Życie jest gdzie indziej

Mówienie, że Radio Maryja buduje społeczeństwo obywatelskie, bo angażuje obywateli w pożyteczne działania, budzi mój sprzeciw. Utwierdzanie słuchaczy, by trwali w biernym oporze i zacietrzewieniu wobec rzeczywistości, nie wnosi w życie społeczne nic dobrego.

25.11.2008

Czyta się kilka minut

W artykule "Wieża z kości" Macieja Müllera i Tomasza Ponikły ("TP" nr 36) przeczytałam opinię, że rozgłośnia o. Rydzyka buduje społeczeństwo obywatelskie. Autorzy powtarzają ją za tekstem Stanisława Burdzieja ze "Znaku". Czytamy, że mimo błędów i wypaczeń Radio Maryja jest elementem społeczeństwa obywatelskiego, ponieważ jest "oddolne" i działa niezależnie od państwa.

Jest to jakieś kryterium i Radio rzeczywiście je spełnia. Czy powinniśmy jednak na tym poprzestać? Jakie inne warunki należy spełnić, by móc powiedzieć: "tworzymy społeczeństwo obywatelskie"? Jesteśmy świadomymi, aktywnymi obywatelami, angażującymi się w działania służące dobru wspólnemu... Jakie działania? Jakimi sposobami? Przynoszące jakie owoce? Co kryje się pod tym sformułowaniem, niosącym w odbiorze społecznym istotny ładunek "wartości dodatniej"?

Powszechnie, więc niekoniecznie naukowo, społeczeństwo obywatelskie rozumiemy nie tyle jako kwalifikator czegoś odrębnego od państwa, ale jako przymiot, cnotę, wartość. Społeczeństwo obywatelskie to nie tylko takie, które istnieje poza strukturami państwa i samoorganizuje się do różnych działań. To społeczeństwo, które organizuje się z poszanowaniem prawa, by wypełnić istotną lukę w życiu społecznym i odpowiedzieć na konkretną potrzebę. Mądre państwo to rozumie i wspiera organizacje społeczne. Z kolei stowarzyszenie, ruch, fundacja dąży do tego, by być partnerem odpowiedzialnym, wiarygodnym, uczciwym, otwartym na współdziałanie i skutecznym. Zachęca swoich członków do rozwiązywania problemów, wychodzi z propozycjami, które poddaje pod społeczną dyskusję.

Istotne jest również, by organizacje były nie tylko otwarte na współdziałanie z władzami, ale także ze sobą nawzajem, rozumiejąc, że wzajemnie się uzupełniają. Nie wyobrażam sobie, by Anna Dymna i Janina Ochojska obrzucały się inwektywami, by oczernić konkurenta - a może to być konkurent do takiej czy innej puli środków czy też zainteresowania mediów. W praktyce bywa różnie, ale wystarczy spojrzeć na ruch hospicyjny: jak wiele zmienił w świadomości społecznej, ile cennych inicjatyw podjął.

W świecie Radia Maryja nie ma cienia takiej postawy. Jest myślenie sekciarskie, nawoływanie do walki z wrogiem, utwierdzanie swoich zwolenników, by trwali raczej w biernym oporze i zacietrzewieniu, niż próbowali żyć w takim, a nie innym społeczeństwie. Ta szkodliwa utopia nic dobrego w życie społeczne nie wnosi. Słuchacze żyją od inicjatywy do inicjatywy ojca dyrektora. A to są ekspertami od historii - wyedukowanymi na gotowcach, gdzie czarno na białym stoi, kto jest winny - albo specjalistami od źródeł geotermalnych czy przemysłu stoczniowego.

Mimo żarliwych dyskusji nie znajdują realnego panaceum na problemy, wzbudzają tylko burzę emocji i sporo zamieszania. Dzieje się tak, ponieważ nie próbują zagłębić się w prawdziwej materii życia, ale oceniają ją naskórkowo, definiują kilkoma populistycznymi hasłami, by gładko przejść do znanych powszechnie konkluzji. Korzystając z przywilejów demokracji i pluralizmu, Radio Maryja uporczywie sączy w uszy słuchaczy niezbitą prawdę: Polska jest niesuwerenna, byt narodu i państwa zagrożony. Żyjemy w państwie totalitarnych mediów liberalnych, ponownie tkwimy w niewoli, nie możemy swobodnie wyrażać naszych poglądów ani swobodnie działać.

Myślenie to kryje tęsknotę, a nawet imperatyw: niech będzie jeden głos, jedno radio, jedna myśl. Na innych patrzymy z niechęcią, podejrzliwością, nienawiścią. Pełne jest to niechęci do pluralizmu, który jest podwaliną społeczeństwa obywatelskiego: dajmy ludziom swobodę, by mogli działać zgodnie ze swoimi przekonaniami i wizjami. Zatem Radio może się nazywać społeczeństwem obywatelskim, rodziną albo jeszcze inaczej, ale są to tylko umiejętnie wykorzystywane słowa.

Argument o "charyzmie" o. Rydzyka jest śmieszny, a nawet niebezpieczny. Historia zna wielu charyzmatycznych przywódców, którzy potrafili pociągnąć za sobą tłumy, złożone nierzadko z przyzwoitych obywateli, by zaangażować ich w realizacje zbrodniczych wizji. A często w zarodku ich idei kryło się pozorne dobro. Czy o taką charyzmę nam chodzi? Czy społeczeństwo obywatelskie jest wzmocnione obecnością takiego ciała? Ciała, które stoi nota bene w sprzeczności z zasadą "przejrzystości" odnoszącej się do rozliczeń finansowych, do jawności działań, do rutynowego poddawania się kontroli niezależnych instytucji?

W tym kontekście stwierdzenie, że Radio Maryja buduje społeczeństwo obywatelskie, ponieważ angażuje obywateli w pożyteczne działania, czego przykładem - w moim odczuciu, właściwie jedynym - miałaby być audycja "Mogę, chcę pomóc", budzi mój sprzeciw. Proszę o inny przykład pożytecznego działania: ale dla ogółu, nie dla swojego grona. Działania, które byłoby bezinteresowne, a przede wszystkim nieokraszone ideologią.

Pod pozorami ruchu społecznego egzystuje sekta i rozgrywa się walka o wpływy, a jej perwersja to umiejętnie narzucony płaszczyk katolickich i narodowych wartości sprzedawanych w cepeliowskiej scenografii niezbędnych atrybutów, z których najważniejszy to umiejętnie podtrzymywane poczucie krzywdy.

Sama aktywność, sam charyzmat nie może być wyznacznikiem: to zespół elementów, całość działań pozwala ocenić, czy dane stowarzyszenie stanowi pozytywny budulec w społecznej strukturze.

Jak zauważył Janusz Poniewierski, Radio Maryja to "państwo w państwie". Powiem więcej: ono tego państwa nie wzmacnia, lecz rozsadza je od środka. Radio Maryja wielu ludzi odstręcza od jakiegokolwiek społecznego zaangażowania, zwłaszcza związanego z forma­mi aktywności "przykościelnej" - unaoczniając tezę, że Kościół to zbieranina wiecznie utyskujących frustratów. Ludzi, którzy w społecznym odbiorze kształtują obraz Kościoła jako karykatury religijności i pośmiewiska dla współczesnego świata.

Katarzyna Wierzchosławska jest tłumaczką, związana ze środowiskiem wspólnot "Arki" oraz "Wiary i Światła".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008