Chopin na płytach. Część II: Romantyk

Druga część wyciągu z Chopinowskiej dyskografii to już dojrzałość kompozytora - Scherza i Ballady, Fantazja f-moll i wielkie Polonezy.

27.07.2010

Czyta się kilka minut

Każdy utwór ma swój indywidualny charakter, należy więc przyglądać im się oddzielnie - choć przyjęło się często wydawać je w kompletach. Z zestawów warto sięgnąć po Scherza z Ivo Pogoreliciem (DG), bardziej refleksyjnym Światosławem Richterem (różne edycje) i dramatycznym Samsonem Fran­çoisem (EMI). W Balladach natomiast znowu po Françoisa, Richtera (Praga i in.), energicznego, precyzyjnego klasyka Roberta Casadesusa (Sony), a dla odmiany - po współczesnego Nelsona Goernera, na instrumencie historycznym (NIFC).

Najwcześniejsze jest I Scherzo h-moll, pisane w Wiedniu, w czasie, gdy przyjaciele Chopina walczyli w powstaniu listopadowym. Tutaj zapewne kryje się źródło koncepcji tego utworu, mimo klasycznej budowy romantycznie kontrastującego emocje: huraganowe części skrajne z lirycznie wyśpiewaną kolędą "Lulajże Jezuniu" w części środkowej. Oszałamiająco oddał to w swym nagraniu Pogorelić, koniecznie trzeba też jednak sięgnąć po Artura Benedettiego Michelangelego - i to najlepiej po oba jego późne, przepojone bólem zapisy (z Londynu i Bregencji, wyd. Aura), z rozpaczliwym krzykiem oktaw przerywających pasaże. Scherzo h-moll należało do ulubionych utworów Wladimira Horowi­tza (na płytach Sony i DG), obok którego również nigdy nie można przejść obojętnie, podobnie jak obok równoważącej dramat i lirykę wspomnianej kreacji Richtera czy całkowicie odmiennego, konstruktywistycznego, potężnego Claudia Arraua z lat 50. (różne edycje; późniejsze nagrania dla Philipsa rozczarowują). Transcendencją szokuje historyczne nagranie Józefa Hof­manna (VAI), podobnie jak odnalezione niedawno, drapieżne Williama Kapella (RCA-Sony), natomiast w czystej refleksji nad wszystkimi góruje bardzo sędziwy Mieczysław Horszowski (BBC).

II Scherzo b-moll, wystrzelające z tajemniczych pomruków w basie, to przede wszystkim znów Benedetti Michelangeli (i tutaj szczególnie polecić wypada jego najwcześniejsze nagrania, Aura), ale także demoniczna Martha Argerich (DG) czy jak zwykle konstruktywistyczny, ale imponujący Arrau (znowu z 1952 r.). W III Scherzu cis-moll, uderzającym motoryką zderzoną następnie z motywem chorałowym, króluje dynamiczna i sprężysta Argerich (znakomity w tym stylu jest też Pogorelić, a wszystkim przyświeca stalowy, ale głębin sięgający wzór młodego - 1932 r. - Arraua, wyd. np. Ward Marston; doskonała jest też jego kreacja monumentalna z 1953 r.), lecz jeśli ktoś chce dotknąć tutaj tajemnicy, musi znaleźć szeptane i śpiewane historyczne nagranie Simona Barera (APR) - takiego misterium nie tworzy nawet skłaniający się ku refleksji Richter.

Wreszcie ostatnie, najbardziej może zagmatwane Scherzo E-dur. Potrzeba tym razem mądrości Światosława Richtera, by oddać całą jego doskonałość - subtelność efektownych pasaży, prosty czar środkowego nokturnu, skomplikowany porządek kompozycji. Nawet znakomity, odkrywający w tym utworze niezwykłe bogactwo Samson François (EMI) przegrywa z tą dopracowaną, dojrzałą wizją. Pogorelić z powodzeniem stawia na kapryśność, Shura Cherkassky (BBC) potrafi czarować subtelnością i przejrzystością, podobnie jak śpiewny Benno Moi­seiwitsch (APR). Dojrzałością zaskakuje fantastyczna pianistycznie koncepcja młodego Horowitza (różne edycje).

Obok Scherz stoją narracyjne Ballady - forma zainaugurowana przez Chopina. Już jednak I Ballada g-moll przynosi niezliczoną ilość wielkich interpretacji. Znowu nie da się wskazać wersji "jedynej": olimpijski Benedetti-Michelangeli (DG, Aura i inne), krystaliczny Arrau (z 1952 r.), wnikliwy Richter lub Casadesus czy też porywający Emil Gilels (różne edycje) albo Martha Argerich (DG), a może któreś z przebogatych, rozgadanych wręcz nagrań Horowitza (np. ze słynnego recitalu z 1965 r., Sony)? Wśród historycznych rejestracji mamy tutaj też wyjątkowego Hofmanna, szokującego precyzyjnym "odromantycznieniem", oraz Simona Barera (APR) - sięgającego od liryki do potęgi. Perełkę wreszcie dostarczyło nowe nagranie w serii "Real Chopin" NIFC - Nelson Goerner odkrył cuda na zabytkowym instrumencie Pleyela.

Łatwiej nieco będzie z dwoma dalszymi Balladami. W prostszej Balladzie F-dur zwróćmy uwagę na epatującego niesamowitością Richtera (różne edycje); przejrzystością i naturalnością czaruje Artur Rubinstein (RCA), precyzją narracji Robert Casadesus (Sony), śpiewnością - jak zwykle - Moiseiwitsch (Naxos). Ballada As-dur skłania się zazwyczaj ku sentymentalizmowi - chyba że gra ją Sergiusz Rachmaninow (RCA), w zwolnieniach odnajdujący refleksję, a w śpiewności czysty liryzm. Wśród wielu innych znakomitych interpretacji (gdyż długo była najpopularniejsza) najbardziej specjalne, taneczne rysy odkrywa legendarny Ignacy Friedman (Pearl, Naxos), największy śpiewak wśród pianistów. Dramatycznie kształtowali narrację Guiomar Novaes (Vanguard) czy François, z wrażliwością, ale też blaskiem i mocą budował ją młody Arrau (rok 1938, różne edycje), ciepłej łagodności nie krył Cherkassky (BBC).

W ostatniej Balladzie f-moll interpretator zmierzyć się musi z narracją rozwijającą się stopniowo i polifonicznie, sięgającą od delikatnej prostoty po metafizykę tajemniczego zakończenia-cody. Sztuką jest umieszczenie w toku starannie budowanego dzieła wszystkich odsłon dramatu. Potrafiła to z pewnością Novaes (Vanguard), podobnie Richter, fascynujący na koniec rozczytaniem zagadkowej cody. Mnogością i barwnością ukazanych wątków porywa Samson François i zdyscyplinowany, prędki Robert Casadesus, także subtelnie rozgrywający plany Solomon. Na wyśpiewaniu Ballady skupia się Moiseiwitsch (niestety, trzeba dużo samozaparcia, by odkryć niebotyczny geniusz interpretacji Ignacego Tiegermana, wyd. Arbiter, zmasakrowany przez rozmagnesowaną archiwalną taśmę…), wspaniałym konstruktorem jest Arrau z lat 50., szczególnie ciekawie tę stronę eksploruje także Ivan Moravec (Vox). Wielbicieli ma również logiczne, potoczyste nagranie Krystiana Zimermana (DG). Niezapomnianą lekcją jest wyjątkowa kreacja Hofmanna, precyzyjnie rysująca wieloplanowe frazy, prowadzące do potężnych kulminacji (1938 - Casimir Hall Recital, wyd. Marston).

Inaczej, zdecydowanie sekwencyjnie, narracja poprowadzona została w innym utworze - rozbudowanej Fantazji f-moll. Od najwcześniejszych czasów nikt nie miał wątpliwości, że odbija się tu tragiczny los Polski - co nie ułatwia zadania pianistom. Szczególny majestat i potęgę uzyskał w roku 1960 Claudio Arrau (EMI) - nikt inny nie potrafił nadać tej muzyce tak monumentalnego i imponującego charakteru. Przy tym spiżowym arcydziele płytkie zdają się nawet takie ujęcia, jak Benedettiego, a bardziej jeszcze Rubinsteina czy Solomona, broni się jednak epicki wymiar Alfreda Cortota, Françoisa, Novaes lub Yves’a Nata (EMI), a pociąga temperament Johna Ogdona (EMI) albo żywa indywidualność sprężystego Horowitza (z prywatnych nagrań, RCA). Przede wszystkim nie można jednak przegapić wstrząsającej, emocjonalnej wizji Myry Hess (APR).

Polonezy - podobnie jak Mazurki - Chopin pisał przez całe swoje życie. Bardzo wcześnie też tworzy w nich specyficzny, patetyczny idiom - procesyjnie demonstrowany heroizm.

Za doskonały komplet Polonezów nie bez racji uchodzi nagranie Artura Rubinsteina (RCA); potężny Witold Małcużyński czy wykalkulowany Maurizio Pollini nie oddają równie wiele z ich bogactwa. Jeśli jednak chcieć przeżyć indywidualizm każdego z utworów, znowu należy oderwać się od kompletu. Już np. wczesny Polonez es-moll z op. 26 istnieje w nokautującej interpretacji Józefa Hofmanna (co z tego, że można zarzucać mu dodawanie oktaw w basie?). W Andante spianato i Polonezie brillante Es-dur zacząć trzeba od łagodnego wstępu, gdzie ideałem jest apolliński Benedetti Michelangeli, wspaniały także w fajerwerkowym Polonezie (prostota jest zawsze najtrudniejsza; najlepsze chyba nagranie z koncertów watykańskich). Sławny Polonez A-dur ma dwie interpretacje doskonałe: drapieżny Horowitz z punktu porywa (Sony), a idealną harmonią czaruje Gilels (DG). Wysmakowaniem pociąga też Ogdon (EMI), a Hofmann niesamowicie ukazuje quasi-teatralne oblicze utworu (Marston). Niezwykły, zawiły i przenoszący w metafizykę Polonez fis-moll to niewątpliwie domena Horowitza (z 1968 r., Sony), natomiast wielki Polonez As-dur to znowu nadmiar wspaniałości. Dzisiejszym ideałem jest zapewne dynamiczna Argerich (i słusznie!), jednak zwróćmy uwagę na parę nagrań wyjątkowych: wielokrotnie reprodukowany triumfalny bis Rubinsteina z Warszawy (1960, m.in. Polskie Nagrania) i historycznego Cortota (Naxos), którego barwność i wdzięk przywraca całą świeżość tej zgranej do imentu muzyce. Nie zapominajmy przy tym, że był to także jeden z popisowych numerów Horowitza, a grali go wszyscy - czyli również Friedman, Josef Lhévinne czy też wizjonerski Władimir Sofronicki albo znowu zaskakująco znakomity i imponujący rozmachem Ogdon.

Jakub Puchalski (ur. 1973) jest krytykiem muzycznym i historykiem kultury, wykładowcą UJ.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Kwartalnik Chopinowski 2 (31/2010)