W imię czego trwa się w Kościele, doświadczając od niego tyle zła? Jaka moc trzyma, jak wielka wiara?

Stosunek Kościoła do osób LGBT+ i język, na jaki jest przyzwolenie wśród duszpasterzy, to nawet nie dyskryminacja. Zwykle nazywamy to mową nienawiści.

15.10.2023

Czyta się kilka minut

Zuzanna Radzik / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Zuzanna Radzik // Fot. Grażyna Makara

To prawda, mam trochę „oczy w mokrym miejscu”, ale nie aż tak, żeby przez książkę ryczeć w dalekobieżnym pociągu. Nie tyle czuć uścisk w gardle, nie ocierać łzę, ale zalać się łzami. Wtedy płakałam właśnie tak, zaskoczona, bez chusteczek, gdzieś między Katowicami a Warszawą. Wracając z rekolekcji Wiary i Tęczy, chrześcijan LGBT+ na które zostałam zaproszona, by coś tam mówić. To jednak ja przeżyłam tam rekolekcje. Wyjechałam z nich z książką Kingi Kosińskiej o historii jej tranzycji. Zaczęłam czytać w pociągu. To właśnie ta opowieść wyzwoliła całe wzruszenie tych dni, wstrząs, współodczuwanie bólu, które postanowiły się ze mnie wylać w bezprzedziałowym wagonie.

Niedługo potem kolejne rekolekcje. Znów zaproszenie, tym razem do prowadzenia. Śmiałam się, że tak to jest na tych kościelnych obrzeżach, bo przecież nikt inny nie chciałby ode mnie rekolekcji, ale tu – powiedzmy delikatnie – nie ustawia się kolejka chętnych duszpasterzy. Pamiętam najlepiej nie to, co wyczytaliśmy wspólnie z Pisma Świętego, ale wiele scen. Ostrożność, żeby nie mówić na stołówce nic, co wzbudziłoby niepokój personelu. Tani dom rekolekcyjny to skarb, nie ma co odcinać sobie drogi powrotu. Zatem konspiracja na kościelnych włościach. Pamiętam chłopaka, który znalazł mnie podczas przerwy i zaczął opowiadać historię o walce ze sobą, samoakceptacji i poczuciu bycia wypychanym z Kościoła. Pamiętam, że gdy rozdawszy zadania do dyskusji w grupach, poszłam zrobić sobie kawę, znalazły mnie matki. Grupa wierzących rodziców tęczowych dzieci opowiadała o swoich zmaganiach z Kościołem. Któraś o tym, że poszli z mężem opowiedzieć biskupowi, jak to jest, ale czuła, że bije głową w mur. Mówiąc to bezwiednie oparła czoło o najbliższą ścianę, zaczęła uderzać. Oprócz tego, jakby ponad tym bólem, wykluczeniem, ukrywaniem się we własnych wspólnotach, pamiętam serdeczność, radosną liturgię, mnóstwo ciepła i osoby, z którymi trzymam do dziś.

Pamiętam, że w dniu, w którym z tych rekolekcji wróciłam, akurat odwiedzał mnie znajomy ksiądz. Jeden z tych kumpli, z którymi nie rozmawia się o poglądach wiele, ale wciąż się lubi. Spytał, co słychać, a u mnie tego dnia słychać było tylko te historie, którymi przepełniłam się przez ostatnie dni. On nie chciał tego słuchać. Wolał przylgnięcie do tego, co mówi o nich Kościół, a nie słyszenie tego, co czuje wtedy człowiek.

Zawsze powtarzam, że istnienie grupy (dziś fundacji) Wiara i Tęcza jest imponujące. Kiedy powstawała, niewielu w polskim Kościele było buntowników, a już na pewno nie tworzących organizacje. Niewielu mówiło wprost Kościołowi: przynależę, ale nie zgadzam się z tym, co o mnie mówisz i czego ode mnie wymagasz. A Wiara i Tęcza otwarta była dla tych, którzy żyją w związkach i nie chcą tego ukrywać ani spotykać się z pogardą i pouczaniem. To, że robili własne duszpasterstwo, dla samych siebie, było pouczającą lekcją podmiotowości świeckich w chrześcijańskich Kościołach. A dziś imponuje jeszcze, że trwają od tylu lat, coraz bardziej dynamiczni i widoczni.

Nie do końca tylko pojmuję, w imię czego trwa się w Kościele, doświadczając od niego tyle zła. Jaka moc trzyma, jak wielka wiara. Owszem, uważam, że kobiety zbierają swoją miarę dyskryminacji. Jednak stosunek Kościoła do osób LGBT+ i język, na jaki jest przyzwolenie wśród duszpasterzy, jest z innego poziomu. Zwykle nazywamy to mową nienawiści. Co zatem sprawia, że wiara nie znika z nazwy ich organizacji?

Właśnie wydali książkę „To jest także nasz Chrystus. Rozmowy z chrześcijanami LGBT+”, która daje trochę odpowiedzi. Książkę w formie elektronicznej można pobrać za darmo na stronie: wiaraniewyklucza.pl. Marcin Dzierżanowski, dziennikarz oraz jeden z założycieli ruchu i fundacji, zebrał wywiady z piętnastoma osobami. Chciałam coś tu zacytować, wyrwać dobry fragment z kontekstu, ale gdy wróciłam do książki, uznałam, że to zły pomysł. To są opowieści o życiu wiary, przychodzeniu i odchodzeniu. O wdzięczności i o ranach. Zbyt dynamiczne, by oddał im sprawiedliwość wyimek w felietonie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Wiara, tęcza, rekolekcje