Zmiany w konfesjonale. Dziś spowiada się mniej ludzi, a ich spowiedź jest inna

Coraz częściej sakrament pokuty to nie recytowanie grzechów lecz refleksja nad własnym życiem. I według mnie ten trend jest właściwy.

16.10.2023

Czyta się kilka minut

 / GRAŻYNA MAKARA
/ GRAŻYNA MAKARA

Czytam zamieszczony w tym numerze artykuł o. Dariusza Piórkowskiego SJ „Zlekceważone sumienie” jako spowiednik i jako penitent. Bardziej jednak jako spowiednik. Oczywiście jest tak, że „zostaliśmy wychowani w modelu całkowitego rozdarcia: z jednej strony sumienie, niepewne, podatne na błąd, a z drugiej autorytet kościelny”. Nie wiem jednak, czy chodzi o (moje) sumienie niepewne z jednej strony, a autorytet kościelny z drugiej, czy raczej o podejrzliwość wobec obiektywności własnego osądu.

 

Mówię o sobie. Ale to samo mogę powiedzieć o ludziach klękających przy moim konfesjonale. Może nie zawsze, ale mogę. W moim odczuciu styl spowiedzi generalnie (bo oczywiście nie w każdym przypadku) bardzo się zmienił od czasów, gdy pierwszy raz siadałem do konfesjonału w roku 1960. Po pierwsze, jest ich mniej. Przed Wielkanocą zdarzało mi się wtedy spowiadać do późna w nocy, teraz już nie. Zanikł tłum tych, którzy „raz w rok, około Wielkanocy”. Cóż, może to kwestia tego, gdzie stoi konfesjonał: bo miasto, bo wieś, bo jeden region bardziej religijny, inny mniej. Tego nie wiem, wiem jednak, że tak się w moim życiu ten konfesjonał przesuwał, iż teraz penitentów jest mniej, a ich spowiedź jest inna.

Oczywiście, wciąż są ludzie starym trybem recytujący grzechy, które często grzechami nie są, i co więcej, oni sami o tym wiedzą (np. spowiadając się z opuszczonych w czasie choroby mszy św.). Z innych grzechów (według katechizmu Kościoła) wcale się nie spowiadają, bo jakoś sobie wyjaśnili, że to nie grzech, albo, jeśli nawet je wymieniają, to nie mają żadnej woli zmiany. Ale coraz częściej sakrament pokuty wygląda inaczej. Coraz częściej jest to refleksja nad własnym życiem. Niekoniecznie długa czy zaplątana w szczegóły. Powiedziałbym: „spowiedź według zaleceń ojca Piórkowskiego”.

W moim odbiorze ten trend jest właściwy. Coraz wyraźniej spowiedź, nawet ta wielkanocna, przestaje być wypełnieniem przepisu, a staje się aktem pokuty, to jest nawrócenia. Nawrócenie zaś (niekiedy) wymaga czasu.

Zmiany w naszej religijności – czasem trudne do zauważenia – postępują. Oczywiście, odziedziczone i wpojone nam obyczaje długo jeszcze będą straszyć w konfesjonale, lecz przyznam, że zdumiewa mnie łatwość, a nawet ochota, z jaką się od nich odstępuje. Czas zgorszenia klerem, czas odchodzenia od Kościoła, czas odwracania się od praktyk jest oceniany jako szczególnie trudny. Odmiana w traktowaniu pojęcia grzechu, odmiana w dostrzeganiu dobra niekoniecznie firmowanego Kościołem, odmiana w sposobie patrzenia na życie to przecież normalne elementy dojrzewania wiary. Więcej – cały budowany przez stulecia system został dziś postawiony pod znakiem zapytania.

Jakie będą konkluzje? Nie wiem i nie wierzę tym, którzy twierdzą, że wiedzą, lub że oni sami o tym zdecydują. Z pewnością nie wszystko jest do wyrzucenia, ale i nie wszystko przetrwa próbę czasu, nawet jeśli dziś jest traktowane jako czcigodne, święte i nienaruszalne. Zmiany w nauczaniu Kościoła były zawsze obecne, dziś zdają się przybierać na sile. Ale patrzmy na nie spokojnie, bo tu – jak sądzę – trzęsienia ziemi nie będzie.

A co będzie? Będzie zmiana pokoleń, będzie coraz lepsze odczytanie danych z przeszłości, które może niepotrzebnie odczytywaliśmy dosłownie, i będzie miejsce na działanie Pana Boga, który zawsze znajduje sposób, by swoje dziedzictwo ocalić. Tym sposobem są zwykle ludzie święci, którzy wiedzą, co jest w wierze istotne, co zaś jest tylko naszym ludzkim kombinowaniem, nie na wiele w życiu wiarą się zdającym.

Nie lękajcie się więc i nie martwcie na zapas. W Bożej perspektywie nasze sprawy wyglądają lepiej, niż po ludzku to wygląda. Papież jest przekonany, że nadszedł czas wysłuchania wszystkich. Słucha więc – nie wszystkich, oczywiście, lecz tych, którzy uważają, że mają coś ważnego do powiedzenia. Nie irytujmy się przed czasem. Słuchajmy i my. Że coś – że wiele – trzeba skorygować, nie ulega wątpliwości. A efekt finalny? Efekt finalny będzie u kresu czasu, nie wcześniej. Amen.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Nie lękaj się sumienia