Punkt równowagi

Po pierwsze, rząd cieszy się popularnością w społeczeństwie. Po wtóre, wbrew cichym oczekiwaniom, w kraju nie nastąpił krach gospodarczy - giełda i złotówka prawie nie drgnęły. Po trzecie, rządowi potrzebne jest poparcie Samoobrony, LPR i PSL, ale nie jest ono przedmiotem całkowicie arbitralnych decyzji tych ugrupowań. Opozycja będzie się musiała sporo napocić, aby doprowadzić do destabilizacji gabinetu Marcinkiewicza.

11.12.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Nie sądzę, żebym był najbardziej kompetentną osobą dla reprezentowania stanowiska PiS w sporze politycznym, gdyż członkiem tej partii nie jestem, nie uczestniczę w jej gremiach decyzyjnych, a jedynie kandydowałem na senatora przez nią zgłoszony i uczestniczę w jej klubie parlamentarnym. Wybrałem tę listę, gdyż - jakkolwiek nie jestem bezkrytyczny wobec niektórych punktów programu - w pełni akceptuje jego zasadnicze elementy, takie jak wzmocnienie autorytetu i obszaru funkcjonowania państwa, walkę z patologiami (korupcją, przestępczością zorganizowaną, anonimowymi grupami “trzymającymi władzę"), a także zahamowanie narastającego rozwarstwienia i przeciwstawienie solidaryzmu społecznego darwinowskiej walce o byt.

Koalicje i cwaniactwo

Oczywiście, jako doświadczony polityk stawiałem sobie pytanie, czy jest możliwa koalicja, w której jedna partia chce państwa silnego, a druga słabego. Ponieważ dość blisko znam przywódców PO i PiS, nie wyobrażałem sobie, żeby Jan Rokita mógł lekko zrezygnować z państwa, ani żeby Jarosław Kaczyński nie dostrzegał uwarunkowań globalizującego się świata. Tak więc wyobrażałem sobie, że w ostrej merytorycznej debacie będą się rodziły rozwiązania racjonalne i spójne z otaczającą nas rzeczywistością.

Jednak do koalicji nie doszło i Platforma pogrążyła się w mało twórczej kontestacji wszystkich posunięć rządu. Konsekwencje takiego stanu rzeczy są negatywne dla państwa i są porażką negocjatorów. A przecież wydaje się, że okres co najmniej sześciu miesięcy, podczas których mówiło się o koalicji, był dostatecznie długi, by rozpatrzyć cztery warianty zwycięstwa (prezydent Tusk i PO, Tusk i PiS, Kaczyński i PO, Kaczyński i PiS), i dokonać rozdziału kluczowych stanowisk w państwie. Dlatego też forsowanie wyboru marszałka Sejmu, nim dokonano wyboru prezydenta i podpisano umowę koalicyjną, wydawało mi się naiwnym cwaniactwem. Władza Marszałka Sejmu jest na tyle duża, że w przypadku wyboru Donalda Tuska na urząd prezydenta i przyznania żądanych kompetencji wicepremierowi, PiS zostałoby praktycznie pozbawione wpływu na politykę społeczno-gospodarczą kraju. Krok taki stawiał PiS pod ścianą, z czego musiał zdawać sobie sprawę każdy polityk. Uniknięcie tego było bardzo proste i wymagało jedynie dobrej woli PO.

Znacznie trudniejszy problem stanął przed PO po wyborze Lecha Kaczyńskiego. W parlamencie znalazła się poważna grupa partii niechętnych Platformie. Tak więc każdy konflikt wewnątrz koalicji PO-PiS byłby w parlamencie rozstrzygany na korzyść PiS. Jeśli do tego dodamy zantagonizowanie podczas wyborów prezydenckich poszczególnych parlamentarzystów i rodzący się z tego brak zaufania partnerów negocjacji, to rezultat był oczywisty.

Uważam za poważny błąd, że posłowie i senatorowie obu ugrupowań tak dalece zapamiętali się w walce o fotel prezydencki, iż zupełnie zapomnieli, że po wyborach będą musieli w ramach koalicji ze sobą współpracować.

Marcinkiewicz to nie Olszewski

Powstała sytuacja uniemożliwiła dokonanie niezbędnych zmian w Konstytucji i doprowadziła do powstania rządu mniejszościowego. Jednakże, wbrew początkowym oczekiwaniom, pozycja rządu jest, jak dotychczas, skutecznie kontrolowana przez PiS. Po pierwsze, rząd cieszy się popularnością w społeczeństwie, które od dawna marzy o uporządkowaniu państwa, aby każdy raz na zawsze wiedział, co mu wolno, a czego nie. Po wtóre, wbrew cichym oczekiwaniom pewnej liczby dziennikarzy, w kraju nie nastąpiło pandemonium krachu gospodarczego. Niezależnie od tego, że ogromna część kapitału na rynku finansowym ma charakter spekulacyjny, a takie potęgi jak USA mogłyby ten rynek błyskawicznie zdestabilizować, to ani giełda, ani złotówka prawie nie drgnęły. Tak więc ci, których rzeczywiste interesy są zaangażowane w Polsce, śpią spokojnie. Po trzecie, rządowi potrzebne jest poparcie ze strony Samoobrony, LPR i PSL, ale nie jest ono przedmiotem całkowicie arbitralnych decyzji tych ugrupowań. Decyzje takie podlegają wielu uwarunkowaniom, gdyż w przypadku kryzysu PiS może je związać umową koalicyjną, może powrócić do rozmów z PO i dokonać rekonstrukcji rządu, może wreszcie doprowadzić do rozpisania nowych wyborów. To ostatnie, na pewno niekorzystne dla Polski, choć obecnie korzystne dla PiS, może się okazać dramatyczne dla pozostałych ugrupowań.

Tak więc rząd premiera Marcinkiewicza to nie rząd Jana Olszewskiego i opozycja będzie się musiała sporo napocić, aby doprowadzić do jego destabilizacji.

Lepper ewoluuje

Najczęstszy zarzut przeciwko polityce Prawa i Sprawiedliwości to Lepper. Otóż niezależnie od jego politycznego sprytu nie sądzę, by na obecnym etapie był on w stanie zdominować PiS. Jeszcze dość długo, ze względu na brak doświadczenia, Samoobrona będzie cierpiała na brak konstruktywnych rozwiązań możliwych do akceptacji przez ogół obywateli. Warto jednak pamiętać, że na Leppera głosowało ponad 14 proc. wyborców, których krzywdy i frustracje wykrzyczał. Że czynił to mało elegancko, to inna sprawa, ale tylko dlatego był słyszalny. Zresztą zarówno Lepper, jak i Samoobrona, będą ewoluowali w kierunku politycznej poprawności. Aparatczykom PZPR wystarczyło kilka lat, aby znaleźć się na salonach III RP. Lepperowi nie zajmie to więcej czasu.

Co do manifestacji poznańskiej, zakazanej przez prezydenta miasta (PO) i rozgonionej przez policję, to wraz z pokojowymi marszami protestacyjnymi zrealizowała ona bardzo pozytywny wzorzec zachowań. Nie wolno łamać prawa i narażać miasta na zamieszki, natomiast wolno manifestować, a policja jest w stanie dopilnować porządku. W ten sposób prawo do zgromadzeń zostało zapewnione, a społeczeństwo uniknie eskalacji zgromadzeń w kierunku obsceny parad berlińskich.

Media dla ludności

Problem Radia Maryja opiera się przede wszystkim o sprawę organizacji mediów elektronicznych, a w pierwszym rzędzie PR i TVP. Jest to niewątpliwie problem bardzo trudny: w jaki sposób PR i TVP mają być mediami publicznymi odpowiadającymi na zapotrzebowanie odbiorców, a nie tubą rządową bądź wyrazem ideologicznych przekonań ich kierownictwa. W mediach niewątpliwie trwa kampania ideologiczna. Na przykład co tydzień można zapoznać się z poglądami pana Mosza w towarzystwie ekspertów bankowych. To dobrze. Gorzej jednak, że nigdzie nie uświadczysz takich ekonomistów jak prof. Kabaj, Kowalik czy Bugaj, proponujących rozwiązania niemieszczące się w neoliberalnej mantrze. Podobnie jak za czasów PRL dyskusja z jedynym naukowym światopoglądem jest niedopuszczalna.

Tak więc przywrócenie mediów ludności to podstawowy warunek ograniczenia wpływów Radia Maryja w sferze polityki. Do czasu, gdy pewne istotne ludzkie wątpliwości będą mogły być wyrażane tylko w Radiu Maryja, niezależnie od interpretacji czy słuszności poglądów, pozycja radia pozostanie niezachwiana.

Odnalezienie właściwego punktu równowagi pomiędzy wolnością osobistą i autorytetem państwa to na pewno sprawa trudna, która wywoła wiele kontrowersji. Mam tylko nadzieje, że będę miał dużo okazji, by poprzeć stanowisko rządu, i mało, by musieć się mu przeciwstawić.

ZBIGNIEW ROMASZEWSKI (ur. 1940) jest senatorem RP od początku powstania Senatu w 1989. Uczestniczył w działaniach pomocowych KOR po protestach w Radomiu i Ursusie w 1976 r., a od 1977 r. był członkiem KSS-KOR. Bronił praw człowieka, na przełomie 1979/80 organizował Komisję Helsińską, nadzorującą wprowadzanie postanowień KBWE. Zasiadał w Komisji Krajowej “Solidarności". We wrześniowych wyborach startował jako kandydat niezależny popierany przez PiS.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2005