Wielki temat

Energia Jerzego Pomianowskiego wzbudzać musi zabobonny podziw. W wieku zdecydowanie dojrzałym, miast osiąść na laurach i czerpać satysfakcję z życiowych dokonań, zabrał się za przedsięwzięcie karkołomne: stworzył miesięcznik Nowaja Polsza, stawiający sobie za cel dialog z elitami rosyjskimi i informowanie ich o polskich sprawach.
 /
/

I choć działo się to w klimacie niezbyt sprzyjającym, w czasach ochłodzenia polsko-rosyjskich stosunków, wkrótce “Nowaja Polsza" obchodzić będzie piąte urodziny, a profesor Pomianowski nadal niestrudzenie krąży między Krakowem a Warszawą, co jakiś czas wyprawiając się już to do Moskwy, już to do Paryża, już to do Włoch...

Orędownikiem powołania pisma, które tłumaczyłoby Rosjanom nasze racje i opowiadało im o naszych doświadczeniach, był Jerzy Giedroyc. I właśnie jego pamięci poświęcił Pomianowski kolejny - po “Ruskim miesiącu z hakiem" - tom swojej “rosyjskiej" publicystyki.

***

Przywołanie w dedykacji nazwiska Redaktora nie jest czczym gestem. Koncepcje wypracowane przez Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego - opierające się na przekonaniu, że wrogiem Polski jest Imperium, nie zaś Rosjanie, stąd potrzeba wzajemnego poznania, i że gwarantem naszego przyszłego bezpieczeństwa jest niezależność najbliższych wschodnich sąsiadów, zwłaszcza Ukrainy - określiły kierunek myślenia politycznego Jerzego Pomianowskiego, jego widzenie miejsca Polski w Europie i świecie, jego oceny naszej polityki zagranicznej.

We wstępie do książki, zatytułowanym “Potrójna misja Pomianowskiego", Leopold Unger wspomina rozsianą po świecie wspólnotę współpracowników “Kultury". Jerzy Pomianowski, który do tej wspólnoty przystał w latach 60., by następnie na zamówienie Giedroycia wykonać iście herkulesową pracę w postaci tłumaczenia “Kręgu pierwszego" i “Archipelagu Gułag" Sołżenicyna, należy niewątpliwie do najwierniejszych spadkobierców idei Giedroycia i Mieroszewskiego. Wierność ta nie wynika tylko (choć niewątpliwie także) z sentymentu. Jej głównym źródłem jest przekonanie o aktualności tego dziedzictwa, podbudowane doskonałą znajomością spraw rosyjskich.

Nic więc dziwnego, że książkę otwierają teksty o Redaktorze właśnie. A także o tym, jak Polacy obchodzą się z jego dziełem. Pomianowski cytuje zdanie Marii Janion, że “chociaż niemal wszyscy się mianują uczniami »Kultury« i Giedroycia, nie doszło tak naprawdę do przemyślenia jego koncepcji Rzeczypospolitej". I sam dodaje: “Ta okoliczność zdumiewa tym bardziej, że koncepcja Giedroycia i Mieroszewskiego nie miała i nie ma konkurentek... Owszem, alternatywy do programu »Kultury« istnieją. Jego antagoniści odwołują się wszelako do recept nie dość, że zabytkowych i skompromitowanych, ale nadto wcale nie biorących w rachubę nowej sytuacji Polski i niweczących otwarte wreszcie szanse". Potem znajdujemy zwięzłe charakterystyki “niepodległościowców od Nowosilcowa" (termin Piotra Wierzbickiego) wiernych “endeckiej tradycji trzymania się rosyjskiej klamki", analizę “opcji rosyjskiej" żywej wśród lewicy, a także fundamentalną krytykę “pochwały minimalizmu", wygłoszonej w 2001 r. na łamach “TP" przez Bartłomieja Sienkiewicza.

Nie jedyne to starcie w książce; Pomianowski jest bowiem mistrzem polemicznego fechtunku. Jak zauważa Unger, jego artykuły są “w zasadzie zawsze polemiczne z kimś i z czymś, jeżeli nie z »intelektualnym« żywym przeciwnikiem, to z rozmaitymi, głównie polskimi i... rosyjskimi, mitami i fobiami". Polemista referuje przy tym starannie poglądy adwersarza, a nawet przytacza w całości jego teksty; tak jest z recenzją Kazimierza Dziewanowskiego z “Ruskiego miesiąca..." oraz z artykułem amerykańskiego politologa Richarda Pipesa na temat “Historii Imperium Rosyjskiego" Michaiła Hellera.

Najważniejsza teza książki podkreśla, jak notuje Unger, “groźny bezsens idei ekshumacji sowieckiego czy postsowieckiego, rosyjskiego imperium, jej potencjalną szkodliwość dla sąsiadów objętych tą groźbą, ale także jej wielostronną groźną nieopłacalność dla samej Rosji". Dlatego Pomianowski uważa, że ci, którzy w imię “dogadania się" z Rosją wchodzą w rolę adwokata jej imperialnych roszczeń, niezależnie od intencji źle służą polskiej racji stanu.

“Dziś na przykład - pisze w sierpniu 1996 r. - trzeba praktycznie pomóc Ukrainie w dziele utrzymania niepodległości. Nie ma Imperium bez Ukrainy. Tylko zaś Imperium jest niebezpieczne dla pokoju, dla Europy, dla świata. Imperium, tj. ZSSR - nie zaś Rosja, jak myślą niedouczeni fataliści. Nie trzeba tylko stwarzać jej pokusy dojścia do potęgi kosztem sąsiadów. Najważniejsze zaś - to pamiętać, że bez udziału samych Rosjan nie uda się ani przezwyciężyć fatalnego dziedzictwa Związku Sowieckiego, ani zapobiec próbom jego galwanizacji". “Wewnętrzne sprawy Rosji należą tylko do Rosjan; obejdzie się bez naszych rad. Ale sprawa rosyjskiej polityki zagranicznej nas też dotyczy - zauważa dwa lata później. - Co w niej uderza, to anachronizm strategicznych celów. Odruchowo czy programowo, to mniejsza, powtarzają rosyjscy politycy i dyplomaci takie słowa i kroki, które świadczą, że nie porzucili doktryny terytorialnej ekspansji".

Pośród spraw bieżących pierwsze bodaj miejsce zajmuje sprawa “Rury", czyli gazociągu jamalskiego, i niebezpieczeństwa, jakie niesie energetyczne uzależnienie Polski od Rosji. Pomianowskiemu nie chodzi o kreślenie czarnych scenariuszy, ale przede wszystkim o błędy polityków polskich z rozmaitych obozów politycznych, którzy zlekceważyli - czy nie bez ukrytych intencji? - potrzebę zabezpieczenia alternatywnych źródeł dostaw energii i zawarli umowę wysoce dla Polski niekorzystną.

Jak być z Rosją? I jak my sami ją widzimy? Za ideową matrycę stosunku polskiej opinii do “ruskiego człowieka" uważa Pomianowski postawę wyrażoną w “Dziadach". Mickiewicz był “bezlitosny wobec rosyjskiej, bezlitosnej władzy - i wielkoduszny wobec Rosjan" i to on “pierwszy dał wyraz tej dychotomii i pierwszy uznał samych Rosjan za pierwsze ofiary Imperium". Ślady Mickiewiczowskiego myślenia odnajduje Pomianowski z satysfakcją u współczesnych polskich dramaturgów sięgających po “temat rosyjski" (przypomnijmy przy okazji, że jednym z jego licznych zatrudnień w przeszłości była krytyka teatralna). I takie właśnie myślenie jemu samemu jest najbliższe.

***

Tłumacząc pisarzy rosyjskich, okazywał zawsze Pomianowski nie tylko właściwe sobie mistrzostwo stylistyczne, ale i wspaniałą zdolność empatii; dlatego pewnie jego Babel zdobył szturmem polskich czytelników. Przekładając opowiadania z “Konarmii", a potem “Dziennik 1920 roku", Pomianowski wstępował zresztą w ślady swojego stryja Mieczysława Birnbauma, zamordowanego w Katyniu. I dobrze się stało, że choć omawiana tu książka należy zasadniczo do gatunku publicystyki politycznej, zamyka ją obszerny esej o Izaaku Bablu właśnie, publikowany po raz pierwszy w “Russkoj Mysli". Esej ten kończy się znamiennymi zdaniami: “Powiada się, że historię piszą zwycięzcy. Nie, nie ma tak dobrze". Bo Jerzy Pomianowski, trzeźwy realista, jest zarazem wrogiem wszelkiego determinizmu historycznego, minimalizmu i ciasnego pragmatyzmu. (Wydawnictwo Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2004, s. 376. Warto na koniec dodać, że sporo tekstów znajdujących się w książce miało swój pierwodruk na naszych łamach.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2004