Bez kamuflażu

Samotni, introwertyczni, skromni, niezwykli. Tak w największym skrócie można opisać biografie wybitnych przedstawicieli śląskiej sztuki nieprofesjonalnej.

07.08.2012

Czyta się kilka minut

Jednym z najciekawszych i dogłębnie badanych przez Muzeum Śląskie zjawisk jest tzw. sztuka outsiderów. To twórczość nieprofesjonalna, której najważniejszym wyznacznikiem jest przemożna chęć tworzenia i przekazania odbiorcom prawdy o sobie. Outsiderzy bezpośrednio, bez próby kamuflażu, ukazują własne relacje ze światem. Chcą opowiadać o sobie, własnych przeżyciach i nastrojach. Często czynią to mimowolnie, gdyż wynika to nie tyle z przyjętego programu artystycznego, co z przekonania, że sztuka pozwala na bardziej intymną, a zarazem nieskrępowaną formę przekazu. Zdarza się, że mówią wprost, ale częściej posługują się symbolem lub metaforą, ponieważ inaczej nie byliby w stanie niczego wyartykułować.

Ksawery Piwocki, historyk sztuki i etnolog, nazywał „innych” „artystami wewnętrznej potrzeby”, gdyż zwróceni ku własnemu wnętrzu, starają się ukazać osobiste przeżycia i indywidualne relacje z otoczeniem, a w twórczości odrzucają kłamstwo i wszelkie maski. Całkowita szczerość wynika z konieczności ucieczki do idealnego świata swojej wyobraźni. „Artysta wewnętrznej potrzeby”, aby nie być skrępowanym i móc się w pełni swobodnie wypowiadać, często tworzy w odosobnieniu, unikając kontaktu ze światem zewnętrznym. Jednakże, pomimo że sztuka ta nakierowana jest na twórcę (czasami świadomego autentyczności własnego przekazu), tworzona jest przede wszystkim dla odbiorcy.

W gronie śląskich outsiderów największe zainteresowanie budzą przede wszystkim prace dwóch znakomitych linorytników: Mariana Jędrzejewskiego i Jana Nowaka. Już w 1971 r., w aktualnej do dnia dzisiejszego pozycji „Artyści dnia siódmego”, Alfred Ligocki zwrócił uwagę na intuicyjne posługiwanie się przez nich językiem sztuki współczesnej. W odróżnieniu od większości malujących amatorów, w żaden sposób nie starali się oni zbliżyć do tradycji malarstwa XIX-wiecznego, nie podejmowali także prób przedstawień realistycznych. Z drugiej strony nie wykorzystywali też programów nowych nurtów artystycznych ani świadomie nie posługiwali się właściwymi dla tych nurtów środkami formalnymi. Zdołali jednak wypracować środki wyrazu, które w sposób zdecydowany odcięły ich twórczość od tradycyjnie pojmowanej sztuki naiwnej.

Mechanizm obronny

Urodzony 11 maja 1937 r. w Chorzowie Marian Jędrzejewski pochodził z rodziny robotników przybyłych na Śląsk w okresie międzywojennym z okolic Poznania. Po ukończeniu szkoły zawodowej przez wiele lat pracował jako ślusarz w chorzowskiej hucie „Kościuszko”. Techniki linorytu nauczył się na przełomie lat 50. i 60. w działającej w katowickim ognisku plastycznym pracowni graficznej, prowadzonej przez wybitnego artystę, a zarazem świetnego pedagoga – Stefana Suberlaka. Tworzył w latach 1958–1985. Zmarł w 2002 r. w domu opieki społecznej.

Sygnatura na wstędze

Dla Jędrzejewskiego proces tworzenia stawał się mechanizmem obronnym, pozwalającym na pokonywanie frustracji wynikającej z niedostatku i poczucia samotności. W grafikach często urealniał marzenia i starał się stworzyć ich materialny substytut. W linorycie „Pracownia” snuje wizje pięknego i jasnego pokoju, w którym przy stole, pośród wiszących na ścianach obrazów, mógłby wycinać linoryty, ponieważ w rzeczywistości wraz z rodzicami i dwiema siostrami mieszkał w maleńkim mieszkanku, składającym się z pokoju z kuchnią. Marzył też o wielkiej miłości i romantycznym spotkaniu z piękną dziewczyną („W kawiarni”), gdyż z powodu ogromnej nieśmiałości miał wielkie problemy z nawiązywaniem znajomości z kobietami. Był człowiekiem bardzo samotnym, introwertykiem niepotrafiącym werbalnie artykułować swoich uczuć i lęków. Jedynym sposobem poradzenia sobie z bólem psychicznym była sztuka. Wyrazem tego są powstałe na początku lat 60. linoryty, będące próbą ukojenia i głęboką autorefleksją spowodowaną śmiercią ojca – tu sposobem oswojenia rzeczywistości była fascynacja motywem śmierci. Jędrzejewski przedstawiał między innymi kondukt żałobny, katafalk, a innym razem wnętrze kostnicy. Swoją sygnaturę umieszczał na wstędze wieńca pogrzebowego, a w tle zamieszczał symbole przemijania i śmierci. W psychologii mechanizm taki nazywany jest symbolizacją, czyli uciekaniem od rzeczywistych, często bardzo przykrych doznań w sferę abstrakcji, w której stają się odrealnione i jakby mniej groźne.

W linorytach Jędrzejewskiego odbiorcę fascynuje przede wszystkim jego „zurbanizowana wyobraźnia”. Stylizowana architektura onirycznego miasta jest zarazem treścią, jak i zarysem formalnym kompozycji i konstrukcji samych prac. Miasto jest najczęściej ucieczką w surrealistyczną quasi-rzeczywistość. Statyczne, wysterylizowane z hałasu, gwaru i tłumu, jest świadectwem samotności i tragicznego poszukiwania drugiego człowieka. Ten natomiast w linorytach Jędrzejewskiego jest najczęściej jedynie majaczącą sylwetką everymana, wtopioną w strukturę urbanistyczną, bez tożsamości, a zarazem z tożsamością autora prac zagubionego w świecie i we własnej rzeczywistości.

Tęsknota za wolnością

Linoryty, które tworzy Jan Nowak, mają krańcowo odmienną poetykę. Grafik urodził się w 1939 r. w Katowicach w rodzinie górniczej. Od najmłodszych lat pragnął zostać leśnikiem, mając jednak ogromne poczucie obowiązku wobec rodziny, zrezygnował ze swoich marzeń i większość zawodowego życia spędził na kopalni. Podobnie jak Jędrzejewski linoryt poznał dzięki Stefanowi Superlakowi. Tęsknotę za lasem i rozczarowania w życiu osobistym wynagradzała mu sztuka. Obecnie od kilkunastu lat jest już na emeryturze, ale fascynacja przyrodą i twórczość to ciągle najistotniejsze sprawy w jego życiu. Stara się jak najwięcej czasu spędzać w lesie lub przy matrycy linorytniczej. Jego twórczość szybko zyskała uznanie krytyków i muzealników. Miał wiele prestiżowych wystaw w kraju i za granicą, z których najbardziej ceni sobie zorganizowaną w 2007 r. jubileuszową wystawę prezentowaną w siedzibie Narodowego Banku Polskiego w Katowicach, wystawienie dwóch linorytów podczas Summer Exhibition w Royal Academy of Art w Londynie w 2011 r. oraz obecnie prezentowaną w oddziale Słowackiej Galerii Narodowej w Bratysławie wystawę zatytułowaną „W tęsknocie za wolnością”, którą w ramach współpracy kulturalnej pomiędzy rządem polskim i słowackim zorganizowało Muzeum Śląskie. Prace Nowaka znajdują się także w kolekcjach wielu polskich i zagranicznych muzeów.

Linoryty Jana Nowaka to przepojony miłością do świata i ludzi testament, opowieść o tym, co dla twórcy najważniejsze. Autor poprzez nagromadzenie szczegółów zachęca odbiorcę do dłuższego namysłu nad oglądaną grafiką po to, aby go asymilować i wciągać do świata własnej wyobraźni. Taki mechanizm, jak sam mówi, zaobserwował w przyrodzie. – Człowiek, wchodząc do lasu, burzy jego porządek. Nic wtedy nie jest prawdziwe. Dopiero gdy postoi w ciszy i bezruchu przez kilkanaście minut, zostaje zaakceptowany i staje się elementem przyrody. Wtedy las zaczyna odsłaniać mu swoje tajemnice – nadfruwają ptaki, wychodzą z ukrycia zwierzęta, robaczki i wszelkie leśne żyjątka. Wtedy dopiero można zaobserwować, ile w lesie jest piękna i życia – opowiada.

Przez analogię autor chce skupionemu odbiorcy opowiedzieć o sobie, o tym, co go zachwyca, za czym tęskni, co budzi w nim troskę i niepokój, o obserwowanym podczas leśnych wypadów pięknie natury, o relacji człowieka z Bogiem, o poszanowaniu tradycji oraz o poczuciu upływu czasu.

Świat Pana Boga

Nowak słynie także z bardzo osobliwych portretów. Wynika z nich jednak zupełnie inny aniżeli u Jędrzejewskiego stosunek do człowieka. Na każdego z portretowanych patrzy bowiem indywidualnie, z wielką życzliwością i pogodą ducha. Wyraźnie widać, że lubi ludzi, bacznie ich słucha i wnikliwie obserwuje. Być może dlatego nawet w pejzażach człowiek często jest dominantą, a nade wszystko zawsze ma własną osobowość i historię. Nowak jest skromny i zdystansowany w stosunku do siebie i tego, co robi, ale jego artystyczna opowieść o życiu, ludziach, o marzeniach i tęsknotach, o Śląsku i „Świecie Pana Boga”, jak nazwał jeden ze swoich cyklów, jest szczera i pełna rozmachu. W sztuce nie obawia się niczego – bez skrępowania mówi zarówno o tęsknotach erotycznych, jak i o odczuwanym przemijaniu, jednocześnie kontestuje rzeczywistość oraz zachwyca się przyrodą. Projekty czasami powstają przez wiele lat, gdyż muszą gwarantować przekazanie wszystkich założonych wcześniej przez autora treści. Powstałe w ten sposób linoryty stają się swoistym traktatem filozoficznym.

Cegła po cegle

Nowak i Jędrzejewski to niejedyni przedstawiciele śląskiego outsider art. Bardzo ciekawym twórcą jest trzydziestoletni Paweł Garncorz z Katowic. Jego rysunki cechuje przede wszystkim wnikliwa obserwacja rzeczywistości i wręcz kronikarski sposób zapisu tego, co w otoczeniu zaobserwował. Paweł – niczym pracowity budowniczy lub natchniony urbanista – „buduje” cegła po cegle stare kamienice i nowoczesne biurowce oraz „konstruuje” miasta, pieczołowicie wyrysowując każdą ulicę, każdy skwer i każdą przy nim ławeczkę. Najważniejsze dla niego jest oddanie zachodzących pomiędzy przedmiotami relacji i wzajemne powiązanie detali, które tworzą jednocześnie treść obrazu i porządek świata. Musi być wszystko – każdy przedmiot, każdy szczegół. Proporcje, perspektywa, reguły rządzące światem przedstawianym na obrazie-rysunku to sprawy, którymi autor się nie interesuje. Dla niego ważniejszy jest detal – szklanka na biurku urzędnika pracującego w szklanym wieżowcu, precyzyjnie zakreślony łuk tramwajowego torowiska, rozświetlające ulice latarnie i reklamy na budynkach. Świat Pawła jest uporządkowany i sklasyfikowany, statyczny i spokojny; z pewnością zdeterminowany syndromem Aspergera, powodującym obsesyjne wręcz skupienie na interesujących go obiektach. Ale daje autorowi poczucie bezpieczeństwa, odbiorcy natomiast pozwala spojrzeć na otoczenie w sposób całkowicie odmienny.

***

Sztuka „inna” to twórczość ludzi o niebywałej wrażliwości. I być może najlepszym komentarzem do tego, jak i dlaczego tworzą, są słowa Katariny Černej, która o ich twórczości mówi: „Jeśli przedstawiciele sztuki naiwnej to w zasadzie gawędziarze obrazowi, to outsiderów łączy jakiś kreatywny imperatyw i chęć stworzenia analogii do własnego wnętrza. Dominująca jest wizualizacja prywatnych przedstawień i wizji jako najczystszych emocji, które wychodzą z ludzkiej głębi, z podświadomości. Dzieła w tych kategoriach są często minimalistyczne i konceptualne”. 


Korzystałam m.in. z: R. Cardinal, „The Insita Triennials: an expanding field”, [w:] „Insita 2010”, SNG, Bratislava 2010;
K. Černa, Insita a Jan Nowak, [w:] S. Wilk, „W tęsknocie za wolnością. Jan Nowak-grafika”, Muzeum Śląskie, Katowice 2012;
A. Jackowski, „Sztuka zwana naiwną”, Krupski i S-ka, Warszawa 1995;
A. Ligocki, „Artyści dnia siódmego”, Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1971;
K. Piwocki, „Dziwny świat współczesnych prymitywów”, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1975.


SONIA WILK jest kierownikiem Działu Plastyki Nieprofesjonalnej w Muzeum Śląskim w Katowicach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Śląsk jak malowany