Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pomyślmy, co zwykły chrześcijanin mógłby dzisiaj powiedzieć swoim niewierzącym kolegom i koleżankom? Jakich argumentów i jakich obrazów mógłby użyć, aby pokazać wielkość Ewangelii i codzienność życia wspólnoty Kościoła?
W 1436 r. szczęśliwym przypadkiem w Konstantynopolu został odkryty rękopis zawierający różne teksty pochodzące z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Pomiędzy nimi znajdowało się tajemnicze dzieło, klasyfikowane dzisiaj jako przynależące do literatury apologetycznej, „Do Diogneta”. Tekst powstał na przełomie II i III wieku, zapewne w Egipcie, ale wymienia się również Azję Mniejszą bądź Rzym. Nieznany nam autor nieznanemu również poganinowi, Diognetowi, wykłada nie tylko zasady chrześcijańskiego życia, ale także prawdy wiary. Poniższy fragment doskonale wprowadza nas w klimat dyskursu.
„Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, z własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują”.
Zwyczajność życia chrześcijańskiego jest chyba czymś najlepszym, co dzisiaj wierzący może dać niewierzącemu światu. Nic w tym niezwykłego, że prowadzimy życie pobożne – w sumie jesteśmy bardzo, bardzo normalni. O wiele jednak bardziej interesująca jest motywacja, która przyświeca chrześcijanom: skąd oni to wszystko mają? W dalszej części tekstu autor wyjaśnia podstawy naszej religii: wiarę w jednego Boga, który z miłości do człowieka zesłał Syna, aby Ten stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał; że Ten Syn przyjdzie na sąd... Czy dzisiaj, kiedy nasze emocje rozpalają dyskusje na temat moralności, komunii dla osób pozostających w związkach niesakramentalnych, aborcji, homoseksualizmu... – nie byłoby właściwe postąpić tak, jak to uczynił autor „Do Diogneta”? Przypomnieć sobie teologię dogmatyczną, która przecież nie mówi o abstrakcyjnych prawdach, ale o niewyobrażalnym dziele miłości podjętym przez Boga dla zbawienia każdego człowieka? Czy wobec takich tajemnic człowiek może pozostać obojętny? A gdy się nimi przejmie na serio, to pewnie wtedy także i kwestie moralne same jakoś w nas się ukształtują w sposób właściwy dla tradycji katolickiej.
„Do Diogneta” naucza nas dzisiaj nie tylko przez swą literę, ale także przez dzieje samego rękopisu; on bowiem, przetrwawszy szczęśliwie niemal 17 wieków, został zniszczony podczas pożaru wywołanego artyleryjskim ostrzałem Strasburga podczas wojny prusko-francuskiej w 1870 r. W świetle tego, co wyżej powiedziano, czy nie jest to dla nas wszystkich przestroga? ©
O. SZYMON HIŻYCKI (ur. 1980) jest opatem klasztoru benedyktynów w Tyńcu, patrologiem i badaczem początków monastycyzmu.