Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rafałowi Cekierze muszę przyznać sporo racji, aczkolwiek obraz, z perspektywy NAS EMIGRANTÓW, może wydawać się nieco niekompletny. Co więcej, zbyt ponury. Zgadzam się z twierdzeniem, że „jakiekolwiek próby dokonywania uogólnień dotyczących życia Polaków na emigracji są ryzykowne”. Jednocześnie Autor podjął to ryzyko, przedstawiając w miarę spójną wizję zagubionych i nieustabilizowanych emigrantów, którzy idą (a raczej snują się) przez życie z „zobaczymy” na ustach. Kwintesencją jest atrakcyjna, niemniej „jakoś wewnętrznie smutna” Karolina, która w przewrotny sposób tłumaczy sobie swój przedłużający się pobyt poza krajem. Na szczęście jednak w artykule Autor również przemycił historie „ku pokrzepieniu serc” i ten obraz jest mi zdecydowanie bliższy, szczególnie postać Olgi. My, emigranci, to również ludzie, którzy wyzbyli się kompleksów i manii rodem z Gombrowicza. Prowadzimy biznesy, awansujemy, kupujemy domy nie tylko w formie inwestycji, ale właśnie po to, żeby na emigracji zapuścić korzenie. A może i nawet część z nas ma poczucie wspólnoty. A że przy okazji mamy też swoje małe smutki i zmartwienia, i czasem doskwiera nam samotność? Hm... To chyba nie zawsze wynika z naszego wyboru tułaczego losu.
Smutna, choć piękna
KAROLINA