Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
El Greco w artystycznej wizji przedstawił dzień Pięćdziesiątnicy, w którym apostołowie uwięzieni do tej chwili strachem zostali wyprowadzeni przez Ducha Świętego do świata, do tych, z którymi mieli się podzielić Nadzieją. W uczniach Chrystusa będących świadkami Jego życia, śmierci i zmartwychwstania zwyciężyła tego dnia odwaga. Ich posłaniem stało się wydobywanie ludzi zza zamkniętych drzwi niewiary, wątpliwości oraz grzechu. Niestety, dopóki pielgrzymujemy na ziemi, nawet w obliczu najwspanialszych znaków Bożej łaski serce ludzkie nie będzie wolne od ciemności i pustki. Bardzo ważne jest zatem, by Kościół, przeżywając radość Zesłania Ducha Świętego, nigdy nie zapomniał, że Pan Jezus tchnął Parakleta nie tylko po to, by napełnić uczniów poczuciem nieziemskiej ekstazy i mocy, ale by im przypomnieć, że są posłani do tych, którzy źle się mają. Duch został wylany na każdą cząstkę tego świata, by przekonywać go o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. I nie mam wcale na myśli tłumów pogan i ateistów, świadomy bowiem jestem, że wątpiący są w gronie chrześcijan i nikt z nas nie jest chyba wolny od pytań, na które nie znajduje satysfakcjonującej odpowiedzi.
Warto w tym momencie zauważyć, że nad pytającym z obrazu El Greca również spoczywa język ognia, będący widzialnym znakiem wylania Pocieszyciela. Zaryzykuję twierdzenie, że ów wyróżniający się mężczyzna jest w tej scenie najważniejszym człowiekiem, ostatecznym adresatem posługi Kościoła, który narodził się w dniu Pięćdziesiątnicy. Dla niego Bóg wzbogaca Kościół różnymi darami łaski, różnymi rodzajami służby i różnymi działaniami. Do niego posyła swoich uczniów i udziela im władzy odpuszczania grzechów.
W tej perspektywie możesz zrobić sobie rachunek sumienia. Jeśli patrzysz wokół i dostrzegasz z jednej strony komunistów, liberałów i żydów, a z drugiej faszystów, endeków i konserwatystów, to znaczy, że siedzisz jeszcze za zamkniętymi drzwiami z obawy przed wrogami. Jeśli natomiast nie przejmujesz się tradycyjnymi podziałami na prawicę i lewicę, postępowych i tradycyjnych, swoich i obcych, ale starasz się do każdego niedowiarka i błądzącego przemawiać w taki sposób, aby Dobra Nowina o odpuszczeniu grzechów i wyzwoleniu ze strachu stała się jego udziałem, a co więcej, czynisz to w taki sposób, że "każdy słyszy swój własny język ojczysty", to możesz mieć nadzieję, że spadł na Ciebie z nieba szum jakby uderzenie gwałtownego wiatru.