Co nam się podoba

Ta książka przykuwa najpierw uwagę mnóstwem świetnych ilustracji. Gdy zajrzymy na stronę czwartą, dowiemy się, że u jej początków był CD-ROM wydany w 2002 r. Wiadomość ta była, dla mnie przynajmniej, pocieszająca.
 /
/

Wciąż słychać, że książka elektroniczna wyprze wkrótce papierową, a tu proszę: płytka z materiałami wyświetlanymi na ekranie komputera jednak nie wystarczyła i zdecydowano się na potężny tom, ważący w przypadku polskiej edycji blisko półtora kilograma (sprawdzałem!), jako że dla uzyskania dobrej jakości reprodukcji użyto papieru o stosownej gramaturze...

Drugim elementem zwracającym uwagę jest oczywiście nazwisko redaktora, a ściślej - współautora. Autorstwo poszczególnych rozdziałów podzielili bowiem między siebie Umberto Eco i Girolamo de Michele, oni także zajęli się wyszukiwaniem cytatów filozoficznych i literackich, które wspomagają ich wywód. O tym, że Eco nie jest tylko - a może nie przede wszystkim - powieściopisarzem, autorem “Imienia róży", “Wahadła Foucaulta" czy “Baudolina", lecz także historykiem estetyki, socjologiem, teoretykiem mediów, filozofem, semiotykiem czy wreszcie felietonistą, czytelnik polski już wie. Przypomnijmy więc tylko, że wśród spolszczonych już tytułów Eco znajduje się między innymi praca zatytułowana “Sztuka i piękno w średniowieczu".

***

Ujęta w siedemnaście rozdziałów “Historia piękna" to przedstawione w porządku chronologicznym i ograniczone do kręgu kultury zachodniej dzieje upodobań estetycznych, od starożytnej Grecji po świat nam współczesny i “piękno mediów" (tak zatytułowany jest rozdział ostatni). “Jest to historia piękna, nie historia sztuki ani literatury czy muzyki - tłumaczy Eco we wprowadzeniu - a zatem rozmaite powstające na przestrzeni wieków koncepcje dotyczące sztuki cytowane tu będą tylko wtedy, kiedy ustanawiają pewien związek między sztuką a pięknem". Ich przywoływaniu służą wspomniane już, czasem dość obszerne fragmenty z dzieł filozofów, teologów, mistyków, estetyków, historyków sztuki, krytyków i pisarzy, od Homera i Platona po Franza Kafkę i Rolanda Barthesa. Nie chodzi też o próbę odtworzenia jakiegoś uniwersalnego ideału piękna właściwego Zachodowi Europy, ale raczej o pokazanie, że zmieniał się on stosunkowo często i niekiedy bardzo radykalnie.

W koncepcję książki wprowadza nie tylko Eco swoim słowem wstępnym, służy temu także jedenaście tematycznych tablic porównawczych: “Naga Wenus", “Nagi Adonis", “Wenus ubrana", “Ubrany Adonis", “Oblicze i włosy Wenus", “Oblicze i włosy Adonisa", “Maria", “Jezus", “Król", “Królowa" i “Proporcje" (zabrakło hasłowego choćby uwzględnienia tematu “natura"). Oglądamy jakby kadry z jedenastu filmików: ten o “Nagiej Wenus" zaczyna się od paleolitycznej figurki z Willendorfu, by przez Afrodytę z Knidos, wyobrażenia Wenus Botticellego, Giorgione’a, Tycjana i Vélazqueza, “Maję nagą" Goi, “Paulinę Borghese" Canovy, “Olimpię" Maneta, “Wielką Driadę" Picassa i “Salome" Klimta dojść do... fotografii Brigitte Bardot i Moniki Bellucci, “Oblicze i włosy Adonisa" otwiera głowa Sargona Wielkiego z muzeum w Bagdadzie, zamyka zaś podobizna ekscentrycznego koszykarza Dennisa Rodmana, “Król" to zarówno faraon Echnaton czy “Franciszek I" Cloueta, jak i John F. Kennedy oraz... właściciel koncernu Fiat Giovanni Agnelli.

Skąd te dziwne zestawienia? Dlaczego fotografie aktorek, modelek, polityków i przemysłowców zamykają dzieje piękna ucieleśnionego wcześniej w arcydziełach sztuki? Ano dlatego, że zdaniem Eco “pierwsza połowa XX wieku, a najdalej lata 60. tego stulecia były teatrem dramatycznej walki pomiędzy pięknem prowokacji a pięknem konsumpcji", później zaś kanony mody, “ideały piękna proponowane przez świat komercyjnej konsumpcji, przeciwko któremu przez ponad pół wieku walczyła sztuka awangardy", podbiły za sprawą mass mediów także i tych, którzy zwiedzają wystawy sztuki awangardowej czy uczestniczą w happeningu. Zapanowała “orgia tolerancji i całkowitego synkretyzmu, absolutny i niepohamowany politeizm piękna". Konstatacja, która jednych uraduje, innych zasmuci.

Z właściwym tekstem splecione są nierozdzielnie reprodukcje dzieł sztuki. Zwykle chodzi o uznane arcydzieła, czasem jednak - jak w przypadku niezwykłej urody miniatur z VIII wieku zdobiących dzieło Beatusa, opata asturyjskiego klasztoru w Liébanie - reprodukcje te będą dla wielu stanowić odkrycie. Oglądając je pamiętajmy tylko, że nie zachowują wzajemnych proporcji oryginałów, a że w podpisach wymiarów dzieł nie podano, laik może zostać wprowadzony w błąd: na przykład monumentalne “Nawrócenie świętego Pawła" Caravaggia z rzymskiego kościoła Santa Maria del Popolo ma tu wielkość dwóch znaczków pocztowych, natomiast kameralny (i bardzo zresztą osobliwy) obrazek XVIII-wiecznego wenecjanina Pietra Longhiego “Przyjęcie" zajmuje całe dwie strony. Ale to nie zarzut wobec wydawców... (Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2005, s. 438. Przeł. Agnieszka Kuciak.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2005