Czas powrotów

Znamienne, że bohaterowie dwudziestu konkursowych filmów aż trzynaście razy chcieli wrócić do swojej rodziny, a sześciu z nich wychodzi lub ma wyjść z więzienia.

23.02.2010

Czyta się kilka minut

Wypij swoje mleko", mówi do siedmioletniego syna Yakup. Zarówno on, jak i żona powtórzą to zdanie jeszcze kilka razy. Niczym niezamącony spokój w górach Anatolii i wielki szacunek do życia tworzą atmosferę tureckiego filmu "Bal" ("Miód"), który został zwycięzcą 60. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie.

"Miód" to już trzecia część tzw. "Trylogii Yusufa". Pochodzący z Izmiru Semih Kaplano?lu, który nakręcił dwa lata temu "Jajko" oraz "Mleko", tym razem przedstawia losy siedmioletniego Yusufa, któremu rodzice przekazują najprostsze prawdy o życiu w puszczy w górach Anatolii. Ojciec jest bartnikiem i pokazuje synowi nie tylko, jak zbierać miód, ale też jak szanować naturę, jak być jej częścią. Wszystko tu dzieje się wolno, bez zbędnych słów i dyskusji. Dzień ma swój rytm: chłopiec zawsze tą samą ścieżką podąża do szkoły, matka wyrabia ciasto, a ojciec pracuje przy pasiekach. Na pytanie dziennikarzy, dlaczego w swoich filmach nigdy nie używa muzyki, reżyser odpowiedział, że jej nie potrzebuje. Rzeczywiście, w "Miodzie" jej rolę przejęła natura: szum lasu, cykanie świerszczy, pohukiwania sowy. Spokojne i długie ujęcia sprawiają, że historia nabiera archetypicznego znaczenia. Głęboką symbolikę filmu doceniło jury ekumeniczne festiwalu: "Miód" otrzymał nagrodę przyznawaną przez katolicką organizację Signis oraz ewangelicki Interfilm.

"Miód" jest emblematyczny dla tegorocznej edycji Berlinale, w sekcji konkursowej opowiadającej głównie o rodzinie. To nietypowe dla festiwalu, który w swojej historii zasłynął przede wszystkim z kina zaangażowanego politycznie. Tym razem widz mógł odnieść wrażenie, że festiwal po latach silnych akcentów społeczno-politycznych (by wspomnieć o takich produkcjach jak "Elitarni" czy "Krwawa niedziela") zatęsknił za spokojem i stabilnością. Tęsknią za nimi z pewnością bohaterowie tegorocznych filmów.

Komedia Hansa Molanda "En ganske snill mann" ("Dosyć łagodny człowiek") przedstawia Ulrika, który po dwunastu latach więzienia wychodzi na wolność i chce być dobrym ojcem i mężem. Ale świat mu w tym powrocie nie pomaga. Żona go odrzuca, syn się do niego nie przyznaje, a przyjaciel zachęca do zemsty na człowieku, który go przed laty zdradził. Norweska komedia to niebanalna mieszanka humoru i głębokich ludzkich tęsknot, oparta na świetnej grze aktorskiej. Dostrzegli to widzowie, przyznając filmowi nagrodę publiczności.

Ze swoją przeszłością mierzy się też Silviu w debiucie Florina Serbana "Eu cand vreau sa fluier, Fluder" ("Kiedy chcę gwizdać, gwiżdżę"). Osiemnastoletni chłopak za kilka dni ma wyjść z poprawczaka. Gdy dowiaduje się, że jego matka chce zabrać ze sobą jego młodszego brata i wyjechać do Włoch, zaczyna się buntować, ryzykując przedłużenie kary. Przeczuwa, że matka pracuje jako prostytutka i w podobny sposób jak jemu, zniszczy życie młodszemu bratu. Film Florina Serbana został nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem. Surowy w formie, bez grama muzyki, sprawia wrażenie dokumentu. Jest odzwierciedleniem fatalnych warunków w rumuńskim więziennictwie, a także precyzyjnym studium charakteru.

O powrót do spokojnego i spełnionego życia walczą też bohaterowie obrazów "Submarino" Thomasa Vinterberga, "Greenberg" Noah Baumbacha czy "Mammuth" Benoît Delépine’a.

Znamienne, że bohaterowie dwudziestu konkursowych filmów aż trzynaście razy chcieli wrócić do swojej rodziny, zaś sześciu z nich wychodzi lub ma wyjść z więzienia. Szczyt tej tęsknoty w sposób bardzo subtelny i piękny pokazuje "En familie" ("Rodzina") Pernille Christensen. To przejmująca opowieść o stawaniu się rodziną w obliczu powolnego umierania jednego z jej członków.

Całkiem innego typu opowieścią, wolną od społecznych i politycznych konotacji, jest rosyjski "Kak ja prowioł etim letom" ("Jak spędziłem lato") Aleksieja Popogrebskiego. Siergej pracuje w odizolowanej od świata stacji meteorologicznej na Czukotce. Do pomocy ma stażystę Pawła. Ten pewnego dnia odbiera radiogram informujący o śmierci żony i syna swojego szefa. Boi się jednak przekazać mu tę tragiczną wiadomość. Między bohaterami rośnie napięcie, fantastycznie zagrane przez Grigoriego Dobygina i Siergeja Puskepalisa, co zresztą doceniło jury, przyznając im ex aequo Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszych aktorów. Rosyjski film został też nagrodzony za zdjęcia. Ich autor Paweł Kostomarow stworzył spokojny i majestatyczny obraz zapomnianej stacji polarnej.

Na tegorocznym Berlinale nie zabrakło filmów azjatyckich, w których lubuje się dyrektor festiwalu Dieter Kosslick. Wang Quan’an i Na Jin, autorzy chińskiego "Tuan yuan" ("Razem i osobno"), zdobyli statuetkę za najlepszy scenariusz. W filmie otwierającym festiwal opowiedzieli historię mężczyzny, który przez polityczny podział Chin i Tajwanu traci kontakt z ukochaną.

Godne uwagi, choć nie wyróżnione przez jury, są dwa filmy w bezpośredni sposób podejmujące tematykę religijną. Jasmila Žbanić już w 2006 roku za "Grbavicę" otrzymała Złotego Niedźwiedzia. W tym roku w filmie "Na putu" ("W drodze") kontynuuje studium tożsamościowych poszukiwań Bośniaków. Przedstawiając życie młodej pary w Sarajewie, pokazała, jak szybko ukochana osoba może stać się kimś obcym, gdy popada w fanatyzm religijny. Podobny problem religijnej skrajności, szczególnie w świecie islamu, przedstawił w "Shahada" ("Wyznanie wiary") Burhan Qurbani. Niemiecki reżyser w pięciu zazębiających się epizodach, opartych na pięciu filarach islamu, sportretował środowisko muzułmanów w Berlinie. Jego starszy kolega zajął się historią. "Jud Süss - Film ohne Gewissen" ("Żyd Süss - film bez sumienia") Oskara Roehlera wywołał medialną burzę i został wybuczany po projekcji. Przedstawia on losy niemieckiego aktora Ferdinanda Mariana, który w 1940 roku na rozkaz Goebbelsa ma zagrać złego Żyda w propagandowym filmie. Niemieccy dziennikarze zarzucili autorom produkcji, że wybielili historyczną postać Mariana, przeobrażając kata w ofiarę. Berliński dziennik "Der Tagesspiegel" mówił wręcz o fałszowaniu historii.

Największym zainteresowaniem prasy cieszył się thriller Polańskiego "Autor widmo" ze zdjęciami Pawła Edelmana. Konferencja prasowa przypominała oblężenie. Autora uhonorowano Srebrnym Niedźwiedziem dla najlepszego reżysera.

Jubileuszowe wydanie Berlinale odbyło się niestety bez wielu polskich filmów. Tuż przed rozpoczęciem festiwalu jego dyrektor powiedział, że chętnie przyjąłby "Rewers" Borysa Lankosza i "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego. Te jednak pokazane zostały jesienią na Warszawskim Festiwalu Filmowym, który posiada tzw. kategorię A. Tym samym wykluczona została możliwość udziału tych filmów w Berlinale. Pociechą może być wyróżnienie dla Agaty Buzek, która znalazła się w dziesiątce najbardziej utalentowanych aktorów i aktorek. Tytuł "Shooting Star 2010" otwiera jej drogę do nowych światowych produkcji.

60. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Berlinale 11-21 lutego 2010 r.

Tomasz Kycia (ur. 1974) jest dziennikarzem, medioznawcą, autorem filmów "Skąd przybywa Benedykt XVI?" i "Cicho pod prąd".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2010