I pięknie, i smutno

Od lat obserwujemy niechętny stosunek rosyjskiej Cerkwi prawosławnej do Kościoła rzymskokatolickiego. Widać to choćby w braku zgody Patriarchy Wszechrusi na przyjazd Jana Pawła II do Rosji, sprzeciwie wobec pielgrzymki Papieża na Ukrainę oraz utrudnianiu lub wręcz uniemożliwianiu powrotu do Rosji duchownych katolickich.

Na początku lat 90., w czasie przebudzenia religijnego w Rosji, w rosyjskiej Cerkwi masowo udzielano chrztu dorosłym, powracającym do prawosławnych korzeni. Wydawnictwa publikowały dzieła rosyjskich teologów. Przebudzenie dokonywało się jednak wyłącznie w murach świątyń. Tam, gdzie nie było cerkwi, rzadko pojawiał się duchowny, za to można było spotkać ewangelizatorów protestanckich i katolickich, zresztą w niektórych miejscach ze sobą współpracujących. Katolicy i protestanci zakładali parafie przed wybudowaniem kościołów. Nie udzielali chrztu świętego masowo, ale przygotowywali chętnych do jego przyjęcia. W dużych miastach zgromadzenia zakonne opiekowały się bezdomnymi dziećmi (tzw. bezprizornikami) oraz ubogimi rodzinami. Jeszcze przed rozpadem Związku Radzieckiego w niektórych szkołach pojawiali się katoliccy i protestanccy katecheci, w wyższych uczelniach spotykając się ze studentami i wykładowcami. Już wtedy jednak budziło się w Cerkwi poczucie zagrożenia i rywalizacji.

Wśród Rosjan było wielu zabobonnych ateistów, osób wyznających prawosławie i poszukujących nadziei w sekciarskich doktrynach. O tym jak wielkie było duchowe i religijne zagubienie świadczy organizowanie w szkołach spotkań dzieci i młodzieży z tzw. ekstrasensami (rodzaj bioenergoterapeutów) i wyznawcami teozofii. Cerkiew rosyjska potrzebowała czasu, by wyleczyć rany i nie posiadała sił ani instrumentów, by rozpocząć ewangelizację w głębi Rosji. Wielkie przebudzenie chrześcijaństwa i brak szybkiej odpowiedzi na to zjawisko ze strony Cerkwi doprowadziły do zainteresowania Rosjan katolicyzmem oraz pojawieniem się w tym kraju duszpasterstwa katolickiego. W tworzeniu wspólnot, szczególnie tam, gdzie nie było cerkwi, uczestniczyli nierzadko prawosławni. Niektórzy z nich przyjmowali chrzest z rąk kapłanów katolickich, deklarując jednocześnie przystąpienie do wspólnoty Kościoła prawosławnego.

Zabrakło jednak dialogu i porozumienia z rosyjską Cerkwią. Być może ze strony katolików za dużo było misjonarskiego zapału i organizacyjnej sprawności, a za mało rozwagi. Nie dostarczyliśmy Cerkwi nowych sposobów ewangelizacji, które przecież posiadaliśmy. Być może wtedy byłyby szanse podjęcia wspólnych działań pozbawionych oskarżeń o prozelityzm czy powierzchowne i masowe szafowanie sakramentami. Nie potraktowano też upadku komunizmu jako możliwości “wyzerowania" relacji między Kościołem rzymskokatolickim, Cerkwią prawosławną oraz istniejącymi w Rosji Kościołami protestanckimi, budując relacje bez uprzedzeń.

W tych miejscowościach, w których początkowo działały wspólnoty katolickie, protestanckie i czasami prawosławne bez ustalonych, sztywnych struktur kościelnych współpraca chrześcijan układała się dobrze. Czasami katolicy wraz z prawosławnymi tworzyli jedną wspólnotę, zwłaszcza tam, gdzie nie było księdza lub gdzie pojawiał się on co jakiś czas. Katolicy, prawosławni i protestanci wzajemnie zapraszali się na niedzielną liturgię Słowa Bożego (Msza św. nie była możliwa, bo nie było kapłana), a katoliccy studenci teologii z Polski prowadzili spotkania biblijne dla ewangelików. Nie chodziło o zacieranie różnic między Kościołami chrześcijańskimi, ale budowanie tożsamości chrześcijan rosyjskich bez przenoszenia uprzedzeń, istniejących w krajach pochodzenia ewangelizatorów. Zazwyczaj wraz z pojawieniem się stałych struktur kościelnych z ustaloną hierarchią przychodziły i utrwalały się “tradycyjne" podziały.

W mojej pamięci utrwalił się pewien obraz z Nowosybirska. Pewnego wieczora w tamtejszym kościele - przy zamkniętych drzwiach, bo była już noc - zobaczyłem proboszcza, kapucyna z Litwy, o. Pawła i nieznanego mi prawosławnego kapłana wspólnie śpiewających nieszpory. Obraz piękny, bo razem się modlili; smutny, bo w pustym Kościele, przy zamkniętych drzwiach.

CZESŁAW WRÓBEL (Szczecin)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2003