Bóg potrzebujący człowieka

Henryk Halkowski, tłumacz: Heschel był w pewnym sensie uczestnikiem Soboru Watykańskiego II. Zdania "Człowiek nie jest sam", "Pańska jest ziemia" najpełniej odpowiadają na tęsknoty współczesnego człowieka. Rozmawiała Agnieszka Sabor

25.11.2008

Czyta się kilka minut

Agnieszka Sabor: Mniej więcej od roku 2000 daje się w Polsce zauważyć wzrost zainteresowania postacią i dziełem Abrahama Joshuy Heschela - zwłaszcza w środowiskach katolickich. Ostatnio nakładem krakowskiego wydawnictwa "Esprit" ukazała się książka "Bóg poszukujący człowieka". Czy to rodzaj dialogu między teologią chrześcijańską a żydowską?

Henryk Halkowski: O tym wybitnym myślicielu wiedziałem już wcześniej, ale bliżej zainteresowałem się nim po lekturze artykułu w chrześcijańskim miesięczniku "Znak" - jeszcze jako student filozofii poszukujący tematu pracy magisterskiej. Być może postać Heschela spopularyzował jego uczeń, rabin Byron L. Sherwin, który na początku lat 90. czterokrotnie odwiedził Polskę. Jego wykłady, głoszone na uczelniach katolickich i w seminariach (np. w krakowskim Kolegium Księży Jezuitów czy w warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej), stały się podstawą wydanej w 1995 r. książki "Duchowe dziedzictwo Żydów polskich".

Heschel uważany jest za jednego z największych żydowskich teologów XX w. Nie jestem jednak przekonany, czy sam nazwałby siebie teologiem - i to nie tylko dlatego, że w Berlinie ukończył studia filozoficzne. Rzecz w tym, że w judaizmie samo pojęcie "teologia" jest dość problematyczne. Mojżesz Majmonides - żydowski mędrzec żyjący na przełomie XII i XIII wieku, znany także jako Rambam - mawiał, że możliwa jest wyłącznie teologia negatywna: można mówić o tym, czym (kim) Bóg nie jest, a nie o tym, czym (kim) jest. W judaizmie istnieje jeszcze teologia czynów Boga. Sam Rambam uprawiał ją, zastanawiając się np. nad tym, co tak naprawdę oznacza zdanie "Bóg widzi". Walczył z wszelkim ucieleśnianiem Boga.

A pamiętać trzeba, że Heschel w latach 30. napisał biografię Majmonidesa. Zajmował się też dziełem dona Abrawanela, XV-wiecznego Sefardyjczyka, polityka, finansisty i myśliciela, wygnanego najpierw z Portugalii, a potem z Hiszpanii. Abrawanel, komentując Biblię, odwoływał się zarówno do źródeł żydowskich, jak i chrześcijańskich.

Podtytuł ważnej książki Heschela "Człowiek nie jest sam" brzmi: "Filozofia religii". A więc nie teologia... Czy tego żydowskiego autora interesowało chrześcijaństwo?

Podczas Soboru Watykańskiego II brał udział w pracach nad redakcją dokumentu "Nostra aetate", określającym na nowo relacje chrześcijańsko-żydowskie. Zasugerował m.in., by znalazła się w nim deklaracja akceptowania Żydów jako Żydów. Kiedy w 1964 r. pojawił się pomysł, by w dokumencie znalazło się zdanie mówiące o nadziei chrześcijan na włączenie się Izraela do Kościoła, zareagował bardzo mocno, stwierdzając, że mając do wyboru konwersję i komorę gazową - wybrałby to drugie rozwiązanie. Jednocześnie podkreślał znaczenie wzajemnego poznawania się obu religii i współdziałania ich wyznawców.

Mam jednak wrażenie, że filozof - który dożył przecież roku 1972 - rzadko odwoływał się do Zagłady. Nie brał udziału w debatach o tym, jak Bóg dopuścił do Auschwitz albo czy w ogóle można o Nim mówić po Holokauście.

Heschel na własnej skórze doświadczył początków nazizmu. Pracy doktorskiej - napisanej po niemiecku - nie mógł opublikować w Berlinie. Wydała ją w 1936 r. Polska Akademia Umiejętności. Dzięki Martinowi Buberowi został dyrektorem bardzo prestiżowego, założonego przez Franza Rosenzweiga instytutu nauk judaistycznych - Freies Jüdisches Lehrhaus we Frankfurcie nad Menem. Jednak jako Żyd - obywatel polski wkrótce został z Niemiec deportowany. Gdyby nie fakt, że w lipcu 1939 r. wyjechał na wykłady do Hebrew Union College w Cincinnati w USA (którego zresztą nigdy nie polubił: nie czuł się najlepiej w środowisku żydów reformowanych), zapewne nie przeżyłby Zagłady. To prawda, Heschel nie uprawiał "filozofii Holokaustu". Nie mogę być pewnym, jakie były tego powody, myślę jednak, że uznał, iż zajmowanie się tym zagadnieniem byłoby ostatecznym zwycięstwem "pana Hitlera". W Księdze Wyjścia jest fragment mówiący o tym, że przed człowiekiem stoi wybór: śmierć albo życie. Dalej pada wezwanie: "Wybierz życie". Więc wybrał życie. Zgadzam się z takim wyborem. Ja również mam sporo wątpliwości dotyczących współczesnego mówienia o Zagładzie. I sam wybieram pamięć o życiu, a nie o śmierci. Teraz pozwala mi to np. poznawać dzieło wybitnego chasydzkiego mistrza Nachmana z Bracławia - szkoda, że niemal nieobecnego w polskim obiegu intelektualnym (po polsku ukazały się jedynie jego "Opowieści", w opracowaniu Martina Bubera, i zbiór sentencji zatytułowany "Puste krzesło").

Książki Heschela dają pocieszenie - nawet tym, którzy nie są związani ani z judaizmem, ani z chrześcijaństwem.

Bo przecież filozof stwierdza z prostotą, że "Człowiek nie jest sam", że chodzi o "Boga szukającego człowieka", że "Pańska jest ziemia", by przywołać tylko kilka tytułów jego książek. Że Bóg potrzebuje człowieka. Że w świecie istnieje świętość (jakże pięknie opowiada o niej niewielka książeczka "Szabat"). To zdania zadziwiające dla współczesnego człowieka. Najpełniej odpowiadające też na jego tęsknoty.

W tym kontekście zastanawiające jest to, że Heschel zainteresował się też postacią Menachema Mendla z Kocka (twórcy tzw. chasydyzmu kockiego) - poświęcił mu dwie książki, w drugiej, ukończonej na kilka dni przed śmiercią, przeciwstawiając go twórcy chasydyzmu Besztowi i zestawiając Mendla z Kierkegaardem. Zaś cadyk z Kocka to postać szczególna w dziejach chasydyzmu - wielki pesymista, który postanowił zamknąć się w małej izdebce koło domu modlitwy (jedzenie podawano mu przez okienko) i który co roku systematycznie niszczył swoje zapiski przed świętem Pesach.

W jakim stopniu Heschel pozostawał chasydem?

Był nim niejako genetycznie, wywodząc się z rodziny o wielkich tradycjach chasydzkich. Jego przodkiem (ze strony ojca) był sam Dow Ber z Międzyrzeca, zwany też Wielkim Magidem - jeden najwybitniejszych przywódców XVIII-wiecznego chasydyzmu. Nie tylko zresztą on: także Izrael z Rużyna i "Apter Raw", cadyk z Opatowa. Matka miała zaś wśród przodków Lewiego Icchaka z Berdyczowa i Pinchasa z Korca.

Heschel w pewien sposób zerwał z rodzinną tradycją (która zapewniała mu zresztą wysoką pozycję w środowisku chasydzkim), wyjeżdżając z Warszawy do Wilna, by tam zdać świecką maturę, która umożliwiła mu podjęcie studiów uniwersyteckich. Jego praca doktorska pt. "Die Prophetie", odnosząca się do proroków biblijnych, również niewiele miała wspólnego z zainteresowaniami chasydów (notabene wyczuwam w niej podskórną, niewyrażaną wprost polemikę z Martinem Buberem).

Jednocześnie Heschel doszedł do wniosku, że XVIII-wieczny chasydyzm Beszta i Wielkiego Magida był dla judaizmu najważniejszą, najbardziej twórczą duchowo epoką od czasów biblijnych. Chociaż sam nie był już chasydem, erudycja ta i związane z nią wartości stanowiły jeden z biegunów jego myślenia.

Gdzie więc umieścilibyśmy Heschela na mapie XX-wiecznego judaizmu?

Gdzieś pomiędzy judaizmem ortodoksyjnym a konserwatywnym. Jednocześnie w pewien sposób był "bytem osobnym": dla niektórych zbyt tradycyjny, dla niektórych zbyt nowoczesny. Ciekawe, że jego córka, która odwiedziła zresztą Polskę przed kilku laty, związała się z judaizmem reformowanym - podobnie jak ojciec, jest filozofem czy raczej filozofką, skoro przez długi czas zajmowała się żydowskim feminizmem.

A czy sam Heschel - urodzony przecież w Warszawie (na cmentarzu przy Okopowej znalazł się grób jego ojca) - odwiedzał po wojnie Polskę?

Zachowały się listy, które pisał jeszcze przed wojną do profesorów krakowskich, z prośbą o pomoc w opublikowaniu pracy doktorskiej (posługiwał się bardzo poprawną polszczyzną). Przebija z nich jakaś serdeczność. Przypuszczam, że coś niedobrego mogło się wydarzyć, kiedy Heschel wrócił do Polski, deportowany z nazistowskich Niemiec, i na krótko podjął pracę w warszawskim Instytucie Nauk Judaistycznych (kojarzonym zresztą z nurtem postępowym i syjonizmem, wspieranym finansowo przez państwo polskie). Pamiętajmy, że były to czasy narastającego antysemityzmu. Po wojnie Heschel nie chciał przyjeżdżać do Polski; pisał: "Gdybym pojechał do Polski lub do Niemiec, każdy kamień i każde drzewo przypominałoby mi o pogardzie, nienawiści, morderstwach, o zabitych dzieciach, o matkach spalonych żywcem, o uduszonych gazem ludziach".

Co sprawiło, że zajął się Pan Heschelem wtedy, gdy był on jeszcze w Polsce filozofem "niszowym"?

Teraz zajmuje mnie przede wszystkim postać Nachmana z Bracławia, a więc kogoś, wydawać by się mogło, bardzo odmiennego od Heschela. Może jest jednak tak, że cadyka z przełomu XVIII i XIX w. z XX-wiecznym filozofem łączy fakt, że pozostają "pomiędzy". Do jakiego bowiem porządku należą książki Heschela: do religii, filozofii czy literatury? To pomieszanie gatunków jest najpiękniejsze.

HENRYK HALKOWSKI ukończył architekturę i filozofię. Jest publicystą i tłumaczem. Przełożył m.in. dwie książki Abrahama J. Heschela - "Szabat i jego znaczenie dla współczesnego człowieka" oraz "Pańska jest ziemia". Niedługo ukaże się jego książka "Żydowski Kraków. Legendy i ludzie".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008