Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pomysł, by z autora encykliki „Pokój na ziemi” zrobić patrona armii, jest dość przewrotny. Ordynariat polowy – inicjator przedsięwzięcia – tłumaczy, że papież w młodości służył w wojsku (został wcielony do regimentu piechoty), a podczas I wojny światowej był kapelanem wojskowego szpitala, tak więc może stać się wzorem dla współczesnych żołnierzy. Ale wielu biskupów nie ukrywa oburzenia, nazywając decyzję absurdalną i skandaliczną. Sekretarz episkopatu skarżył się, że inicjatywa nie była z nim konsultowana. Nawet watykański Sekretariat Stanu, a więc pewnie też papież Franciszek, nie zostali o niej poinformowani.
Czy armia w ogóle potrzebuje świętego orędownika, to temat na odrębną dyskusję. Jednak ustawienie w tej roli akurat Jana XXIII, „papieża pokoju”, krytyka zbrojeń i przeciwnika siłowego rozwiązywania konfliktów, jest przykładem – nierzadkiego w Kościele – instrumentalnego traktowania wielkich zmarłych. Kiedyś ćwiartowano ciała świętych i rozsyłano jako przedmioty kultu. Dziś rozmienia się ich na drobne dla doraźnej korzyści, nie bacząc na poglądy, życie czy nawet bezpośrednio wyrażoną wolę. Nawet jeśli za życia ich krytykowano i uciszano, jako zbyt kontrowersyjnych i niewygodnych, to po śmierci i tak trafią na sztandary, biorąc udział w walkach, których wcale nie chcieliby toczyć.
Włoskie przysłowie mówi: „Z żywego mała korzyść, z martwego duży zysk”. Bo przecież nie tylko Kościół potrafi czerpać profity ze swoich zmarłych. ©℗