Chłopaki wytłukli bandytów

Na rosyjskim Kaukazie wciąż trwają wojny, panuje bezrobocie i korupcja. W krajach, które mogłyby czerpać dochody z turystyki, nie ma nadziei na zmiany.

   Czyta się kilka minut

Na moskiewskim lotnisku Wnukowo trwa odprawa pasażerów lecących do Mineralnych Wód-Minwody są stolicą kaukaskich kurortów, leżą w Stawropolskim Kraju na przedgórzu rosyjskiego Kaukazu. Do bramki kontrolnej podchodzą turyści, narciarze, górale wracający do domu. Oficer ochrony sprawdza podróżnych detektorem. Te nadzwyczajne środki bezpieczeństwa wprowadzono po tym, jak 24 sierpnia 2004 dwie czeczeńskie terrorystki, Nagajewa

i Dżebirchanowa, wniosły na pokład dwóch tupolewów heksogen - materiał wybuchowy silniejszy od nitrogliceryny. Już w powietrzu Czeczenki wysadziły obie maszyny w odstępie paru minut. Zginęło 89 osób. Prasa pisała o “rosyjskim 11 września". Jak później ustalono, terrorystki przeszły pomyślnie odprawę dzięki łapówce zapłaconej dwóm pracownikom z obsługi lotniska Domodiedowo. Parę dni później rozegrała się tragedia w Biesłanie.

Kwesta na obiadek

Port lotniczy na obrzeżach kurortu: po posadzce krążą gołębie, leniwie wylegują się koty. W bocznej salce oficerowie ochrony siedzą za zadymionym stolikiem, suszoną rybę popijają wódką. Przed wejściem na górali czekają całe rodziny. Na moskwiczan “menty", jak w Rosji określa się policję. To dla nich dobra okazja do zarobku. Można się do czegoś przyczepić, wykazać brak dokumentu. Młody narciarz miał pecha. Gdy wylądował na Kaukazie mocno wstawiony i z kolorową, ogromną torbą Rossignola, funkcjonariusze natychmiast wzięli urlopowicza na prawierku, czyli kontrolę.

Turystów osaczają taksówkarze. Oferują kurs pod sam Elbrus - najwyższą górę Europy (5642 m n.p.m.) i serce rosyjskiego narciarstwa. Najpierw trzeba jednak przejechać przez posterunek milicji, gdzie od każdego kursu kierowca zostawia 100 rubli.

Mamy szczęście - pada deszcz, mundurowi pochowali się do środka. Taksówkarz naciska pedał gazu do końca, szepcząc pod nosem “szybko, szybko", i łukiem omija betonowe zapory. Na cały regulator puszcza kaukaski hit “Pijemy za Kaukaz" i uradowany z oszczędności rusza w drogę do Kabardyno-Bałkarii. Samochody z narciarzami zatrzymuje się na każdym posterunku. Niedaleko Elbrusa, w dolinie Baksanu milicjant krótko tłumaczy, dlaczego bierze pieniądze: “na obiad chociaż daj". Sytuacja ekonomiczna Kaukazu Północnego jest katastrofalna - szaleje bezrobocie, korupcja, bandytyzm. Za nimi przyszły: narkomania i prostytucja.

Konflikt czeczeński odczuwa się poza granicami zbuntowanej republiki. Po drodze pod Elbrus zrujnowane, na wpół opuszczone miasteczka. W Tyrnauzie działał w czasach radzieckich olbrzymi instytut naukowy prowadzący prace badawcze nad kaukaskimi minerałami. Upadł wraz z ZSRR, majątek rozkradziono, okolica została bez pracy. Dwupokojowe mieszkanie z meblami kosztuje tu 300 dolarów. Dlatego pojawili się uchodźcy z Czeczenii Armenii, a nawet z Tadżykistanu.

Putinka, "żeby się łatwiej golić"

Rosyjscy turyści nie czują się na Kaukazie jak u siebie w domu. W marcu ugrupowanie mudżahedinów Kabardyno-Bałkarii “Jarmuk" groziło na łamach portalu Kavkazcenter, że będzie zabijać narciarzy w okolicy potężnej góry. “Jarmuk", uznający zwierzchność czeczeńskiego terrorysty Szamila Basajewa, podjął taką decyzję po tym, jak zbłąkany narciarz odkrył ich górską bazę, po czym zameldował o tym rosyjskiemu wojsku. Helikoptery ostrzelały ich prawie natychmiast.

- My jesteśmy ich pieniędzmi - mówi Dimitrij z Moskwy. - Jak przestaniemy przyjeżdżać, to czarnodupcy zostaną bez grosza. Innego zdania jest Aleksander - Rosjanin z Nalczyka, stolicy republiki Kabardyno-Bałkarskiej: - Naszym władzom zależy na stanie zagrożenia. To jest taka wojenka ekonomiczna - tłumaczy. - W styczniu służby specjalne namierzyły w Nalczyku lidera “Jarmuka" wraz z żoną, dzieckiem i paroma terrorystami. Ukrywali się w zwykłym mieszkaniu w bloku. Można było wrzucić przez okno parę granatów z gazem i brać ich jeszcze ciepłych. Ale nie u nas. Jak pisał XIX-wieczny poeta rosyjski Fiodor Tiutczew, “Rosji umysłem nie zrozumiesz". Trzeba było okrążyć całą okolicę setkami żołnierzy specnazu i omonu, wytoczyć działa, czołgi, puścić w ruch helikoptery, zniszczyć cały budynek mieszkalny. A po co? - oburza się Sasza. - A po to, żeby wypisać lewe rachunki na operację, ściągnąć z Moskwy pieniądze niby na ogromne środki, a potem napakować sobie nimi prywatne kieszenie.

Asłan, który brał udział w oblężeniu w Nalczyku, teraz ochrania bazę turystyczną pod Elbrusem w miejscowości Terskol. Ochrania, choć ledwo trzyma się na nogach. Dzień wcześniej skończył 32 lata i rano, żeby sobie ulżyć, nalał szklankę “Putinki" - popularnej na Kaukazie wódki. - Nie ma już w republice żadnego zagrożenia - twierdzi. - Chłopaki wytłukli już wszystkich bandytów.

Nalewa kolejną szklankę Putinki, “żeby się łatwiej ogolić".

Cwaniaki z Nalczyka

Bałkarzy, którzy żyją w górzystych rejonach republiki, nie przejmują się groźbami “Jarmuka". Mają własne problemy. Na wiosnę schodzi masa groźnych lawin. Choć okoliczne służby strzelają do nich co dzień rano z armat, i tak masy śniegu wyrządzają wiele szkód. Ostatnio lawina zeszła aż do rzeki Baksan w środku doliny, zmieniła jej bieg i zatopiła wiele gospodarstw wraz z bydłem i owcami. Te, które zostały, są trzebione przez wilki i szakale.

Są też problemy z władzami republiki. Ich trzon w Nalczyku tworzą Kabardyjczycy, których jest aż 48 proc. Bałkarów tylko 9. Niesnaski istnieją od lat. W 1944 roku na rozkaz Stalina Bałkarów, podobnie jak Czeczenów, Inguszy i Czerkiesów, zesłano na stepy Kazachstanu. Zostali oskarżeni o wspieranie hitlerowców. Ich auły zajęli Kabardyjczycy z nizin. Bałkarzy przekonali się o tym po powrocie w czasie Chruszczowowskiej odwilży.

- Teraz nas straszą, że odbiorą wybudowane własnymi rękami hoteliki, restauracje, sklepy. Że pobudowaliśmy je nielegalnie - tłumaczy Chamzat, właściciel jednej z restauracji. Ale my weźmiemy przykład z honorowych Czeczeńców i obronimy naszą ziemię. Niech lepiej siedzą w tym swoim Nalczyku - dodaje. - To stolica i centrum korupcji.

Parę lat temu w góry przyjechali francuscy inżynierowie z Alp. Postawili nowe słupy pod wyciąg na Elbrus i dali władzom 5 mln dolarów na zbudowanie kolejki i infrastruktury. Słupy straszą i szpecą górę do dziś, a pieniądze zniknęły. Francuzi chcieli podać władze do sądu, co wywołało śmiech strony rosyjskiej. “A podawajcie" - odpowiedzieli, wiedząc, że włos im z głowy nie spadnie. Na stokach doliny wyrosły za to luksusowe wille - warownie z kilkumetrowymi murami i kamerami u wrót. Odpoczywają w nich biznesmeni z kabardyjskiej stolicy.

Delta miękka jak snickers

Pod recepcją hotelu Kaukaz w Minwodach siedzi dwóch zmęczonych chłopaków w dresach. Na stole sześć pustych butelek wódki “Parliament". Dima i Pietia są oficerami specnazu - kontraktowymi żołnierzami walczącymi w Czeczenii za 1000 euro tygodniowo. Przyjechali tu, aby oddać cześć koledze, który poległ w czeczeńskich górach w 2001 roku. Z dumą wyciągają rewolwery. Pokazują armijne tatuaże z orłem. Odradzają przyjazdy na Kaukaz i wtykanie nosa w nie swoje sprawy, jak “pederasta Babicki" [Andriej Babicki jest dziennikarzem opozycyjnego “Radia Svoboda", otwarcie krytykuje poczynania armii federalnej w republice - red.]. Niedługo zlikwidują czeczeńskich terrorystów, choć sprawę przyspieszyłaby bomba atomowa. Na koniec wezmą się za amerykańską “Deltę". Zgniotą ją jak snickersa, którego Pietia łamie na pół.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2005