Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To zadziwiające, że wspomniany wywiad jest komentarzem do artykułu D. A. Kinga w “Nature" z 15 lipca 2004 r. Rzeczywiście, Polska jest tam wymieniona na dalekim 21. miejscu, ale jest i druga strona medalu, którą zauważył Andrzej Białas (“TP" nr 40/04): dobra jakość polskiej nauki w stosunku do naszego produktu krajowego brutto (PKB). Jeszcze bardziej pouczające jest porównanie liczb publikacji, częstotliwości cytowań oraz 1 proc. najczęściej cytowanych publikacji w latach 1993-97, a następnie 1997-2001. Absolutne wartości liczbowe są mało ważne, ponieważ z upływem lat nauka na całym świecie rozwija się i wszystkie liczby rosną. Ważniejszy jest udział Polski w aktywności naukowej całego świata. Przedstawia się on następująco: w publikacjach 1,04 i 1,18, w częstotliwości cytowań 0,57 i 0,71, zaś biorąc pod uwagę 1 proc. najlepszych publikacji: 0,49 i 0,61 (odpowiednio dla porównywanych okresów, wszystkie dane w procentach). Z danych wynika, że jesteśmy w grupie krajów o słabszej nauce, bo mamy wyższy udział w liczbie publikacji, które wcale nie muszą być ważne i ciekawe, a znacznie niższy w dwóch pozostałych kategoriach, czyli tych, które mają rzeczywiste znaczenie dla dalszego postępu w nauce. Widać jednak wyraźnie, że nasz udział rośnie. Szkoda, że w Polsce nie prowadzi się rzetelnych analiz tego rodzaju, bo mogłyby one precyzyjnie wykazać, czy i jakie zmiany zasad finansowania nauki, wraz z utworzeniem KBN, przyczyniły się do podwyższenia jakości naszych badań - niezależnie od kłopotów, spowodowanych stale malejącymi nakładami. Analiz takich nie prowadził nawet sam KBN (obecnie Ministerstwo Nauki i Informatyzacji). Można się więc obawiać, że wprowadzane nową ustawą zmiany finansowania nauki opierają się bardziej na licznych głosach krytykujących stan obecny, niż na rzetelnej ocenie zalet i wad dotychczasowego systemu.
Przytoczone dane potwierdzają tylko to, co widoczne jest gołym okiem. Dzięki indywidualnym dotacjom KBN, młodzi i początkujący uczeni mają szansę realizacji pomysłów naukowych, które w skomplikowanych, hierarchicznych strukturach problemów węzłowych i resortowych z lat 70. i 80. rzadko i tylko z wielkim trudem mogły się tego doczekać. Poza tym nigdy przedtem młodzi Polacy nie mieli tyle, co obecnie możliwości wyjazdów za granicę jako studenci, doktoranci czy młodzi uczeni po doktoracie. Niezależnie od tego, jak bardzo narzekają, przynoszą do kraju wiedzę, umiejętności i zdobyte w wysoko rozwiniętych krajach przekonania, jak powinna wyglądać nauka i uniwersyteckie nauczanie. I dlatego, mimo malejących nakładów na naukę, jej stan nie jest tak bardzo zły, jak można by oczekiwać. Jeśli mamy iść dalej, to należałoby za radą Karola Życzkowskiego i Aleksandra Wittlina (“TP" nr 38/04) korzystać z zagranicznych recenzentów przy przydzielaniu dotacji na badania i przyjmowaniu na profesorskie stanowiska. A tak naprawdę, to nie trzeba wymyślać nic nowego, tylko przypatrzyć się, jak organizują naukę np. Finowie i Szwedzi.
ADAM ŁOMNICKI (Kraków)