Święta do zadań specjalnych. Dlaczego papież ceni Teresę z Lisieux

Gdy w Polsce emocjonowaliśmy się wyborami, papież ogłosił jeden z najważniejszych dokumentów swojego pontyfikatu – adhortację w 150. rocznicę urodzin św. Teresy z Lisieux. Tylko pozornie jest to tekst okolicznościowy.

20.10.2023

Czyta się kilka minut

Teresa z Lisieux przebrana za Joannę d’Arc na zdjęciu zrobionym przez jej siostrę. 1894 r. / OFFICE CENTRAL DE LISIEUX

Jest świętą paradoksalną. Gdy sięgniemy do jej pism, uderzają dwie rzeczy: siła i głębia jej doświadczeń duchowych – oraz dziecinna infantylność języka, którym są opisywane. „Wiosenne dzieje małego białego Kwiatu, przezeń spisane i dedykowane...” – to nie początek pamiętnika dziesięciolatki, tylko pierwsze zdanie słynnego Rękopisu „A” (który wraz z Rękopisami „B” i „C” został pierwotnie opublikowany pod tytułem „Dzieje duszy”), napisanego przez wówczas 22-letnią kobietę, karmelitankę Teresę od Dzieciątka Jezus i Świętego Oblicza, która dwa lata później umrze na gruźlicę. „Lilie”, „róże”, „stokrotki” i „fiołki” przewijają się przez karty tej niezwykłej autobiografii i mogą zniechęcić mniej wytrwałych. Zagadka wyjaśnia się, gdy przyjrzymy się życiorysowi Teresy Martin, a zwłaszcza jej dzieciństwu. 

Rodzi się w rodzinie, która niewiele brakowało, a by nie powstała, zarówno bowiem ojciec, jak i matka chcieli wstąpić do zakonu: na przeszkodzie Ludwikowi stanie brak znajomości łaciny, Zelii – zdrowie. Zanim doczekają się dzieci, przez rok żyją jako białe małżeństwo. Po 19 latach małżeństwa w 1877 r. Zelia umiera na raka piersi. W 2015 r. oboje zostaną kanonizowani przez Franciszka.

Teresa stanie się ukochanym beniaminkiem rodziny – rodzi się 2 stycznia 1873 r. jako ostatnie, dziewiąte dziecko. Tylko pięć sióstr dożyje wieku dorosłego – wszystkie wstąpią do zakonu. Pobożna rodzina żyje sprawami Kościoła, a Kościół wówczas zamyka swoje podwoje przed dynamicznie zmieniającym się światem – Pius IX w 1864 r. potępia nowoczesność w encyklice „Quanta cura”, dołączając do niej słynny „Sylabus błędów”, a sześć lat później na Soborze Watykańskim I ogłasza dogmat o nieomylności papieża. Dla rodziny Martin ideałem bezpiecznego życia jest życie zakonne. Teresa pisze później o Jezusie jako tym, który uratował ją przed światem („W swej miłości chciał uchronić swój mały kwiat od trucizny powietrza, w którym żyje świat”). 

Dziecinny język, który nie mógł dojrzewać z powodu braku kontaktu Teresy z pozakościelną rzeczywistością, w miarę jej rozwoju duchowego pozwolił wyrażać odkrywane przez nią i doceniane coraz bardziej dziecięctwo duchowe. W związku z tym się utrwalił. Sami jednak infantylizujemy tę świętą, z uporem nazywając 24-letnią kobietę „Małą Tereską” (papież czyni to w adhortacji 26 razy). 

W wieku 15 lat Teresa uzyskuje dyspensę (prosi o wsparcie samego papieża Leona XIII) i w 1888 r. trafia do Karmelu w Lisieux. Jak się okaże, nie będzie to najlepsze miejsce, które by sprzyjało rozwojowi osobowości. Teresa trafia na autorytarną przełożoną – matkę Marię Gonzagę, przy spotkaniach z którą musi całować ziemię. Wtedy uważano to za gest ćwiczący pokorę, dziś byśmy powiedzieli o łamaniu ludzkiej godności. Podobnie surowość relacji wewnątrzklasztornych postrzegano w kategoriach ascezy. Miłość bliźniego w postaci wrażliwości na drugiego człowieka nie była ceniona. 

Mimo że mieszkankami tego klasztoru są także trzy starsze siostry Teresy – „ukochana Paulina”, Maria i Celina – nie dostrzegają one symptomów śmiertelnej choroby u najmłodszej z rodzeństwa. Teresa z właściwą sobie ironią skomentuje jedną z wizyt doktora: „Sławny dr de Corniѐre, któremu miałam przyjemność być przedstawiona wczoraj w rozmównicy... zaszczyciwszy mnie spojrzeniem, zadecydował, że dobrze wyglądam”. Jednak wszystko, co inną, słabszą istotę prowadziłoby do osobowej destrukcji, Teresę pcha w stronę Boga. 

Choroba będzie się rozwijać przez siedemnaście miesięcy. Karmelitanka trzy miesiące będzie unieruchomiona w łóżku. Agonia potrwa trzydzieści siedem godzin. Wcześniej Teresa doświadczy dodatkowo straszliwej „nocy ducha” – nieznośnych religijnych wątpliwości i oschłości duchowej. Umiera 30 września 1897 r. w Lisieux. Sto lat temu zostaje beatyfikowana, dwa lata później następuje jej kanonizacja. W 1997 r. Jan Paweł II ogłasza ją Doktorem Kościoła (gdy na początku lat 30. XX wieku proszono o to Piusa XI, odpowiedział: „sexus obstat” – „płeć przeszkodą”). 

Warto zauważyć, że ów Doktor Kościoła w żeńskim habicie całe życie marzył o święceniach kapłańskich. To marzenie było tak silne, że tuż przed śmiercią Teresa tłumaczyła siostrze Paulinie, iż Jezus ją specjalnie tak szybko zabiera, by nie cierpiała, przekroczywszy 25. rok życia, dopuszczający wówczas do święceń. Dlatego dzisiaj patronuje osobom domagającym się święceń dla kobiet.

Dokument programowy

Gdyby Franciszek zamierzał jedynie uczcić okrągły jubileusz urodzin popularnej francuskiej świętej, ogłosiłby kilkustronicowy list przypominający jej życiorys i dzieje kultu. Znalazłoby się w nim zapewne parę zdań, które mogliby cytować jego następcy przy kolejnych jubileuszach. Tymczasem otrzymaliśmy 23-stronicowy tekst, któremu papież nadał doktrynalną rangę adhortacji. To pierwszy argument za tym, że mamy do czynienia z ważnym wydarzeniem. 

Kolejne argumenty odnajdziemy w miarę lektury. Już na początku pojawia się postać św. Franciszka. Wiemy, jak istotny w myśleniu o Kościele jest on dla papieża. I właśnie Biedaczyna z Asyżu wymieniany jest obok św. Teresy z Lisieux. „Mała Tereska jest jedną z najbardziej znanych i kochanych świętych na całym świecie. Tak jak św. Franciszka z Asyżu, kochają ją zarówno chrześcijanie, jak i niewierzący” – zauważa Bergoglio. Szczególność jej drogi życiowej przekracza nie tylko konfesyjne granice, ale w ogóle samą religijność – dzięki niej możemy dotrzeć do ważnych dla wszystkich źródeł człowieczeństwa. Dlatego Teresa jest dla papieża tak wyjątkowa. 

Franciszek porównuje karmelitankę z Lisieux jeszcze tylko z jednym świętym – czyni to na końcu dokumentu i to zestawienie ma już inny charakter. Teresa tym razem przeciwstawiona jest Tomaszowi z Akwinu – oboje zostali Doktorami Kościoła, ale wkład św. Tomasza jest zdaniem papieża „analityczny”, a św. Teresy „syntetyczny”. O co chodzi?

Religijny geniusz

Ostatni, czwarty rozdział adhortacji – zatytułowany znacząco „W sercu Ewangelii” – Franciszek rozpoczyna nawiązaniem do swojego programowego dokumentu z początku pontyfikatu. „W adhortacji apostolskiej »Evangelii gaudium« położyłem nacisk na zachętę do powrotu do świeżości źródła, do podkreślenia tego, co istotne i niezbędne – przypomina i dodaje: – Uważam za stosowne ponownie podjąć i zaproponować to zaproszenie”. To wyjaśnienie, po co powstała najnowsza adhortacja. A św. Teresa z Lisieux bardzo nadaje się na przewodniczkę po tym, co najważniejsze.

Zamknięta w młodych latach pod kloszem przez nadopiekuńczą rodzinę; pozbawiona normalnych, ciepłych relacji w surowym klasztorze, nastawiona lękowo do świata przez Kościół, który w drugiej połowie XIX wieku na nowoczesność reaguje zwieraniem szeregów; nie mając dostępu do wiedzy teologicznej (formacja w klasztorze była kiepska, Teresa może tylko marzyć o studiowaniu hebrajskiego i greki, by móc w oryginale czytać Biblię, ponieważ irytują ją różnice w tłumaczeniach) – można powiedzieć, pozbawiona wszystkiego młoda zakonnica całkowicie skupia się na Bogu. 

Jej niezwykła religijna intuicja w połączeniu z silną i dynamiczną osobowością szybko doprowadza do erupcji duchowego doświadczenia. Teresa odkrywa proste, ale głębokie prawdy z oczywistością, która do dziś robi wrażenie na czytelnikach jej zapisków spisywanych na polecenie zakonnych przełożonych. 

Niewątpliwie robi wrażenie także na papieżu. „Istotnie, szczególny wkład, jaki Mała Tereska daje nam jako Święta i jako Doktor Kościoła, nie jest analityczny, jak mógłby być, na przykład, wkład św. Tomasza z Akwinu – zauważa Franciszek. – Jej wkład jest raczej syntetyczny, ponieważ jej geniusz polega na doprowadzeniu nas do centrum, do tego, co istotne, do tego, co niezbędne. Swoimi słowami i osobistą drogą życia pokazuje, że chociaż wszystkie nauki i normy Kościoła mają swoje znaczenie, swoją wartość, swoje światło, niektóre z nich są pilniejsze i bardziej konstytutywne dla życia chrześcijańskiego. To właśnie tam Teresa skoncentrowała swoje spojrzenie i serce”. Co jest zatem niezbędne?

Duchowe odkrycia

Francuski tytuł adhortacji „C’est la confiance” nawiązuje do słów św. Teresy: „Tylko ufność i nic innego jak ufność powinna nas prowadzić do Miłości”. To jedno z jej duchowych odkryć. Komentując je, Franciszek zauważa: „słowa te streszczają geniusz jej duchowości i mogłyby wystarczyć za uzasadnienie, dlaczego została ona ogłoszona Doktorem Kościoła”.

Jej największym (i najprostszym) duchowym odkryciem jest słynna „mała droga” do świętości: uświadomiwszy sobie, że nic nie może uczynić, co przybliżałoby ją do świętości, postanowiła całkowicie zdać się na miłosierną miłość Boga – to Jezus będzie tą windą, która zabierze ją do nieba. Im bardziej będzie bezradna, tym bardziej Bóg będzie aktywny. W pewnym sensie tym podejściem „szachowała” Pana Boga. „Jej bezgraniczne zaufanie dodaje odwagi tym, którzy czują się krusi, ograniczeni, grzeszni, by pozwolili się poprowadzić i przemieniać, aby mogli osiągnąć wyżyny” – komentuje papież.

Prawdopodobnie na to duchowe odkrycie wpływ miało doświadczenie sprzed wstąpienia do zakonu, gdy Teresa gorąco modliła się o Boże miłosierdzie dla potrójnego mordercy Henriego Pranziniego. Była przekonana, że Bóg może przebaczyć mu w ostatniej chwili „nawet jeśli nie wyspowiadałby się ani nie okazałby aktu jakiejkolwiek skruchy”. Jak się potem dowiedziała, przestępca w ostatnim momencie przed egzekucją chwycił krucyfiks i go trzykrotnie ucałował.

Adhortacja przytacza słynny fragment z autobiografii świętej, w którym Teresa zastanawia się nad swoim powołaniem. Komentując 12. rozdział Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian, w którym pojawia się metafora wspólnoty jako ciała i jego członków, karmelitanka pisze, że odczuwa w sobie wiele powołań i nie umie wybrać. „Zrozumiałam, że skoro Kościół jest ciałem złożonym z różnych członków, to nie brak mu najbardziej niezbędnego, najszlachetniejszego ze wszystkich: zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie Miłością. Zrozumiałam, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, Męczennicy nie chcieliby przelewać krwi swojej... Zrozumiałam, że Miłość zamyka w sobie wszystkie Powołania, że Miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca!... jednym słowem – jest Wieczna!... Zatem, uniesiona szałem radości, zawołałam: O Jezu, Miłości moja... nareszcie znalazłam moje powołanie! Moim powołaniem jest Miłość!... Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, a to miejsce, mój Boże, Ty sam mi ofiarowałeś: w Sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością!... W ten sposób będę wszystkim... W ten sposób moje marzenie zostanie spełnione!!!”.

Sposób na kryzys Kościoła

Papież znamiennie to komentuje: „Nie jest to serce Kościoła triumfującego, jest to serce Kościoła kochającego, pokornego i miłosiernego”. W tej „radykalnej opcji” i „ostatecznej syntezie” św. Teresy widzi sposób na kryzys Kościoła: „Takie odkrycie serca Kościoła jest wielkim światłem także dla nas dzisiaj, abyśmy nie gorszyli się ograniczeniami i słabościami instytucji kościelnej, naznaczonej ciemnością i grzechami, i abyśmy weszli w serce płonące miłością, które zostało rozpalone w dniu Pięćdziesiątnicy przez dar Ducha Świętego. Jest to serce, którego ogień jest nadal rozpalany przez każdy nasz akt miłosierdzia”. 

Akty miłosierdzia sprawiają, że w Kościele tli się życie. Nie rozumieją tego ci, którzy życie religijne postrzegają jako drobiazgowe wypełnianie 2865 punktów Katechizmu Kościoła Katolickiego. Franciszek przypomina to, co już napisał w swojej pierwszej programowej adhortacji: „Nie wszystko jest równie centralne, ponieważ istnieje porządek lub hierarchia między prawdami Kościoła, a »odnosi się to zarówno do dogmatów wiary, jak również do całości nauczania Kościoła, łącznie z nauczaniem moralnym«. (...) Ostatecznie liczy się tylko miłość”.

Można powiedzieć, że na szczegółowe pytania-pułapki dotyczące zmian w doktrynie, stawiane papieżowi przez jego doktrynalnych przeciwników (przykładem niedawne dubia sformułowane przez pięciu kardynałów), Franciszek odpowiada w tym dokumencie: idźcie drogą św. Teresy, na pewno nie zbłądzicie i choć nie otrzymacie szczegółowych odpowiedzi, wasze wątpliwości zostaną rozwiane. Dlatego papież uważa francuską karmelitankę za świętą na nasze czasy. Bowiem „w chwili powikłań ona może pomóc nam odkryć na nowo prostotę, absolutny prymat miłości, zaufania i powierzenia się Bogu, przezwyciężając legalistyczną logikę etyki, która wypełnia życie chrześcijańskie obowiązkami i nakazami oraz zamraża radość Ewangelii”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44-45/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Święta Teresa nie jest mała