Bycie ojcem mnie uratowało

Tomasz Kwaśniewski, autor "Dziennika taty": Fundamentalną niesprawiedliwością jest to, że mężczyzna nie może rodzić. I nigdy nie będzie pewny, że to on jest ojcem. Z tego braku pewności rodzi się jego mniejsze prawo do dziecka.

25.06.2012

Czyta się kilka minut

 / rys. Piotr Filipiuk
/ rys. Piotr Filipiuk

Katarzyna Kubisiowska: Pierwsze skojarzenie ze słowem „ojciec”?

Tomasz Kwaśniewski: Mój ojciec.

Opowiesz o nim?

Ma na imię Jerzy, jest sędzią, za rok przechodzi na emeryturę. Odkąd sam zostałem ojcem, zbliżyliśmy się do siebie.

Jesteście bliżej, bo obaj jesteście ojcami?

Ojciec dla mnie jest coraz mniej ojcem, a coraz bardziej człowiekiem, który mi pomagał w życiu przez kilka dekad. Nie stoi na piedestale, stał się istotą kompletną, ma zestaw zalet i wad.
Niedawno zdarzyła się taka sytuacja: jesteśmy na działce, ja w domu bawię się z Frankiem, młodszym synem, a ojciec ze starszą córką – Tosią, są na zewnątrz. W pewnym momencie patrzę przez okno i nikogo nie widzę. Natychmiast przypomniała mi się scena z przeszłości. Mam siedem lat, jestem z ojcem na spływie kajakowym. On śpi, a ja, nic mu o tym nie mówiąc, idę gdzieś ze znajomymi. Gdy mnie znalazł, dostałem lanie. Powiedział, że nigdy nie mogę odchodzić daleko, nie uprzedzając go o tym.
Teraz on zrobił to samo, za co mnie zrugał 30 lat temu. Sięgnąłem po telefon i chciałem mu o tym wszystkim powiedzieć.

Powiedziałeś?

Nie. Kiedyś przypominałem mu różne zdarzenia, na ogół niemiłe. Ciekawe jest to, że ja pamiętałem rzeczy słabe i nie chciałem o nich mówić, a ojciec pamiętał rzeczy miłe i chciał o nich rozmawiać.

Których rzeczy ojciec nie pamiętał?

Lania. Na początku myślałem, że udaje, a potem zorientowałem się, że rzeczywiście nie pamięta.

Mamie też przypominałeś niemiłe rzeczy?

Nie musiałem. Z nią miałem zawsze dobry kontakt, rozmawialiśmy. To nie kwestia płci, tylko charakteru. Istnieją ludzie, którzy słabo znoszą krytykę, sam do nich należę. Ale pracuję nad tym, aby moje dzieci mogły mi powiedzieć wszystko.

Jak to robisz?

Mówię np. „o, zobacz, Tosiu lub Franku, tata zrobił to kiepsko, był gapą”. W ten sposób daję im komunikat, że dorośli i dzieci popełniają błędy, mają do tego prawo, nie są nieomylni. Gdy zwracam uwagę córce, aby nie stawiała w trakcie chodzenia stóp do środka, to ona mi odpowiada, żebym też tak nie robił. Wtedy prostujemy nasze nogi oboje.

Mówiłeś, że z mamą była łatwiejsza komunikacja. Z kobietami rozmawia się bardziej otwarcie?

I jednocześnie robią one mnóstwo niepotrzebnego zamieszania.
Moja matka powiedziała kiedyś do mojej żony: „Wiesz, gdyby nie tata Tomka, nie byłabym w stanie skończyć medycyny. Pomagał mi, zajmował się dziećmi”. Bardzo, bardzo się wtedy zdziwiłem. Bo mnie matka serwowała zupełnie inną opowieść: ojciec nie pomagał, a dom był tylko na jej głowie. PR matek w sprawie ojców jest średni, mówiąc delikatnie.
W ogóle dzieci znają ojców z przekazów matek. One ich opisują, komentują, oceniają. Poza tym, w trakcie awantur kobiety płaczą, co zawsze robi ogromne wrażenie na dzieciach. Myślą: tata jest potworem, skoro mama wylewa morze łez z jego powodu.

Chcesz przez to powiedzieć, że kobiety manipulują obrazem ojca w oczach dziecka?

Często ględzą i mówią nieprawdę. Synom dają przekaz, aby nie stawali się podobni do ojca, córkom, żeby nie wiązały się z takim potworem, były waleczne i od mężczyzny niezależne.
W pewnym momencie syn, już jako dorosły człowiek, zaczyna samodzielnie odkrywać ojca. Odrzuca opowieść matki. Może wtedy dostrzec ojca takim, jakim jest.
Latami w pamięci pielęgnowałem obraz awantury z ojcem – wyświetlił mi się wtedy jako ten zły. Musiało upłynąć sporo czasu, zanim zorientowałem się, że ta awantura nie mogła się rozegrać w taki sposób, w jaki ją sobie utrwaliłem. Ojciec musiałby mieć dłuższe ręce i być o wiele zwinniejszy.

Ojciec powinien wprowadzać syna w świat, dawać mu poczucie pewności i odwagi.

Znam człowieka, który wyruszył na poszukiwanie swojego ojca. Nie widział go przez 22 lata, a w końcu spotkał go w Australii. Dzięki niemu dowiedział się więcej o swoim dziadku i pradziadku. Poczuł się spokojniejszy – miał za sobą siłę mężczyzn z poprzednich pokoleń. W „Gwiezdnych wojnach” jest scena, w której stoi Luke Skywalker, a za nim, w hologramie, wyświetlają się postaci Obi-Wana Kenobiego, Yody i Lorda Vadera. Luk wie, że nie jest sam.

Znasz linię męską swojej rodziny?

Prawie w ogóle. Choć pytałem o nią mojego ojca. Nie chce mówić. Matka natomiast opowiada wyłącznie o tym, że jej ojciec był wspaniałym człowiekiem. A ja bym chciał się dowiedzieć od niej tego, że on nie zawsze bywał wspaniały. W ten sposób mówiła o nim babcia, jego żona, mama mamy.
Długo myślałem, że rodzina nie jest ważna. Za podtrzymywanie więzi uznawałem to, że raz na jakiś czas wezmę od rodziców pieniądze.

Zwyczajna zależność feudalna.

Dorosły musi pamiętać o tym, że dziecko i on posługują się dwoma różnymi językami. Dorosły mówi z perspektywy swojego doświadczenia, a dziecko myśli, że ten duży bredzi, że spadł z kosmosu, bo nie jest w stanie pojąć tych wszystkich mądrości i przestróg. Dopiero po latach, gdy bardziej skonfrontuje się ze światem, przypomni sobie i powie w duchu: „a tak, rzeczywiście, mówili mi o tym rodzice”.

Znasz książkę dla dzieci autorstwa Etgara Kereta i Rutu Modan „Tata ucieka z cyrkiem”?

Nie znam.

To Ci ją krótko opowiem. Standardowa rodzina: dwa plus dwa. Pewnego razu tata zabiera wszystkich do cyrku. A w cyrku jest mizernie. Żongler słaby, zwierzęta zmęczone. Co robi tata? Postanawia nauczyć się akrobacji, połykania ognia itd. Jeździ więc po świecie z cyrkiem, a w tym samym czasie żona prowadzi dom, chodzi do pracy i robi się szara ze zmęczenia. Dzieci tęsknią, ale cierpliwie czekają. Tata w końcu wraca, daje imponujący pokaz swoich możliwości cyrkowych. Życie rodzinne się normalizuje – żona jest spokojniejsza, dzieci się znowu uśmiechają, a tata wygląda na szczęśliwego. Wiesz, jak odczytały tę książkę moje dzieci? Że to opowieść o spełnieniu marzeń.

A ty?

Pomyślałam, że ten tata to bardzo ciekawy człowiek. Podoba mi się, ale jeszcze bardziej by mi się spodobał, gdyby swoje marzenia realizował przed założeniem rodziny. Bo on to wszystko robi jej kosztem. I równocześnie widzę, że tata musi wyruszyć w podróż. Jak tego nie uczyni, to pozostanie wiecznym chłopcem. Sukces, który osiąga, jest trampoliną do męskości. Dla mnie jest to historia o spóźnionym dojrzewaniu męskim.

Kiedyś mężczyzna doświadczał przygody, a dopiero później podejmował się obowiązków związanych z ojcostwem. Teraz te dwie sprawy rozwijają się równolegle. Ja zdążyłem wyszumieć się przed założeniem rodziny, żyłem ostro, byłem uzależniony od hazardu. Umarłbym, gdyby na świecie nie pojawiły się moje dzieci. Bycie ojcem mnie uratowało. Pojawił się cel i regularność. Musiałem przejść przez okres zabawy, facet potrzebuje przygody.

Kobieta też potrzebuje. Ale nie zostawi dla tej przygody domu i dzieci.

Kobiety mają inne potrzeby. Zapytał się mnie kiedyś kolega: „Jakiej szukałeś żony? Takiej, która jest bezpieczna, czy takiej, która jest fajna?”. Ja na to: „fajnej”.

Fajnej, czyli jakiej?

Szalonej, seksownej, ciekawej, z pasją. Ona miała być dla mnie przygodą. A jak się pytasz kobiet, jakiego chcą mieć męża, to odpowiadają: odpowiedzialnego, stabilnego, zaradnego.

Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni chcą mieć żonę spokojną, przewidywalną, dobrze gotującą, lubiącą porządek i czystość.

Tak też bywa. Ale czy widzisz tę potężną dysproporcję w tym, że mówi się wszem i wobec, jak to jest kobietom źle, natomiast milczy się na temat ciężkiej sytuacji mężczyzny?

Ciężkiej sytuacji?

Mężczyźni zmieniają się na lepsze, a wciąż są postrzegani jako trutnie. Ci przed czterdziestką są już zupełnie inni niż konserwatywni panowie z pokolenia 50-latków.
Kobieta wykrzyczała już dawno: praca w domu jest ciężka, nie chcę prać, gotować, zmieniać pieluch. Chcę, jak ty, mężczyzno, wrócić do pracy, rozwijać się, awansować.

Dziwisz się? Etat domowy to żmudna, niedoceniana robota i nawet nie liczy się do emerytury.

Doświadczyłem tego, że to robota niewdzięczna. Ale równocześnie doświadczyłem, jak jest istotna i potrzebna. Nie słyszy się dzisiaj opowieści o tym, że prowadzenie domu to ekstra sprawa. W tym właśnie powinno się zobaczyć wartość!
Kobieta oczekuje od mężczyzny wdzięczności za to, że okna są umyte, obiad dwudaniowy, pranie powieszone. Chce usłyszeć „dziękuję”. Ale czy kobieta sama mówi „dziękuję”, kiedy mężczyzna partycypuje w obowiązkach domowych? Nie mówi.

To jest kłopot.

Jeszcze większy kłopot pojawia się wtedy, kiedy kobieta i mężczyzna idą do pracy, a tą „brudną” robotą w domu zajmuje się przysłowiowa Ukrainka.
Miałem kiedyś w ręce ogłoszenie o kursie savoir vivre dla pięciolatków. Cztery godziny kosztowały 500 złotych. Ludzie, którzy wykupują taki kurs, w końcu siadają ze swoim dzieckiem przy stole. Tylko wcześniej za to płacą. Mają nadzieję, że cztery godziny z moderatorem zastąpi im wieloletnie uczenie dziecka właściwego trzymania noża i widelca. Ten bezlik czasu, który można spędzić z potomstwem, zostaje uznany za koszmar. Ma to zrobić za nich ktoś opłacony.

Co najchętniej robisz w domu?

Przede wszystkim od sierpnia idę na urlop wychowawczy. Zostaję głównym opiekunem dzieci – przejmuję obowiązki po powrocie ich z przedszkola. A najbardziej to ja lubię się bawić z Tosią i Frankiem

W co się lubisz bawić?

Na przykład w rodzinę tygrysią: ja jestem tatą, a one są moimi dziećmi, i tu zachodzą między nami różne akcje.
W ogóle to panie chętniej gotują, a mniejszy mają zapał do zabawy. W momencie, gdy przygotowuje się w domu posiłek, jedna osoba zajmuje się dziećmi, a druga krząta się w kuchni. Gotowanie to konkretna czynność: regularnie struganie marchewki, obieranie ziemniaków, nastawianie wody, a potem satysfakcja, że obiad na stole. Wszyscy są zadowoleni, może nawet dzieci zjedzą. A gdy bawisz się z dziećmi, jest wesoło, ale też pojawiają się kłótnie między rodzeństwem, krzyki, wyrywanie zabawek. Trzeba to umieć opanować, co bywa trudniejsze od gotowania. A i tak można usłyszeć pretensję: „ja ugotowałam, a ty co robiłeś? Bawiłeś się tylko z dziećmi”.

Okropne są te kobiety!

Nie wszystkie. Ale sama na pewno na wakacjach widziałaś scenę: on chodzi z wózeczkiem, w tym czasie ona wygrzewa się na słońcu. Ona myśli: non stop pracuje, to teraz niech nadrobi zaległości w kontakcie z dzieckiem. A fakty są takie, że on ma się zajmować dzieckiem, nawet gdy słania się ze zmęczenia.

Może to problem komunikacji? Pary nie mówią o swoich potrzebach i odczuciach. Stąd wzajemne pretensje.

Nie chciałem mieć dzieci. Wiedziałem, że jak już się pojawią, to kończy się coś w życiu nieodwołalnie. Lecz kiedy one już się pojawiły, stały się dla mnie najważniejsze. One mi nie tylko życie uratowały, ale dzień w dzień dają prezenty. Z tego między innymi powodu swój urlop wychowawczy traktuję jako prezent. Zobaczę też, czy mogę funkcjonować poza strukturą firmy, na co mnie stać.
I jeszcze coś: kobieta, która staje się matką, przestaje być dla swojego partnera wyjątkowa. Przegrywa z dziećmi, schodzi na plan drugi. I często jest o to zazdrosna

Jestem matką i, przysięgam, nigdy nie zaznałam wobec męża uczucia zazdrości o dzieci.

Ale na pewno zaznałaś tego, że jako matka budzisz większe zaufanie społeczne. Gdy chodziłem wspólnie z żoną do lekarki i ona się pytała, co się dzieje z naszymi dziećmi, to słuchała wyłącznie odpowiedzi Agnieszki, ja w tym układzie nie istniałem, choć wyrażałem zdania. Albo inna sytuacja: wychodzi z przychodni para. Ona mówi do niego: ubierz dziecko. On ubiera, drżą mu ręce. Ona go opieprza, że źle, że krzywo. Czy myślisz, że facet będzie chciał zajmować się dzieckiem, kiedy jest wiecznie krytykowany i kontrolowany?

Szowinizm kobiecy jest mocny.

Istnieją mężczyźni, którzy troszczą się o kobietę w ciąży. Jeżdżą z nią na USG, spełniają zachcianki, znoszą fochy. Potem przychodzi moment trudny – porodu, bardzo chciałbym to przeżyć.

Serio to mówisz?

Jak najbardziej. Fundamentalną niesprawiedliwością wynikającą z natury jest to, że mężczyzna nie może rodzić. I nigdy nie będzie pewny, że to on jest ojcem. Z tego braku pewności rodzi się jego mniejsze prawo do dziecka. Mężczyzna swoje ojcostwo może wyłącznie czuć i przypuszczać.

Powiedz więcej o tym troskliwym mężczyźnie.

Chodzi za swoją kobietą jak cień. Posprząta, przestawi, wyprasuje, ugotuje. A ona widzi tylko dziecko, jego dla niej nie ma. Po roku ta para decyduje się na kolejne dziecko – sytuacja się powtarza. Ciąże, niańczenie, wszystko to może trwać około 4 lat. W końcu dzieci idą do przedszkola, kobieta wraca do pracy, można ponownie budować relację partnerską. Ale jak to zrobić, skoro przez tyle czasu mężczyzna był istotą przeźroczystą jak szyba?
Coraz częściej to mężczyźni chcą mieć dziecko, a kobiety odmawiają. Panowie słyszą od swoich partnerek to, co oni sami mówili do nich przez lata: jeszcze nie teraz, muszę skończyć studia, popracować, zobaczyć kawałek świata. Mężczyzna czuje się z tym okropnie. Myśli: „może ja się jeszcze nie nadaję na ojca”... A nadaje się, nadaje.

TOMASZ KWAŚNIEWSKI (1973) jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, autorem książek „Dziennik ciężarowca” (2007), będącego zapiskami na temat świadomego ojcostwa, oraz „Dziennik taty” (2010), który jest ich kontynuacją. Pisze scenariusze komiksów, jest jednym ze współtwórców antologii „44” (2007), nawiązującej do wydarzeń powstania warszawskiego.

OJCIEC? OBECNY!
25 czerwca rusza akcja społeczna Onetu pod patronatem „Tygodnika Powszechnego”.
W ramach akcji:
portrety współczesnych ojców – obecnych i nieobecnych w życiu dzieci,
o znanych ojcach, którzy świetnie odnaleźli się w swojej roli,
o samotnych, zaangażowanych ojcach i ich codziennych trudnościach,
konkurs dla blogerów na najciekawsze wspomnienie o ojcu lub z bycia ojcem – pod patronatem blog.pl.

Więcej o akcji na http://ojciecobecny.blog.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działów Kultura i Reportaż. Biografka Jerzego Pilcha, Danuty Szaflarskiej, Jerzego Vetulaniego. Autorka m.in. rozmowy rzeki z Wojciechem Mannem „Głos” i wyboru rozmów z ludźmi kultury „Blisko, bliżej”. W maju 2023 r. ukazała się jej książka „Kora… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2012