Z przeszłości kamienicznika

Tekst Czesława Miłosza z poprzedniego numeru “Tygodnika" przypomniał mi pierwsze lata mego pobytu w Paryżu, gdzie po przybyciu w roku 1974 regularnie chodziłem na wykłady Andrieja Siniawskiego. Odbywały się one w Grand Palais, na drugim piętrze, w skrzydle gmachu od strony mostu Aleksandra II, gdzie obecnie od kilku już lat trwa remont. Siadałem zwykle w drugim rzędzie, nie spuszczając wzroku z wykładowcy.

05.10.2003

Czyta się kilka minut

W Polsce, w szkole i na uniwersytecie naukę rosyjskiego traktowałem jak uciążliwy, przykry obowiązek. Równocześnie wciąż wracałem do lektur Czechowa. Znałem dobrze Dostojewskiego, Leskowa, Sałtykowa-Szczedrina, rosyjskich pamiętnikarzy XIX w. w doskonałych polskich przekładach. Paryski pobyt zacząłem od lektury pierwszego tomu “Archipelagu Gułag". A pierwszym i zresztą jedynym Rosjaninem, którego poznałem osobiście w Warszawie, był Wiktor Szkłowski.

Szkłowski po raz pierwszy od rewolucji październikowej wyjechał z Rosji, i to właśnie do Warszawy, jesienią 1960, gdzie ukazała się wtedy jego książka o Majakowskim. Pojawił się na prywatnej wizycie u Ziemowita Fedeckiego, gdzie byli też prócz gospodarza STS-owcy: Agnieszka Osiecka, Andrzej Jarecki, Jarosław Abramow oraz ja. Gość zaczął od zadania poważnym tonem trzech pytań: 1) Gdzie można dostać w Warszawie rosyjski przekład Pisma Świętego? 2) Czy mógłby jakoś zobaczyć film “Dołcze Vita"? 3) Czy dałoby się gdzieś kupić tkaninę elana? Gdy obiecano mu zaspokojenie wszystkich trzech potrzeb, wpadł w znakomity nastrój i zaczął cudowne opowieści.

Dotyczyły one jednak zdarzeń z pierwszych czterdziestu lat jego życia (urodził się w roku 1893). Fakt, że świat istniał po tym okresie, traktował z absolutną dyskrecją. Ja, milcząc, rozumiałem niemal wszystko.

Na wykładach Siniawskiego zaczynałem rozumieć dopiero po kilku pierwszych minutach wsłuchiwania się w rosyjski. I pod sam koniec uwaga moja zaczynała słabnąć. Pełny pożytek wynosiłem głównie ze środkowej godziny wykładu.

Rzucała się też w oczy wyraźna różnica między słuchaczami, częściej słuchaczkami, obecnymi w średnich rozmiarów sali wypełnionej, lecz nie do ostatniego miejsca, a barwnym tłumem, który kłębił się w tym czasie na wykładach Claude Lévi-Straussa. Zresztą jeszcze całkiem inną publiczność spotykałem wtedy na wykładach Raymonda Arona w wielkim audytorium Collčge de France, gdzie byłem chyba najmłodszym słuchaczem wśród panów hołdujących zasadom klasycznej elegancji w stopniu nieznanym już wówczas na paryskiej ulicy. W Grand Palais przeważały chyba co najmniej dwa pokolenia rosyjskiej emigracji. Ubrane porządnie, lecz raczej skromnie. Młode panie pilnie notowały.

Którejś środy przybiegłem na wykład w ostatniej chwili i moje zwykłe miejsce było zajęte. Siedząc z tyłu, nie mogłem nie dostrzec pleców dwóch mężczyzn na delegacji, którzy pojawili się w tej sali po raz pierwszy. Młodszy nie zwróciłby w Paryżu uwagi swoim wyglądem. Starszy ubrany był na Zachodzie przed godziną. Marynarka w średnim gatunku nie ułożyła się dotąd na barczystych plecach właściciela. Kołnierzyk koszuli non-iron nie stracił jeszcze w pierwszym praniu swej sztywności i opierał się dolnym brzegiem o kołnierz marynarki, nie mogąc się za nim w części skryć.

Wykładowca wybrał jakieś zdanie Babla. Odczytał je, a potem dokonywał analizy stylistycznej, opowiadając o tradycjach narracyjnych prozy rosyjskiej. Była to próba najbardziej pasjonującej filologii, jaką sobie można wyobrazić. W ciągu pierwszych trzech kwadransów - jak zwykle - władza sowiecka nie została zaszczycona żadną nieprzychylną wzmianką i nic nie wskazywało na to, że zostanie podczas tego wykładu w ogóle wspomniana. Wiercący się pracownicy zaczęli bacznie przyglądać się słuchaczom. Najpierw obracając się na boki, potem do tyłu, pokazując plecy wykładowcy. Starszy, by nie tracić czasu na delegacji, energicznie żuł gumę. Wreszcie, obejrzawszy nas wszystkich, odwrócili głowy na powrót ku katedrze, rozpakowując nie bez szelestu jeszcze jedną paczuszkę gumy. Zdałem sobie wtedy sprawę, jak bezbrzeżną nudę i niezadowolenie mogą wyrażać ludzkie plecy.

Ja też po raz pierwszy poszedłem zobaczyć Siniawskiego-bohatera. Potem słuchałem go regularnie dla tego, co miał do powiedzenia o literaturze. A żywiłem w tej mierze wysokie oczekiwania i surowe miary. Jeśli współcześni wybitni polscy krytycy jak Andrzej Kijowski bezprzecznie pobudzali umysłowo, to niekoniecznie pomagali w odkrywaniu mniej oczywistych stron arcydzieł. Byłem jednak pilnym czytelnikiem książek Państwowego Instytutu Wydawniczego, w tym redagowanej przez Henryka Krzeczkowskiego serii “Wielcy pisarze w oczach krytyki światowej". Od przeszło trzydziestu już lat obcuję z tomami o Czechowie (wyboru dokonał René Śliwowski), Tołstoju (Paweł Hertz), Prouście (Jan Błoński). Bardzo chciałbym odzyskać tomy o Tomaszu Mannie i Conradzie. Chętnie bym tę serię sprzedawał, a może nawet coś z tego podarował młodszym przyjaciołom; wiedzac, że sam nie dotarłbym bez tego do świetnych esejów w pięciu obcych językach.

Dziś PIW, nosząc nadal nazwę instytyucji wydawniczej, trudni się głównie wynajmem lokali w gmachu przy ulicy Foksal 17, wydając z nawyku parę tytułów rocznie, zamiast wznawiać w tym czasie z pięć procent ze swego ogromnego dorobku.

Kiedyś te książki były wydawane i sprzedawane w trzech do pięciu tysięcy egzemlarzy. Doskonałe przekłady i staranność redakcyjnych opracowań należą do trwałych zasobów firmy. Wystarczyłoby sprzedawać wznowienia w tysiącu egzemplarzy, by nie ponieść strat. A jakież zyski umysłowe!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk literacki, publicysta i były felietonista “TP". Wydał zbiory tekstów: “Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia" (Puls 1993) oraz “Generał w bibliotece" (WL 2001). Zagrał w “Rejsie" Marka Piwowskiego. Od lat mieszka w Paryżu, gdzie prowadzi księgarnię.

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2003