Reklama

Ładowanie...

Po pierwsze, zaangażowanie

Po pierwsze, zaangażowanie

28.09.2003
Czyta się kilka minut
Z uwagą przeczytałem tekst o parafii czasu przełomu “Wędrówki ludu Bożego" (“TP" nr 36/03). Z żoną i córeczką nie chodzimy na Msze św. do kościoła parafialnego, ale do oddalonego od nas kościoła prowadzonego przez ojców paulinów. I nie dlatego, że są tam np. krótsze Msze bez kazania. Czujemy się w nim bezpieczniej, szczególnie nasza prawie dwuletnia córeczka, która ma naturalną potrzebę ruchu, także w kościele. Dziecko jednak nie biega, nie tupie nogami, nie krzyczy. Jeśli się oddali, przyprowadzamy ją z powrotem. Niestety, w naszej parafii zwrócono nam z ambony na to uwagę i od tej pory nie chcemy utrudniać przeżywania Mszy ani księżom, ani parafianom (dodam, że była to w tym dniu jedyna Msza, w której mogliśmy uczestniczyć - poniedziałkowa, rekolekcyjna). Rozumiemy jednak, że nasz model wychowania nie jest przez wszystkich akceptowany.
M

Możemy chodzić z żoną na Msze oddzielnie i druga osoba zostawałaby z małą w domu. Ale w ten sposób nie będziemy razem, co dla nas jest nie do przyjęcia. Nie dość, że większość dnia codziennego spędzamy osobno, jeszcze w niedzielę do kościoła mamy chodzić oddzielnie?! Pomijam już kwestię wychowania dziecka w wierze katolickiej, które należy rozpoczynać od najmłodszych lat. U paulinów, wraz z innymi młodymi rodzicami pociech w wieku naszej córki, znajdujemy większe zrozumienie.

Paulini gromadzą zresztą nie tylko dorosłych, także sporo młodzieży. Otwierają mi oczy, jak można zagospodarować ich energię i umiejętności. Młodzi ludzie nie tylko grają na instrumentach, śpiewają, mówią też komentarze, niosą dary, posługują przy ołtarzu, mówią świadectwa i podejmują masę działalności poza liturgią. Ktoś potrafił ich tutaj zgromadzić, zauważył, odpowiednio pokierował i zaopiekował się nimi. Ludzie przestają być bezimiennym i biernym tłumem. Są zachęcani do aktywności. Zakonnicy znają ich po imieniu i chyba są świadomi, że bez pomocy świeckich nie byłoby u nich takich tłumów. Znają klucz do powstrzymania pielgrzymek do innych parafii: zaangażowanie możliwie dużej liczby świeckich do możliwie dużej liczby zadań w parafii oraz pozwolenie im na realizację własnych inicjatyw. Większości księży jeszcze chyba na to nie stać i dlatego ich owieczki szukają sobie nowych pasterzy.

KAROL KACZOREK (Toruń)

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]