Przyjazna firma

Helena Brus, ekspert rynku farmaceutycznego: Każdy lobbing wykorzystuje słabości systemu. W Polsce lekarze zarabiali tak marnie, że aby prowadzić badania i uczestniczyć w wymianie naukowej, musieli korzystać z pieniędzy firm farmaceutycznych.

23.01.2012

Czyta się kilka minut

IWONA HAJNOSZ: Czy obraz, który wyłania się z pracy angielskich socjologów o lobbingu farmaceutycznym w Polsce, jest prawdziwy? Pytam Panią, bo przez ponad 30 lat pracowała Pani dla największych firm farmaceutycznych świata...

HELENA BRUS: To praca ciekawa i zgodna ze stanem faktycznym. Zgadzam się w pełni, że w Polsce waga nieformalnych wpływów i wykorzystanie dróg dyplomatycznych są w tym biznesie większe niż waga kontaktów z opiniotwórczymi decydentami. Szkoda tylko, że rekomendacje wynikające z raportu są mało odkrywcze: zalecają wprowadzić więcej regulacji kontrolujących doradztwo przy tworzeniu list refundacyjnych i przekazywać więcej pieniędzy z budżetu państwa dla organizacji pacjentów, lekarzy i agencji oceniających ekonomiczną wartość leków. Moim zdaniem te pomysły nie gwarantują sukcesu, skoro nie ma koncepcji, jak zreformować cały system. Jeżeli lobbing jest nie do uniknięcia i występuje w każdym kraju, pytanie brzmi, na jakich wartościach i kryteriach oprzeć refundację, żeby procedury były transparentne i równocześnie wspomagały polską gospodarkę.

Czy w Polsce ten lobbing jest bardziej agresywny niż w innych krajach?

Każdy lobbing wykorzystuje słabości systemu w danym kraju. W Polsce środowisko medyczne było przez lata bardzo źle finansowane. Lekarze zarabiali tak marnie, że aby prowadzić badania i uczestniczyć w wymianie naukowej, musieli korzystać z pieniędzy firm farmaceutycznych. Ale wiązało się to przecież nie tylko ze złą aktywnością: dzięki wsparciu koncernów lekarze zyskali dostęp do wiedzy.

Kolejny przyczółek firm w walce o budżetowe pieniądze to organizacje pacjentów.

I znów Polska nie jest wyjątkiem. Nowe stowarzyszenia powstają wokół nowego leku albo żeby leczyć konkretną chorobę w określony sposób. Dajemy budżety na ich prace.

Powiedzmy sobie szczerze: organizacje pacjentów nigdy nie są obiektywne, bo patrzą poprzez perspektywę własnej choroby. Mogą jednak odgrywać obiektywną rolę, jeśli chodzi o ocenę skutków systemu refundacji. To od nich rząd powinien się dowiadywać, jakie są np. skutki zamieszania z pieczątkami na receptach. Na pieniądze z budżetu nie mogą liczyć, ale z drugiej strony powinny mieć obowiązek ujawniania dotacji z firm. A tego nie ma.

A czy w dzisiejszym świecie (nie myślę tylko o Polsce), można w ogóle znaleźć niezależnego konsultanta?

To inny problem, bo przy opiniowaniu leków do refundacji nie zawsze musi chodzić o lobbing. Kiedy ktoś zaczyna prowadzić badania nad nowym lekiem i widzi, że jego pacjentom pomaga on w walce ze śmiertelną chorobą, sam zaczyna wierzyć, że to najlepszy preparat, jaki istnieje. Zainteresowanie bodźcami finansowymi staje się w takim przypadku drugorzędne.

A według jakich kryteriów firmy wybierają liderów opinii?

Zacznę od tego, że firmy farmaceutyczne mają specjalne działy, których pracownicy zajmują się poszukiwaniem wpływowych osób, mających zostać przekonanymi, że warto stać się naszym przyjacielem. Tak zaczynają pracować dla nas ekonomiści, politycy – nie tylko lekarze...

W Polsce mają chyba ułatwione zadanie, bo od kilku lat jedno z medycznych wydawnictw urządza plebiscyt na sto najbardziej wpływowych osób w polskiej ochronie zdrowia. Ocena dokonywana jest na podstawie posiadanych przez kandydata kontaktów, sieci jego powiązań i wpływów oraz siły publicznego oddziaływania.

To dość zaskakujące... Chodzi o wpływ w medycynie czy gdzieś poza nią? W USA też są ogłaszane różnego rodzaju rankingi, ale chodzi w nich zwykle o dokonania merytoryczne, np. na najlepszego chirurga.

A przyjaźni dyplomaci? Przeczytanie programu pewnego sympozjum z 2009 r. nawet dziś robi wrażenie. Otwierać miał wicepremier Waldemar Pawlak do spółki z Victorem Ashem, ambasadorem USA w Polsce, i Kennethem C. Frazierem, wiceprezesem Mercka. Sesje o zdrowiu kobiet zaszczyciła swą obecnością była sekretarz stanu USA Madeleine Albright.

Osobiście byłam tym zdziwiona, choć dyplomacja USA często pomaga biznesowi.

Wracając do sekretarz stanu: w USA działa taka organizacja Albright Group, lista jej sponsorów jest jawna, jest na niej również biznes farmaceutyczny, więc stąd – jak sądzę – wziął się jej udział w sesji o osteoporozie.

Żeby trochę obronić panią sekretarz, dodam, że zaproszone zostały również byłe minister zdrowia Czech i Niemiec, a dyskusję prowadził Pat Cox, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Zawsze, jeśli byli politycy zaczynają pracować dla biznesu farmaceutycznego, jest to odrobinę podejrzane. Oferując byłemu ministrowi albo pracownikowi resortu pracę w firmie, wiadomo, że chodzi o to, by wykorzystać jego nieformalne powiązania. A przez to zaciera się linia, która powinna dzielić interesy firmy od interesów państwa.

Rządy różnych krajów mają różne pomysły na transparentność styku biznes–budżet państwa. W Wielkiej Brytanii te firmy, które inwestowały, tworzyły miejsca pracy i dawały pieniądze na badania, miały większą swobodę w dyktowaniu cen za leki. Ale musiały co roku składać sprawozdania finansowe o swych inwestycjach. Dzięki temu wiadomo było np., czy system refundacji sprzyja, czy hamuje innowacje.

Na różne małe udogodnienia może liczyć w Izraelu Teva, jeden z największych koncernów produkujących generyki na świecie. Tyle że ta polityka nie jest robiona pod stołem: zasady są upubliczniane, rząd ogłasza, co jest jego priorytetem, i każdy producent może z tego skorzystać. W świecie ekonomii ma to swoją nazwę: polityka industrialna.

Wszystko wskazuje na to, że jeszcze nie jesteśmy na etapie takiej jawności, bo już drugi raz z list refundacyjnych zniknęły analogi insuliny. Diabetolodzy mają podejrzenia, że to wszystko dzieje się w obronie polskiego producenta insulin.

Kilka lat temu OECD przygotowało opracowanie, w którym analizowało zasady refundacyjne w różnych krajach, z uwzględnieniem polityki industrialnej, czyli analizowano udział leków w rozwoju kraju, inny niż sama ich wartość. To dało odpowiedź, jakie cele zdrowotne i finansowe korzyści daje refundacja.

Polska też uczestniczyła w badaniu, ale biernie, bez udziału polskiego przemysłu, który również ma przecież swoje miejsce przy stole. Dlatego warto apelować o lepsze wykorzystanie przynależności do organizacji międzynarodowych, bo robią one obiektywne analizy, które pozwalają potem podejmować racjonalne decyzje biznesowe.

Zna Pani przykłady pozytywnego lobbingu farmaceutycznego?

Lekarze i ekonomiści Karolinska Instytut udowodnili, że z powodu braku dostępu do innowacyjnych leków onkologicznych polscy pacjenci umierają szybciej niż osoby z taką samą chorobą w ościennych krajach. Te dane były tak przerażające, że zmusiły polityków do działań – tak powstały programy terapeutyczne. To był pożyteczny lobbing.

Choć faktem jest też, że leki produkowane przez sponsorów trafiły w Polsce do refundacji. Kosztują majątek, wręcz rujnują polski budżet. A mnie brakuje analiz, jakie są koszty przedłużenia ludziom życia. Nie wiemy, o ile dłużej można dzięki tym lekom przeżyć w Polsce w porównaniu do innych krajów.

A nadzwyczaj skutecznego?

Podwyższyć sprzedaż leków można np. poprzez obniżanie progów do ich zażywania. Tak jest z cholesterolem: w ostatnich latach międzynarodowe stowarzyszenia tak bardzo obniżyły poziom, od którego trzeba go zbijać, że pojawiły się miliardy nowych klientów. Prasa pomaga w rozprzestrzenianiu tych informacji...

A czym się kupuje dziennikarzy?

Kongresy, prowadzenie sesji, wyjazdy... Jak lekarzy.  

ROZMAWIAŁA IWONA HAJNOSZ

HELENA BRUS skończyła London School of Economics i studia na Harvardzie. 18 lat pracowała dla Mercka jako dyrektor ds. globalnej polityki firmy, prawie 10 lat dla GSK jako menedżer analiz ekonomicznych.

IWONA HAJNOSZ jest dziennikarką „Gazety Wyborczej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2012