P. jako ekonomista

W środę nasz syn wstał znacznie wcześniej niż zazwyczaj i przed ósmą rano wyleciał z Paryża do Krakowa, a już przed północą był na powrót w Paryżu. Nie znaczy to jednak, że siedemnastolatek zaczyna prowadzić tryb życia pana Kulczyka. Odbył tę podróż w trzystuosobowej grupie uczniów paryskich i podparyskich liceów. Młodych Francuzów przewieziono z Balic autobusami do Brzezinki, skąd potem udali się do Oświęcimia i po kilku godzinach chodzenia po obozie odwieziono ich z powrotem na lotnisko.

29.05.2005

Czyta się kilka minut

Klasa Michała była zresztą bardzo starannie przygotowana umysłowo do tej podróży, odbytej w atmosferze - niezwykłej w tej grupie - powagi. Przedstawiony w szkole zarys faktów był w wysokim stopniu obiektywny, wolny od pokutujących wśród tutejszej publiczności i spotykanych także w środkach powszechnej informacji nieżyczliwych Polsce stereotypów.

Polscy przewodnicy: w autokarze była pani odwołująca się do rodzinnych doświadczeń, w samym obozie młody człowiek operujący wiedzą nabytą, dobrze mówili po francusku. Michał, mający za sobą lekturę książki Primo Leviego i przejmujących tekstów Bohdana Korzeniewskiego, nie uzyskał w czasie tej krótkiej wyprawy żadnych nowych dla siebie wiadomości. Samo obejrzenie miejsca było dla niego ciężkim przeżyciem, którego mu dotąd, jak i sobie samym, oszczędzaliśmy.

Ponieważ jest całkiem nieprawdopodobne, by mógł kiedykolwiek, ze szkołą czy z nami odbyć podobną wycieczkę do Kozielska lub Starobielska, do mnie należy podsunięcie mu lektur pozwalających stworzyć zrównoważony obraz szczególnych wydarzeń minionego stulecia. Zatem raz jeszcze sięgnąłem po książkę Stanisława Swianiewicza “W cieniu Katynia", wydaną po raz pierwszy przez Jerzego Giedroycia w roku 1976. Mam w ręku jej siódme paryskie wydanie z roku 1989. Wkrótce potem wydał ją w kraju “Czytelnik", w ogromnym nakładzie, lecz bardzo nieporządnie; drukowane na lichym papierze egzemplarze rozklejały się w trakcie lektury. W ostatnich latach książka zaczyna być najniesłuszniej zapominana.

Niedawno Arcana wydały bardzo dobrze opracowany tom Marka Kornata “Polska szkoła sowietologiczna 1930-1939", zawierający rzeczowe studium na temat działalności wileńskiego Instytutu Naukowo-Badawczego Europy Wschodniej, wybór ważnych prac, które tam powstały, wśród nich teksty Wiktora Sukiennickiego i właśnie Swianiewicza oraz biogramy współpracowników Instytutu i wykaz prowadzonych w nim wykładów i seminariów.

W książce Kornata Swianiewicz jest przypomniany ogłoszoną w roku 1930 niewielką pracą “Lenin jako ekonomista" i szkicem “Rzut oka na zasadnicze problemy sowieckiej polityki gospodarczej" z roku 1934. Po dziesięcioleciach czyta się obie rzeczy z niesłabnącym zainteresowaniem i najwyższą satysfakcją. Ja, który ograniczyłem się do bardzo powierzchownej znajomości pism Lenina - a przez kilka lat żyłem w nieustającym napięciu, że mogę być o niego pytany niemal podczas każdego z obowiązujących egzaminów (to, że nigdy mi się to nie przytrafiło, pozwala mi myśleć z szacunkiem o moich nauczycielach), otóż ja, gdyby dziś spytał mnie o Lenina mój syn czy jakiś inny młody człowiek, mogąc korzystać z dwustu przenikliwych przecież stron Leszka Kołakowskiego w “Głównych nurtach marksizmu", wolałbym odwołać się do Swianiewicza. Kołakowski padł ofiarą własnej solidności. Mając pisać o Leninie przeczytał całość jego pism, co prowadzi do uwag: “Każdego czytelnika jego pism uderzyć musi niebywała wręcz ordynarność jego stylu, nie mająca sobie równej w całej literaturze socjalistycznej. Polemiki jego roją się od wyzwisk i niedowcipnego szyderstwa (daru humoru w rzeczy samej nie miał). Pod tym względem nie ma różnicy, czy chodzi o ekonomistów, czy o mienszewików, o kadetów czy Kautsky’ego... Jeśli już jakiś przeciwnik nie jest sługusem obszarników i burżujów, to w każdym razie prostytutką, łgarzem, zawodowym krętaczem itp.".

Swianiewicz opisuje teoretyczną i praktyczną działalność Lenina z tą samą chłodną rzeczowością i spokojnym dystansem, z jakim potem opowie o własnym losie, gdy w stołypinowskim wagonie więziennym z grupą oficerów zostaje wywieziony z klasztoru w Kozielsku w pobliże lasku, którego nazwy - Katyń - wówczas jeszcze nie znał, i w ostatniej chwili wywołany przez ogromnego wzrostu pułkownika NKWD o czerwonej mięsistej twarzy, oddzielony od kolegów i spytany, czy napiłby się herbatki?

Za każdym razem wracając do Swianiewicza podziwiam lekcję stylu, jakiej nam udziela.

Chwilami nie mogę się oprzeć myśli, że byłoby może roztropnie przystąpić do napisania obszernej rozprawy noszącej tytuł: “Putin jako ekonomista".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk literacki, publicysta i były felietonista “TP". Wydał zbiory tekstów: “Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia" (Puls 1993) oraz “Generał w bibliotece" (WL 2001). Zagrał w “Rejsie" Marka Piwowskiego. Od lat mieszka w Paryżu, gdzie prowadzi księgarnię.

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2005