Konflikt i siła kobiet

W Toruniu zobaczyliśmy panoramę środkowoeuropejskiego teatru. Czego się dowiedzieliśmy: o nim i o sobie?

28.05.2012

Czyta się kilka minut

„Czarne mleko” / Fot. Gints Malderis / Archiwum Teatru W. Horzycy w Toruniu
„Czarne mleko” / Fot. Gints Malderis / Archiwum Teatru W. Horzycy w Toruniu

Widzowie obejrzeli jedenaście przedstawień konkursowych z Rosji,¬ Litwy, Łotwy, Węgier, Rumunii, Niemiec, Polski, a także z Irlandii, Belgii i Holandii. Organizatorzy dbają, aby zaproszone widowiska były oryginalne i atrakcyjne, ale także reprezentatywne dla poszukiwań artystycznych kraju, w którym powstały.

***

Pomimo różnorodności języków teatralnych, jakimi posługują się zespoły, i odległości geograficznych dzielących miejsca pracy twórców, można było odnieść wrażenie, że problemy nurtujące poszczególne rejony naszego kontynentu są podobne. Dominowały dwa wątki: z jednej strony – tematyka związana z konfliktami na tle rasowym i narodowościowym oraz poszukiwaniem tożsamości; z drugiej – ukazywanie siły kobiet, ich determinacji i umiejętności przetrwania w najcięższych choćby warunkach. Postać Marii ze „Zburzonych” w reżyserii Kiriłła Wytoptowa, która w czasach blokady Leningradu musiała dokonać najtrudniejszego etycznego wyboru, aby ratować od śmierci głodowej siebie i swoje dzieci, czy nauczycielka ze „Wściekłej krwi” Nurkana Erpulata, która doprowadzona do granic wytrzymałości staje przeciwko całej multikulturowej klasie, to tylko niektóre przykłady.

Im problem poruszany w spektaklu zdawał się ważniejszy i bardziej skomplikowany, tym mniej wyszukane były pomysły inscenizacyjne. Uzyskanie balansu pomiędzy podejmowaniem istotnej kwestii a jakością formy jej przedstawienia wymaga szczególnego talentu i zdarza się niestety, że teatr społecznie zaangażowany nie zawsze sobie z tym radzi.

Wyjątkową zręcznością popisał się jednak zespół Ro z Rotterdamu, zdobywca Grand Prix festiwalu. Spektakl zatytułowany „Pogorzelisko” w reżyserii Alize Zandwijk, oparty na dramacie libańskiego twórcy Wajdi Mouawada, opowiada o kobiecie, która po śmierci swojej matki próbuje zrekonstruować zawikłaną i tajemniczą historię rodzinną. Wyrusza śladami wskazówek wytyczonych przez jej rodzicielkę i odkrywa zdumiewającą prawdę o jej sile i waleczności, zakończoną dramatem godnym tragedii greckiej. Ta przerażająca przypowieść o tym, że wszystko kończy się tam, gdzie się zaczęło, rozgrywa się na Bliskim Wschodzie, w atmosferze tragicznych wojennych doświadczeń, ale obecność na scenie wieloetnicznego zespołu dowodzi uniwersalności tematu i daje widzom do zrozumienia, że rzecz mogła zdarzyć się wszędzie. Arabsko-turecki teatr cieni, symboliczna scenografia uruchamiana za pomocą wyobraźni widzów, pieśni z wielu kultur – to wszystko składa się na oszczędny spektakl o walce i poszukiwaniu tożsamości, który jest również wezwaniem do przebudzenia oraz obnażeniem bezsensu wojen i dramatycznych prywatnych kosztów, jakie ze sobą niosą.

Drugi ze spektakli, w którym twórcom udało się zrównoważyć siłę społecznego przekazu z doniosłością tematu, to „Szmata” w reżyserii Béli Pintéra, historia dwóch wziętych z sierocińca nastolatek i ich trudności z odnalezieniem się w zamkniętej wiejskiej społeczności. Jedna z nich, sprytna mała Cyganka, komplikuje życie małżeńskie przybranych rodziców, a druga (tytułowa „Szmata”) sprowokowana poczuciem „tej gorszej”, niechcianej i niekochanej, staje się skrajną prawicową ekstremistką, a w końcu swoją własną ofiarą. Węgierskie przedstawienie porusza całą gamę trudnych zagadnień – od kwestii częstej idealizacji przez rodziców adopcyjnych sytuacji, w jakiej się znaleźli, przez trudności adoptowanych dzieci, które nierzadko borykają się z brakiem umiejętności wyrażania bliskości i pozytywnych uczuć, aż do uprzedzeń etnicznych dyktowanych utartymi stereotypami, które stają się samospełniającą przepowiednią. Spektakl został podzielony na cztery pory roku (zima – bezpłodność i rozpacz małżeństwa, wiosna – kiedy do domu trafiają dziewczynki, lato – podczas którego następuje przeobrażenie „Szmaty”, i jesień – zapowiadająca smutne zakończenie). Choreografia, oprawa muzyczna, piękne kostiumy, doskonały tekst i aktorstwo dopełniają świetnej całości. Najmocniejszą stroną inscenizacji jest jednak pomieszanie tragizmu z komizmem, które potęguje odbiór i pozostawia widza z jego własnym wstydem i pytaniami bez odpowiedzi.

***

Spektakle, których tematyka była lżejsza, cechowały doskonałe pomysły inscenizacyjne i maestria wykonania. Zupełnie niedostrzeżony przez tegoroczne jury monodram „Waleczny człowiek” w reżyserii Annie Ryan i perfekcyjnym wykonaniu Paula Reida to oparta na pantomimicznych improwizacjach aktora historia Everymana, którego z rutyny pracy biurowej i ciągłego zmagania się z wszędobylską starą sąsiadką wyrywa zaskakujące zdarzenie rodzinne, prowokujące do rozprawienia się z przeszłością i odnalezienia własnej tożsamości. Spektakl został zainspirowany komiksem i językiem kinowym. Paul Reid sam również rysuje komiksy i swoją pasję przekłada na grę aktorską. Projektor filmowy, którego slajdy tworzą skromną scenografię, ledwo zarysowując przestrzeń, w jakiej znajduje się główny bohater, oraz nieprzeciętne zdolności pantomimiczne irlandzkiego aktora (wypracowane zresztą przez niego samego, bo wykształcenie zdobył jako aktor teatru dramatycznego) sprawiają, że twórcom udaje się przenieść widza w przestrzeń dziecięcych fantazji. Fantazji, które ratują małego, zagubionego człowieczka przed miałkością pustego i samotnego życia, jakie przyszło mu prowadzić. Trudno zliczyć postaci, w jakie wciela się Paul Reid – od tych, z którymi spotyka się jego bohater, po takie, które ukazują się w wyobraźni Everymana. Koledzy z pracy, sąsiadka, jej kot, listonosz, smoki, potwory, zmarły ojciec – wszyscy oni niemal z krwi i kości ukazali się widzom „Walecznego człowieka”. Można było poczuć się jak dziecko, któremu niewiele potrzeba, aby bujna wyobraźnia pozwoliła przenieść się do jakiegoś równoległego świata. Tyle że to „niewiele” znaczy tu całkiem sporo: wielki talent aktorski i ciężka praca nad ciałem, w której nie ma miejsca na hochsztaplerkę.

Wieloletni as Festiwalu Kontakt i zdobywca tegorocznej nagrody dziennikarzy, łotewski reżyser Alvis Hermanis, pokazał widzom spektakl zatytułowany „Czarne mleko”. Na pustej, pozbawionej scenografii scenie zasiada pięć wiejskich kobiet w towarzystwie chłopa. Po chwili zdejmują robocze ubrania, pod którymi zostały kwieciste sukienki opinające bujne biusty, zaczynają się malować, na nogi wkładać szpilki. Ale nie są to przygotowania do wiejskiej potańcówki – kobiety zamieniają się w krowy – z doprawionymi rogami, żółtymi kolczykami z numerami, dzwonkami na szyjach i ogonami z warkoczy zawieszonymi u nadgarstków. Ta przewrotna charakteryzacja połączona z niebywałym zmysłem obserwacji aktorek z Teatru Nowego z Rygi, na podstawie której odtworzyły krowie zachowania, pozwala widzom wejść w barwny świat symbiotycznej relacji zwierząt i ludzi mieszkających na wsi, świat rządzący się obopólną miłością i troską człowieka oraz jego „brata mniejszego”. Symptomatyczna dla teatru Alvisa Hermanisa przewaga gry ciałem nad słowem mówionym, tak jaskrawa w „Czarnym mleku”, okraszonym tylko krótkimi anegdotami z wiejskiej codzienności i zbiorem rad na temat hodowli krów, po raz kolejny nadała powszedniości rys baśniowy. Dewiza Hermanisa, że życie szarego człowieka jest dużo bardziej ciekawe niż wszystkie sztuki Szekspira razem wzięte, znów znalazła tu swoje potwierdzenie. To właśnie dzięki przeniesieniu akcentu ze słowa na cielesne odwzorowanie codziennych czynności sprawia, że widz zaczyna dostrzegać piękno i poetykę zwyczajności. Żonglowanie przez chłopa wiadrami uwieszonymi na drewnianym pałąku, krowi poród cielaczka ukręconego z prześcieradeł czy małe światełka na końcówkach rogów w mroczną noc, symbolizujące krowie sny o Drodze Mlecznej, to tylko kilka z wielu pięknych, bardzo plastycznych scen „Czarnego mleka”.

Sposób poruszania się krów (kto by pomyślał, że może mieć coś wspólnego z powłóczystym chodzeniem na szpilkach), krowie miny i przeciągłe spojrzenia wprawiają jednak widzów w zakłopotanie – pokazują, jak wiele zwierzęcych zachowań podobnych jest do zachowań kobiet. Odganianie się ogonem-warkoczem, zalotne nim machanie, ocieranie się o chłopa naprzemiennie z kopaniem narzuca swoiste asocjacje. Ukazanie do tego przewagi i dominacji mężczyzny-chłopa, który owszem, kocha i troszczy się, ale i wymaga, a krowy są mu całkowicie uległe, rozkochane w nim i gotowe zrobić dlań wszystko, dopełnia całości obrazu „damsko”-męskich relacji. Choć politycznie skrajnie niepoprawny – obraz ten wydaje się wyjątkowo prawdziwy. Gdyby był bardziej dosłowny, feministki miałyby zapewne prawo rwać włosy z głów, ale wszak jest to spektakl o krowach...

***

Perspektywa częstego gościa festiwalu Kontakt prowokuje do porównań kolejnych edycji z poprzednimi. Tegorocznej odsłonie zabrakło wielkich emocji i nowych odkryć, które towarzyszyły nam w minionych latach. Po dwuletniej nieobecności na festiwalowej mapie Polski (do tej pory Kontakt odbywał się co roku, a od 2010 roku zmieniono formułę na biennale) widzowie mieli odpowiednio większe teatralne apetyty. Uczucie to nie jest tożsame z rozczarowaniem, jednakże może warto byłoby nie rezygnować z zapraszania wielkich nazwisk, jak choćby Eimuntas Nekrošius czy Rimas Tuminas, którzy obok Hermanisa i Oskarasa Koršunovasa byli niegdyś niemalże stałymi punktami festiwalowego programu.  


„Tożsamość i walka są rodzaju żeńskiego”, XXI Międzynarodowy Festiwal Teatralny Kontakt w Toruniu, 19-25 maja 2012 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2012