W obronie granic

Na południowym Kaukazie, w Gruzji czy Armenii, uliczne rewolucje są codziennością. Na północnym, rosyjskim Kaukazie jest to rzecz niespotykana. A jednak w maleńkiej Inguszetii ludzie odważyli się wyjść na ulicę i żądać dymisji swojego przywódcy.
w cyklu STRONA ŚWIATA

19.10.2018

Czyta się kilka minut

Ingusze w śródmieściu stołecznego Magasu przez dwa tygodnie domagali się unieważnienia układu o zmianie granicy z Czeczenią, przeprowadzenia plebiscytu i dymisji swojego przywódcy Jewkurowa. 11.10.2018 r. / Fot. Maksim Blinov/SPUTNIK Russia/East News
Ingusze w śródmieściu stołecznego Magasu przez dwa tygodnie domagali się unieważnienia układu o zmianie granicy z Czeczenią, przeprowadzenia plebiscytu i dymisji swojego przywódcy Jewkurowa. 11.10.2018 r. / Fot. Maksim Blinov/SPUTNIK Russia/East News

Powodem oburzenia Inguszów był targ, jakiego pod koniec września ich przywódca Junus-bek Jewkurow dobił z przywódcą sąsiedniej Czeczeni Ramzanem Kadyrowem. Nie uprzedzając o niczym rodaków, Jewkurow zgodził się na wytyczenie na nowo miedzy, rozdzielającej obie republiki, a także na wymianę przygranicznych ziemi. Czeczeni odstąpili Inguszom pola uprawne i pastwiska nad Terekiem, a w zamian Ingusze oddali im porośnięte lasami, bezludne ziemie na górzystym południu. Inguskie władze zapewniały rodaków, że oddając nieużytki za grunty orne dokonali niezwykle korzystnej wymiany. Geodeci, którzy obejrzeli poprawione mapy szybko jednak odkryli, że Ingusze dostali od Czeczenów nieco ponad tysiąc hektarów ziemi, za to oddali sąsiadom aż trzydzieści tysięcy hektarów, na których w dodatku znajdują naftowe złoża, a także inguskie wieże z kamienia, symbole ich historii, tradycji i narodowej tożsamości.

Ziemia się kurczy

Półmilionowa Inguszetia jest najmniejszą z kaukaskich krain (pozostałe to Dagestan, Czeczenia, Kabardyno-Bałkaria, Karaczajo-Czerkiesja i Adygeja). Jej granice, wschodnią od zachodniej, dzieli odległość około 70 kilometrów. Z północy na południe jest dwa razy dłuższa. Być może właśnie dlatego, że mają tak niewiele własnej ziemi, Ingusze tak bardzo ją sobie cenią. Tym bardziej, że doświadczenie nauczyło ich, że z każdą dziejową burzą ich terytorium kurczy się coraz bardziej.

Sto lat temu, jeszcze przed rewolucją bolszewicką, korzystając z pierwszej zapaści rosyjskiego imperium, Ingusze, ich sąsiedzi i bracia Czeczeni, a także Czerkiesi, Kabardyjczycy, Osetyjczycy, Karaczajowie i Bałkarzy, górale z Dagestanu, a także Nogajowie z podkaukaskich stepów skrzyknęli się i ogłosili powstanie niepodległej Republiki Górskiej. Podbita w 1920 roku przez bolszewików, została znów wchłonięta przez rosyjskie imperium, noszące wówczas nazwę Związku Radzieckiego. Nowi przywódcy Kremla uznali, że aby zapobiec kolejnym buntom kaukaskich górali (na wojnach z Czerkiesami i partyzantami imama Szamila zeszła rosyjskim carom znaczna część XIX wieku), najlepiej będzie ich podzielić, skłócić, a ziemie pogrodzić tak, by spory o miedzę zajmowały górali bardziej niż myśl o kolejnym buncie przeciwko Kremlowi. Dotąd Ingusze nie martwili się groźbą utraty ziemi. Na Kaukazie wszyscy od zawsze wiedzieli co do kogo należy, kto skąd się wziął i kto do czego ma prawo. Ten odwieczny porządek rzeczy zakwestionowały wykreślane na Kremlu granice, stawiane płoty, przegrody i zasieki zmieniły to raz na zawsze.


STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o  tej części świata, która rzadko trafia na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty w cyklu są dostępne za darmo. CZYTAJ TUTAJ →


Inguszom najpierw wyznaczono własną republikę. Niedługo potem ich ziemie połączono z czeczeńskimi w jeden kraj. I tak mieli szczęście. Czeczenów uważają za braci. Niektórzy traktują ich jak  jeden naród Wajnachów, mający podobne obyczaje, tradycję, nawet mowę. Górali z zachodniego Kaukazu, zdziesiątkowanych w XIX-wiecznych wojnach Adygów, Moskwa nie potraktowała równie łaskawie ale rozdzieliła ich na trzy oddzielne republiki, a Czerkiesom i Kabardyjczykom kazała żyć razem z ich nieprzyjaciółmi, Karaczajami i Bałkarami.

W 1944 roku Ingusze, Czeczeni, Karaczajowie, Bałkarzy, a także Tatarzy krymscy i Turcy z gruzińskiej Meschetii stracili swoje ziemie. Stalin oskarżył ich o nielojalność i chęć sojuszu z hitlerowskimi Niemcami przeciwko Związkowi Radzieckiemu i rozkazał wywieźć wszystkich na Syberię i do Azji Środkowej. Z wygnania pozwolono im wrócić dopiero w 1957 roku. Kiedy Ingusze przyjechali do domu, dowiedzieli się, że pod ich nieobecność Moskwa odebrała im Rejon Podmiejski i oddała zachodnim sąsiadom, Osetyjczykom (kiedy w 1992 roku, po rozpadzie Związku Radzieckiego, Ingusze próbowali go odzyskać siłą, zostali pobici, a w granicznej wojnie zginęło ponad pół tysiąca ludzi).

Rozpad Związku Radzieckiego oznaczał dla Inguszów konieczność ponownego wytyczenia granic. Czeczeni, ich współobywatele i bracia postanowili ogłosić niepodległość tak jak sąsiedzi z południowych zboczy Kaukazu: Gruzini, Azerowie i Ormianie. Namawiali do buntu i Inguszów, ale ci przelękli się Kremla, który straciwszy kraje bałtyckie, Ukrainę, Białoruś, Mołdawię, Azję Środkową i Południowy Kaukaz, odgrażał się, że więcej nikomu ustępować nie myśli. Czeczeni zapłacili za rebelię dwiema wojnami (1994-96 i 1999-2009), w których zginęło prawie ćwierć miliona ludzi, a kraj został zrównany z ziemią. Zanim jednak rzucili wyzwanie Rosji, w 1993 roku oddzielili swoje ziemie od inguskich i wytyczyli granicę między terytoriami, które dotąd uważali za wspólne. Stłumiwszy bunt Czeczenów, Rosja na powrót przyłączyła ich kraj do swojego państwa. Inguszetia pozostała już jednak oddzielną republiką, oddzieloną od sąsiadów naprędce wytyczoną granicą, którą we wrześniu Kadyrow i Jewkurow postanowili poprawić.

Protesty i skargi

Inguszów wzburzył nie tyle sam pomysł zmiany granicy, co sposób w jaki została ona przeprowadzona. Nie mają pretensji do Czeczenów, ani wrażenia, by nastawali oni na ich ziemie. Za nie do przyjęcia uznali postawę urzędującego od dziesięciu lat Jewkurowa, który targu inguskimi terytoriami dobił na własną rękę, bez konsultacji z obywatelami czy choćby rodową starszyzną. Ogłosił w dodatku, że inguski parlament zatwierdził jego decyzję, chociaż większość posłów przysięga, że głosowało przeciwko wymianie ziemi.

Inguszów drażni też czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow, wyniesiony do władzy przed dwunastoma laty przez rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Stając na czele prorosyjskich władz w Groznym, Kadyrow obiecał Putinowi, że zaprowadzi w Czeczenii pokój i porządek. Otrzymał w zamian wolną rękę i hasło dostępu do rosyjskiego skarbca. Zaprowadził w Czeczenii bezwzględną dyktaturę, a za kremlowskie pieniądze odbudował ją z wojennych zniszczeń. Będąc pewnym putinowskiego poparcia, zaczął uważać się za pana i władcę całego Kaukazu, dyktował swoją wolę i warunki sąsiadom. Od dawna zgłasza pretensje do Chasaw-jurtu i okolic, niegdyś czeczeńskich ziemi, oddanych przez Rosję w 1944 roku Dagestanowi. Od dawna domagał się też od Inguszów, by oddali Czeczenom osadę Arszty i przygraniczne tereny. Kiedy Ingusze zaprotestowali przeciwko nowej granicy, Kadyrow groził im, że jeśli chcą wojny, to z radością ją im przyniesie.

Ingusze nie ulękli się gróźb, wyszli na ulicę i w śródmieściu stołecznego Magasu przez dwa tygodnie domagali się unieważnienia układu o zmianie granicy z Czeczenią, przeprowadzenia w tej sprawie plebiscytu i dymisji swojego przywódcy Jewkurowa. Władze, które gdzie indziej w Rosji zwykle wzywają policję, by rozpędziła protestujących, w Inguszetii wstrzymały się od użycia siły, a nawet zezwoliły demonstrantom na antyrządowe wiece. Nakazały przerwanie protestu w drugiej połowie października, by nie zakłócić przygotowań do Światowego Kongresu Inguszów, zwołanego na przełom października i listopada. Po zjeździe demonstranci zamierzają wrócić do stolicy i protestować, aż układ o wymienia ziemi zostanie unieważniony.

Ingusze napisali skargę do prezydenta Putina, pojechali do Piatigorska, gdzie mieści się stolica Północnokaukaskiego Okręgu Federalnego, ale kremlowski namiestnik Aleksander Matownikow odesłał ich z niczym. Powiedział, żeby ze skargami szli do sądów. Zdaniem prawników układ graniczny mogłyby unieważnić Trybunały Konstytucyjne. Czeczeński nie ośmieli się sprzeciwić Kadyrowowi, ale inguski już opowiedział się po stronie demonstrantów.

Władimir Putin milczał, a rządowe telewizje w Moskwie i Magasie, jak to rządowe telewizje, nie wspomniały o opozycyjnych wystąpieniach w Inguszetii ani słowem. Dopiero dwunastego dnia protestów Putin zadzwonił do Jewkurowa i zalecił mu spokój i cierpliwość. Na początku września rosyjski prezydent przedłużył panowanie Ingusza na trzecią kadencję i nawet gdyby stracił do niego zaufanie, nigdy nie odwołałby go na żądanie demonstrantów. Rosyjski przywódca niczego nie obawia się tak bardzo jak ulicznych rewolucji. Policja w Inguszetii oszczędziła demonstrantów, ale wysłannik Amnesty International został aresztowany, pobity i wygnany z kraju.

Kaukaz się przygląda

Do Inguszetii zjechali się też wysłannicy opozycyjnych partii i ruchów z całego Kaukazu. Przybyli, żeby wesprzeć inguską opozycję, ale przede wszystkim odkryć, jak udało się jej wyprowadzić wielotysięczny tłum na ulicę, dowiedzieć, dlaczego władze nie zdecydowały się na konfrontację. Jako pierwsi przyjechali Kabardyjczycy i Bałkarzy. We wrześniu doszło między nimi do nowego konfliktu (50 rannych, stu aresztowanych), który miejscowe władze wykorzystały, by jeszcze bardziej nasilić represje wobec opozycji. „Cały Kaukaz przygląda się wam, Inguszom” – powiedział na wiecu Kabardyjczyk Walery Chatażukow, miejscowy działacz opozycyjnej, rosyjskiej partii „Jabłoko”. Lokalni działacze „Jabłoka” należeli do przywódców inguskich protestów. – „Wasz protest jest rzadkim na Kaukazie przykładem jak obywatele potrafią się upomnieć o swoje prawa. Wszyscy mamy dość panowania przysyłanych nam z Kremla urzędników. A także tych w Moskwie, uważających nas za durną tłuszczę, której nie można powierzyć prawa wyboru swoich przywódców”. Na początku stulecia, w ramach umacniania władzy Kremla w Rosji, Putin zastrzegł prezydencki tytuł dla przywódcy rosyjskiego państwa, a także zniósł zwyczaj wyborów lokalnych prezydentów i gubernatorów – odtąd wskazuje ich gospodarz Kremla i wyznacza regionalnym parlamentom do zatwierdzenia.

Do Magasu przyjechali Dagestańczycy, coraz bardziej niezadowoleni z rządów Władimira Wasiljewa, wyznaczonego przed rokiem przez Kreml. Wasiljew, jako Rosjanin, człowiek z zewnątrz, spoza układów, miał zwalczyć chroniczną korupcję, kumoterstwo i klanowość miejscowej polityki. Energii starczyło mu na pół roku, mniej więcej do wyborów prezydenckich w Rosji (nie brak opinii, że wydana przez Wasiljewa wojna z korupcją była jedynie przedwyborczym przedstawieniem, mającym przysporzyć Putinowi wyznawców), po czym pozwolił, by do władzy wrócili przywódcy dagestańskich ludów i klanów, którzy od lat dzieląc między siebie przeżartą korupcją gospodarkę kraju.

Smutne perspektywy

Właśnie korupcja i pycha elit władzy, przepaść między ich bogactwem, a biedą, jaką klepie większość kaukaskich górali, powszechne bezrobocie i brak życiowych perspektyw dla młodzieży są dziś głównymi bolączkami północnego, rosyjskiego Kaukazu kojarzącego się głównie w wojnami, konfliktami etnicznymi i religijnym fanatyzmem.

Czeczeńskie powstanie zbrojne, które przerodziło się w świętą wojnę o zaprowadzenie na całym Kaukazie porządków kalifatu, nie było w stanie przeciwstawić się Rosji, która, aby zapewnić bezpieczeństwo podczas zimowej olimpiady w Soczi 2w 2014 roku, spacyfikowała kaukaskie wąwozy i zdziesiątkowała kaukaskich mudżahedinów. Wymykając się rosyjskiej obławie, kaukascy partyzanci uciekali do Syrii, gdzie zaciągali się do armii Państwa Islamskiego. Doświadczenie bojowe wymieniali za partyzancki żołd, łupy i dowódcze stanowiska. Szacuje się, że do kalifackiego wojska zaciągnęło się kilka tysięcy górali. Dziś, po rozbiciu samozwańczego kalifatu w Syrii i Iraku, rosyjskie władze obawiają się, że kaukascy dżihadyści mogą spróbować powrotu do domu.

Ale ataków terrorystycznych, do jakich wciąż, choć z rzadka, dochodzi w Czeczenii, Dagestanie, Inguszetii czy Karaczajo-Czerkiesji, dokonują nie weterani świętych wojen, lecz młodzi, których do przemocy popycha bieda, beznadzieja, tyrania lokalnych kacyków oraz nauki wpływowych zwłaszcza w Dagestanie konserwatywnych mułłów (spośród dagestańskich Awarów wywodził się imam Szamil i wszyscy XIX-wieczni imamowie, przywódcy kaukaskiego powstania).

Kaukaz jest najbiedniejszą z rosyjskich prowincji, a trzymilionowy Dagestan, największa i najludniejsza z kaukaskich republik jest jednocześnie spośród nich najbiedniejszą. Żyje praktycznie z rosyjskich dotacji (pochodzi z nich trzy czwarte miejscowego budżetu; w Czeczenii – połowa). Bieda i brak perspektyw, a także silne wśród górali przywiązanie do tradycji, sprawia, że młodzi ludzie szukają życiowych drogowskazów w religii. Mułłowie i ich wierni doprowadzili do tego, że w Dagestanie odwoływane są koncerty rosyjskich gwiazd muzyki rozrywkowej i seanse w kinach, wyświetlających filmy, uznawane przez duchownych za obrazę dla religijnych uczuć. Zwolennikiem takich zakazów jest najsławniejszy ostatnio z dagestańskich górali, mistrz świata mieszanych sztuk walki Habib Nurmuhammedow, który na początku października pokonał w Las Vegas legendę tej dyscypliny Conora McGregora. Sondaż przeprowadzony przez jedną z moskiewskich telewizji pokazał, że dwie trzecie Rosjan kibicowało w tej walce Irlandczykowi. Wynik sondażu byłoby taki sam, gdyby przeciwnikiem Irlandczyka był Rosjanin, a o sympatie pytano górali z Kaukazu.

Rasizm i niechęć, z jakimi się spotykają w Rosji imigranci zarobkowi z Kaukazu sprawia, że i im trudno utożsamiać się z rosyjskością. Dowodem na to był sierpniowy pogrzeb Czeczena Jusupa Temirchanowa, zmarłego w więzieniu, gdzie odsiadywał wyrok za zabójstwo rosyjskiego pułkownika Jurija Budanowa, uchodzącego na Kaukazie za symbol rosyjskich zbrodni wojennych w Czeczenii (Budanowa oskarżano o uprowadzenie, gwałt i zabójstwo czeczeńskiej dziewczyny). Temirchanowa żegnano na całym Kaukazie jak bohatera, mściciela. Zdaniem działaczy praw człowieka ta solidarność i jedność w żałobie oraz w krytyce rosyjskich władz i ich lokalnych pomazańców zaniepokoiła Kreml, który postanowił wrócić do sprawdzonej polityki „dziel i rządź”, by zapewnić sobie posłuszeństwo Kaukazu. Ahmed Hissajew z Human Rights Analysis Center uważa wręcz, że wrześniowy konflikt Kabardyjczyków i Bałkarów i październikowy spór Inguszów i Czeczenów zostały wykorzystane lub sprowokowane przez Kreml, by skłócić kaukaskich górali i odwrócić ich uwagę od polityki rosyjskich władz.

Wojciech Górecki, pisarz, podróżnik i znawca Kaukazu zauważa, że liczba żyjących tam Rosjan z każdym rokiem się zmniejsza. Z Dagestanu, Czeczenii i Inguszetii wyjechali już dawno uciekając przed wojnami i muzułmańskim fanatyzmem. „W zachodnim Kaukazie wciąż stanowią znaczną część ludności, ale i tam robi się ich coraz mniej. Młodzi Rosjanie marzą o studiach w Moskwie czy Petersburgu i nigdy już nie wracają. W ich miejsce przybywają młodzi z przeludnionych Dagestanu i Czeczenii”. – mówi Górecki. – „Czeczenów jest dziś na Kaukazie prawie półtora miliona, więcej niż przed wojnami. Czeczeni i Dagestańczycy coraz odważniej zasiedlają nawet opuszczane przez Rosjan Kraje Stawropolski i Krasnodarski położone na kaukaskim przedgórzu”.

Wojciech Jagielski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej