Wojna pięćdziesięcioletnia

Tom Segev, izraelski historyk: To był psychologiczny fenomen. Tylko naród, który przeszedł przez Holokaust, mógł się tak skrupulatnie przygotowywać na nadejście kolejnego.

28.05.2017

Czyta się kilka minut

 / Fot. wikipedia.org
/ Fot. wikipedia.org

KAROLINA PRZEWROCKA-ADERET: Mija 50 lat od wojny sześciodniowej, a Izrael wciąż odczuwa jej skutki. Jak to możliwe?

TOM SEGEV: Ta wojna, pojmowana jako pojedyncze wydarzenie, była zaledwie jedną rundą w długim konflikcie o dominację w Palestynie, rozpoczętym jeszcze za czasów Mandatu Brytyjskiego [po I wojnie światowej i rozpadzie Imperium Osmańskiego, do którego wcześniej należała Palestyna, Liga Narodów oddała ten teren pod zarząd brytyjski; trwało to od 1922 do 1948 r. – red.]. Jej korzeniem nie był wcale konflikt z Egiptem, Jordanem czy Syrią, lecz z Palestyńczykami, którzy zaczęli atak zza granicy syryjskiej, a my na ten atak odpowiedzieliśmy. Wojna zmieniła sytuację geopolityczną, w której dorastałem, i moje przekonanie, że jakakolwiek zmiana jest już niemożliwa. Oto nagle, w dramatycznych i emocjonalnych okolicznościach, obudziłem się w zupełnie innym kraju. I tak od 50 lat jesteśmy przykuci do tego samego problemu, który pozostaje bez rozwiązania.

Wrogości między dwoma narodami?

Sześciu na dziesięciu żyjących dziś Izraelczyków urodziło się po wojnie sześciodniowej. Większość nie pamięta sytuacji sprzed niej, nie rozumie też więc bazowej terminologii, którą się posługujemy. Np. nie wiedzą, czym jest tzw. zielona linia.

Ale podstawowa różnica między tymi pokoleniami jest poważniejsza: dziś większość Izraelczyków i Palestyńczyków po prostu nie wierzy w pokój. Owszem, chcieliby go, modlą się o niego, rozmawiają, marzą o nim. Ale stracili wiarę, że jest możliwy. W mojej ocenie to główny i dramatyczny rezultat tamtej wojny.

Wojny czy jakiejś konkretnej decyzji?

Decyzji o okupacji jerozolimskiego Starego Miasta, w mojej ocenie absolutnie nieracjonalnej. Interesująca jest lektura stenogramów z sesji izraelskiego rządu z dnia, w którym owa decyzja zapadła.

Z ujawnionych właśnie stenogramów wynika, że została podjęta pochopnie.

Niezupełnie, niektórzy planowali tę okupację. Chciał tego Menachem Begin jako silny przedstawiciel prawicy. Brak dostępu do starej Jerozolimy ranił, i już w 1948 r. wielu chciało okupacji Starego Miasta. Ben Gurion musiał się tłumaczyć w Knesecie, czemu wtedy do tego nie dopuścił. W 1967 r. armia była przygotowana, okupacja nie zdarzyła się przypadkiem. Gdy czyta się stenogramy, okazuje się, że nie było osoby, która zapytałaby: „Dlaczego przejęcie kontroli nad Starym Miastem ma być dobre dla Izraela?”. Odpowiedź zdawała się wszystkim tak oczywista, że nawet nie podjęli dyskusji. A skoro przejęli już kontrolę nad Starym Miastem, to tym samym zdecydowali, że pokoju nie będzie. Bo żaden izraelski rząd z niego nie zrezygnuje, a żaden Palestyńczyk nie zrezygnuje z jego odzyskania.

Z czasem sprawa stała się jeszcze bardziej skomplikowana, bo doszła polityka związana z osiedlami na Zachodnim Brzegu. Jeśli więc nawet mieliśmy szansę na pokój, to ta wojna sprawiła, że już jej nie było.

Niektórzy twierdzą, że ta wojna była niepotrzebna, a Izrael nie znajdował się pod nagłym egzystencjalnym zagrożeniem. Czy to prawda?

Nie wiemy. Nie potrafimy ustalić intencji prezydenta Nassera w 1967 r. W Izraelu kwestia ustalenia intencji jest stosunkowo prosta: idziesz do Archiwum Narodowego i czytasz dostępne dokumenty. Nie wiem, czy jakiekolwiek archiwum w Egipcie udostępnia takie materiały. Ale poza tym sądzę, że to nie jest takie ważne. Najważniejsze wydaje mi się to, jak w owym czasie większość Izraelczyków postrzegała zaistniałą sytuację, co uważała za zagrożenie.

Większość żyła w strachu.

I to takim, który możesz porównać do tego z okresu Holokaustu. Oni naprawdę uwierzyli, że ich czas na ziemi się skończył. Trudno było uniknąć konkretnych skojarzeń. W książce poświęconej wojnie sześciodniowej analizuję listy, które Izraelczycy wysyłali za granicę do bliskich. Pisali o swoim ogromnym przerażeniu. Myślę, że tylko naród, który przeszedł przez Holokaust, może się tak skrupulatnie przygotowywać na nadejście kolejnego.

W takich warunkach trudno podejmować racjonalne decyzje?

Panika wywarła ogromną presję na rząd i na wojsko. Trudna była też sytuacja ekonomiczna: w 1966 r. więcej Izraelczyków opuściło kraj niż do niego przyjechało. Ludzie przestali ufać rządowi. Ta wojna stała się także psychologicznym fenomenem.
Nie da się więc dziś jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy można było jej uniknąć. Sądzę, że strach wobec wojny był przesadzony, równie mocno jak euforia, która przyszła po niej. To sprawia, że tak trudno jest zrozumieć Izraelczyków w tamtym momencie historycznym.

Ale była szansa, by nie okupować Zachodniego Brzegu? Aby zaniechać tego planu, rozwiązać to inaczej?

Oczywiście, że tak! Mówiąc o wojnie sześciodniowej, mówimy w zasadzie o trzech wojnach: z Egiptem, Jordanią i Syrią. O ile konflikt z Egiptem był nieuchronny, o tyle wojna o Jerozolimę i okupowanie jej było niepotrzebne. Owszem: Jordania zaczęła w czerwcu ostrzał wschodniej Jerozolimy. Ale po co reagować zajęciem Zachodniego Brzegu? Po co obejmować okupacją miliony arabskich mieszkańców regionu? Naprawdę można było tego uniknąć, wystarczyła odrobina dobrej woli. Z rządowych stenogramów wynika, że była okazja, by to zrobić, ale jej nie wykorzystano.

Czy Izrael kiedykolwiek doczeka się pokoju?

„Kiedykolwiek” to podchwytliwe słowo. Przypominam, że 50 lat po wojnie sześciodniowej świat wygląda zupełnie inaczej: skończył się apartheid w RPA, upadły ZSRR i mur berliński. Być może konflikt izraelsko-palestyński jest jedyną rzeczą, która się jeszcze zachowała z tamtego świata. A skoro tak, nie mogę udzielić wiążącej odpowiedzi na to pytanie.

Szczerze mówiąc, nie bardzo w to wierzę. Chyba że Izrael zostanie postawiony pod dużą presją, a Izraelczycy zdadzą sobie sprawę, że zbyt wiele tracą, okupując te terytoria. Ale dziś nie widzę na to szansy. Większość Izraelczyków popiera działania rządu, a premier Netanjahu uspokaja, że wszystko jest pod kontrolą. Nie ma zatem żadnego bodźca do zmiany.

Wojna sześciodniowa może implikować kolejne wojny między Izraelem i światem arabskim?

Jestem przekonany, że tak. Iran grozi Izraelowi i podważa jego prawo do egzystencji, podobne zagrożenie płynie z Libanu. Pomyślmy też, jak długo naród palestyński może pozostawać w upokorzeniu?

Mamy do czynienia z trzecim pokoleniem Palestyńczyków, które jest stracone. Masz 18 lat, urodziłeś się w Gazie: czy masz jakieś perspektywy na przyszłość? Nie wierzę, że taka sytuacja może trwać w nieskończoność. A więc tak – wojna sześciodniowa wciąż zagraża tym, że w przyszłości będą kolejne wojny.

We wstępie do reedycji Pana książki o roku 1967 czytamy, że ta wojna zmieniła twarz izraelskiego społeczeństwa. W jakim sensie?

Społeczeństwo Izraela stało się bardziej nacjonalistyczne, bardziej religijne i mniej demokratyczne. Powoli docieraliśmy do punktu, w którym jesteśmy teraz: gdy prawdziwym zagrożeniem dla Izraela nie jest świat arabski, ale stan izraelskiej demokracji. ©

TOM SEGEV (ur. 1945 w Jerozolimie) jest izraelskim historykiem. Autor licznych książek na temat dziejów Izraela, w tym także wojny sześciodniowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2017