musiało pojawić się coś nowego.

Gdzie im do Michnika

W tamtych czasach, mój kolega, nota bene redaktor naczelny poważanego pisma, który już później znalazł dla siebie miejsce w elitach jelcynowskiej i putinowskiej Rosji, przekonywał mnie, bym nie szukał pracy w radzieckiej prasie.

Mówił: "Niech pan nie robi tego fatalnego błędu. Z pana poglądami politycznymi nie należy podpinać się pod ten system. Wkrótce pojawi się coś nowego".

I rzeczywiście zaczęły się zmiany i ferment. Na rynek prasy wkraczało "nowe", tu Rosja Michaiła Gorbaczowa była podobna do Polski okresu Okrągłego Stołu. W Warszawie powstała "Gazeta Wyborcza", w Moskwie "Niezawisimaja Gazieta", którą porankami zaczytywali się podróżujący stołecznym metrem. Istniały "tołstyje żurnały", magazyny piszące o kulturze i literaturze piórami młodych publicystów.

Te początki dawały nadzieję. Wraz z niezależną prasą powstawały w Rosji inne media: Radio "Echo Moskwy", holding "Kommiersant", petersburska gazeta "Czas Pik". Były nadzieje, że rosyjska przestrzeń medialna zacznie przejmować zachodnie standardy. Ale nie potrwało to długo. Weźmy pierwszego redaktora naczelnego "Niezawisimoj Gaziety", Witalija Trietjakowa. W czasach radzieckich Trietjakow to była postać: był zastępcą redaktora naczelnego najbardziej wpływowej gazety pierestrojki "Moskowskich Nowostiej", duszno mu było w świecie półprawdy, w świecie, w którym dziennikarz musi wszystko uzgadniać z Komitetem Centralnym. Po latach zdaje się niczego nie rozumieć z otaczającej go rzeczywistości i gotów jest dogadzać władzy. Gdzie mu tam do Adama Michnika!

Co się stało? Jak zwykle, zabrakło nam reform gospodarczych. Rosja nie miała swojego Leszka Balcerowicza, miała Jegora Gajdara i Anatolija Czubajsa, którzy doprowadzili do zbudowania klanowo-oligarchicznego systemu gospodarczego, marginalizacji mediów i degradacji życia społecznego i politycznego. Nie należy zrzucać całej winy na rosyjskich reformatorów. Czas przemian był trudny: Jelcyn był skoncentrowany wyłącznie na utrzymaniu władzy, natomiast rosyjskie społeczeństwo nie spieszyło się przyznać, że wolność to także odpowiedzialność za przyszłość kraju, a nie jedynie możliwość bezkarnego okradania go. W tym kontekście rosyjscy "nowi" dziennikarze nie odróżniali się za bardzo od polityków czy obywateli. Okazało się, że komunistyczny projekt zakładający stworzenie "radzieckiego człowieka" częściowo się powiódł. Człowiek ten szukał rekompensaty za swoją biedę i ubogie czasy radzieckie, był jak motyl i przenosił się z kwiatka na kwiatek, wszystko zależało od tego, kto zaoferował lepsze pieniądze. Tak zachowywali się też ludzie mediów.

Za takie pieniądze...

Zapadła mi w pamięć dyskusja publicystów "Niezawisimoj Gaziety". Był to szczególny dzień: rosnący w siłę oligarcha Władimir Gusiński złożył im propozycję, by dołączyli do zespołu właśnie tworzącej się gazety "Siewodnia". Byłem najmłodszym uczestnikiem debaty. Zadałem pytanie, jak właściciel zabezpieczy swoje interesy. Czy nie boją się, że nie będzie umiał oddzielić robienia biznesu od wydawania gazety? Otrzymałem ostrą replikę od kolegi, byłego dysydenta, który dopiero co wrócił z Francji, jednego z ludzi tworzących nowe dziennikarstwo rosyjskie. Człowiek ten rzekł: "Za takie pieniądze nie warto się kłócić".

I w tej chwili rozwiały się wszystkie moje złudzenia na temat rodzącego się niezależnego dziennikarstwa rosyjskiego. A wcale nie byłem idealistą. Stało się dla mnie jasne, że każdy z nas ma swoje miejsce w branży dziennikarskiej, do chwili, w której właściciele mediów nie dogadają się ze sobą i z państwem. A potem nastąpi czas kameleonów - ludzi, którzy adoptują się do wszystkich warunków, i dla mnie miejsca już zabraknie. Wraz ze wszystkimi naszymi czytelnikami, telewidzami i słuchaczami, wszyscy będziemy musieli funkcjonować w niszy.

Kogoś może zdziwić, że w głównych rosyjskich mediach pojawiają się młodzi dziennikarze, którzy z pewnością nie mogą pamiętać czasów Związku Radzieckiego, a mówią i piszą jak najbardziej lojalni reżimowi dziennikarze z tamtej epoki. Dzieje się tak, bo system stworzony w chwili gdy zaprzyjaźnieni z państwem oligarchowie przejmowali media, funkcjonuje do dziś - młodzi dziennikarze wchodzą weń i szybko dostosowują się do otoczenia właśnie jak kameleon. Wiedzą, że jeśli chcą żyć wygodnie, kupić w Moskwie mieszkanie, samochód i jeździć na urlop do Egiptu - muszą wykonywać polecenia, które często sprzeczne są z etyką dziennikarską. Dlaczego? Bo... za takie pieniądze nie warto się kłócić.

Tłumaczenie Małgorzata Nocuń

Witalij Portnikow jest komentatorem rosyjskiej sekcji "Radia Swoboda", dziennikarzem telewizyjnym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2011