Nie rozumiem europejskiej lewicy

Yossi Melman, dziennikarz izraelski: Obie strony, Izrael i Autonomia Palestyńska, wolą walczyć ze sobą niż ze swoimi wewnętrznymi przeciwnikami. Bo wtedy Palestyńczycy mieliby swoją wojnę domową z Hamasem, a Izraelczycy swoją ze zwolennikami osiedli, budowanych na terenach palestyńskich. Rozmawiała Patrycja Bukalska

16.08.2011

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: Izraelczycy i Palestyńczycy są znów na czołówkach światowych mediów. Najpierw "Flotylla Wolności" chciała ponownie przełamać blokadę Strefy Gazy. Teraz zaczyna się dyskusja przed planowanym na wrzesień głosowaniem w ONZ, gdzie na porządku dziennym ma stanąć kwestia uznania państwa palestyńskiego; Izrael chce zablokować taką decyzję ONZ. Czy jest dziś szansa na rozwiązanie konfliktu palestyńsko-izraelskiego?

Yossi Melman: W teorii jest to oczywiście możliwe, ale w praktyce wcale nie jesteśmy bliżej rozwiązania problemu. Zresztą sprawa "Flotylli" w żaden sposób nie jest związana z kwestią możliwej deklaracji niepodległości Palestyńczyków. "Flotylla" to akcja radykalnych środowisk lewicowych i anarchistycznych, a jej celem jest w gruncie rzeczy podważenie prawa Izraela do istnienia. Nie ma żadnej potrzeby organizowania "Flotylli", bo nie ma już żadnej blokady Gazy. Granica między Egiptem a Gazą jest otwarta, jeśli Palestyńczycy mają jakieś skargi, powinni je kierować do Egiptu. A poza tym, nie mogę zrozumieć, jak środowiska lewicowe w Europie mogą wspierać taką ekstremistyczną grupę jak Hamas?! To tak, jakby marksiści i leniniści trzymali się z ludźmi pokroju Osamy bin Ladena... Natomiast deklaracja niepodległości Palestyny - to kompletnie inna kwestia. Powiedzmy, że Palestyńczycy ją jednostronnie ogłoszą i że zyskają poparcie ok. 130-140 krajów. Czy to przybliży nas do rozwiązania problemu? Nie sądzę.

Z pewnością to dwie odrębne sprawy, ale obie wiążą się z Palestyną i Izraelem. Jeśli chodzi o uczestników "Flotylli", to wielu z nich zdecydowanie odrzuca zarzut, jakoby wspierali Hamas. Mówią, że ich akcja ma na celu pomoc zwykłym ludziom, którzy cierpią w Gazie. Chodzi o codzienne problemy, jak niemożność leczenia się poza Gazą czy kupno materiałów budowlanych do odbudowy domów, zniszczonych przez armię izraelską.

Ale dlaczego to Izrael miałby im je dostarczać? Izrael opuścił Gazę. Jeśli jej mieszkańcy potrzebują materiałów budowlanych, to niech sprowadzą je z Egiptu... A poza tym i tak wszystko, czego tylko chcą, dostarczane jest nielegalnie z Egiptu tunelami. Wie pani, co oni nimi sprowadzają? Nawet samochody!

Rozumiem, że Pana zdaniem Strefa Gazy to nie jest w ogóle problem. A co z deklaracją niepodległości?

Przywódcy żadnej ze stron nie są dziś gotowi na kompromis. A to oznacza, że rozwiązanie tego problemu po prostu nie jest możliwe.

Jaki kompromis by to umożliwił?

Palestyńczycy musieliby zaakceptować, że Izrael jest ojczyzną Żydów i dlatego problem palestyńskich uchodźców nie może być rozwiązywany w Izraelu, tylko w nowo powstałym państwie palestyńskim czy w jakiś inny sposób. Z kolei władze izraelskie nie potrafią poradzić sobie z problemem osiedli żydowskich [powstających nadal na terenach Autonomii Palestyńskiej - red.]. Jeśli miałbym jakoś streścić tę sytuację, to powiedziałbym, że obie strony wolą walczyć ze sobą niż ze swoimi przeciwnikami wewnątrz kraju. Bo wtedy Palestyńczycy mieliby swoją wojnę domową z Hamasem, a Izraelczycy swoją ze zwolennikami osiedli budowanych na terenach palestyńskich...

Czy ostatnie masowe protesty społeczne w Izraelu, mające chyba głównie podłoże ekonomiczne, mogą wpłynąć na sytuację? Np. osłabić izraelski rząd tak bardzo, że nie będzie w stanie utrzymać twardego stanowiska wobec Palestyny?

Dobre pytanie... Demonstracje, do których teraz doszło, są w Izraelu ewenementem: na ulice wyszło 300 tys. ludzi, a to jest około pięć procent społeczeństwa!

Myślę, że protesty pokazują izraelskiemu rządowi, że ludzie mają inne priorytety, niż on uważa. Izraelskie społeczeństwo było w ostatnich latach zakładnikiem małych sekciarskich grup. Jedna to osadnicy, którzy otrzymują od państwa potężne wsparcie finansowe. Druga grupa to superortodoksi. Obie są całkowicie nieproduktywne. Osadnicy niby pracują, ale w istocie są zatrudnieni w sektorze publicznym, który sami dla siebie stworzyli, np. w lokalnych radach. Za to ortodoksi po prostu w ogóle nie pracują. 90 proc. z nich jest zupełnie nieproduktywnych.

Protesty zatem nie tyle mogą osłabić pozycję izraelskiego rządu, ale wysłać mu jasny przekaz: my, klasa średnia, mamy dość! My, którzy odbywamy służbę wojskową, którzy płacimy podatki, którzy pracujemy - to my jesteśmy kręgosłupem izraelskiego społeczeństwa, a tymczasem ciągle nie dostajemy tego, na co zasługujemy.

Jeśli rząd zdecydowałby się więc zmienić priorytety, musiałby dawać mniej ortodoksom i osadnikom. Musiałby też co nieco zabrać wojskowym. Wtedy mógłby dokonać czegoś w rodzaju restrukturyzacji celów. Ale nie sądzę, żeby rząd się na to zdecydował. Nasz rząd wierzy w oszalały kapitalizm, w wolny rynek. I nawet jeśli to się nie sprawdza, to oni i tak twierdzą, że w teorii wszystko jest w porządku. Myślę, że protesty w Izraelu będą nadal trwać i rząd w końcu upadnie - tyle że to wszystko jest bez związku ze sprawą palestyńską.

Można więc powiedzieć, że w tej chwili obie strony, i Izrael, i Palestyńczycy, są osłabione wewnętrznie, co raczej nie jest dobrą podstawą do kompromisów?

Palestyńskie władze też są zbyt słabe, aby mogły zdecydować się na jakiekolwiek stanowcze rozwiązania. A jakby tego było mało, ekonomiczne osłabienie Stanów Zjednoczonych również jest tutaj złym znakiem. USA są sojusznikiem Izraela, ale teraz nie będą zbyt zainteresowane jego problemami.

YOSSI MELMAN jest izraelskim dziennikarzem śledczym, autorem książek. W dzienniku "Haaretz" zajmuje się problematyką wojska i wywiadu. Zdobył szereg nagród, m.in. najważniejszą w Izraelu Nagrodę Sokolova. W 2008 r. jego artykuł o Jordańczyku nielegalnie przetrzymywanym w Guantanamo przez Amerykanów, a potem przez wywiady izraelski i jordański, został nagrodzony przez stowarzyszenie dziennikarzy śledczych IRE. Melman określany jest jako Izraelczyk i dziennikarz lewicowy, zwolennik pokoju z Palestyńczykami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2011