Gorąca powściągliwość

W każdej ludzkiej miłości płonie podwójne pragnienie: prawdziwego szczęścia ukochanej osoby oraz jedności z nią. Kochający chce kochanemu przychylić nieba. Kto kocha, wyrusza w drogę ku przekroczeniu obcości; szuka spotkania, które zrodzi więź, współodczuwanie i coraz głębszą wzajemną przynależność. Do takiej wędrówki został stworzony człowiek, bez niej zaprzeczyłby sobie, skazując się na rozpaczliwe krążenie wokół zamkniętego szczelnie ja.

28.11.2004

Czyta się kilka minut

Nie ma na świecie gorętszego ognia niż ten, który łączy oba te pragnienia: szczęścia i jedności. Dlatego też ów żywioł może być niszczący, jeśli nie zostanie poddany mądrości. Mądrość nie gasi pragnień, oczyszcza je jednak i pozwala zachować otwarte oczy. Uczy patrzeć głęboko i odpowiedzialnie, rozpoznaje prawdziwe dobro i nie pozwala, by zrodziła się niecierpliwość, która z miłością nie ma nic wspólnego (1 Kor 13, 4). Niecierpliwość jest bowiem wyrazem egoizmu, który nie bierze pod uwagę pragnień drugiego człowieka i pozostaje ślepy na własne zmącone motywy. Tak się rodzi zaborczość i “uszczęśliwianie na siłę". Bywa i tak, że własne pragnienia powściąga odpowiedzialność za podjęty już wybór.

Oto paradoks miłości: mieści w sobie ogień, który aby dawał życie, ciepło i zjednoczenie, potrzebuje sam siebie powściągać. W nieuniknionym bólu tego napięcia może zrodzić się gorycz i chłód, albo też perła, jaką jest tęsknota. Ludzkie serce, gotowe uczyć się dojrzałej miłości, będzie w tym bolesnym napięciu wzrastać i rozszerzać się. Jeśli nie zechce dojrzewać, zamieni się w - bynajmniej nieszlachetny - kamień. Bóg, jakiego poznajemy w czasie Adwentu, jawi się jako Nauczyciel miłości gorącej i absolutnie cierpliwej. Ogień, którym płonie, ze względu na szacunek do ludzkiej wolności i niedojrzałości powściąga sam siebie.

Mojżesz w swoim spotkaniu z Jahwe widzi krzew, który “płonie, ale się nie spala" (Wj 3, 3). Spośród płomieni słyszy głos Boga; wyznanie żarliwej troski o Jego Lud. Jest to zapowiedź przedziwnej Obecności Pochłaniającego Ognia, który będąc wśród ludzi - nie strawi ich bez ich wewnętrznej zgody. Całe wieki historii zbawienia boleśnie pokazują, jak człowiek wybrany i ukochany przez Boga okazuje się nieskory do oddania się Boskiej miłości. Jak ucieka przed oczyszczeniem w tym Płomieniu, a jego serce pozostaje chłodne: “Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go" (Oz 11, 1).

Kiedy Bóg, który “wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał do ojców przez proroków" (Hbr 1,1), przemówił wreszcie przez Syna, usłyszeliśmy: “Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby on już zapłonął!" (Łk 12, 49). W Jezusie Bóg dał poznać tajemnicę swojej tęsknoty. Przez tysiąclecia Bóg ogrzewał serce świata, które powoli roztapiało się we łzach skruchy, miłości i wiary w odpowiedzi na Jego żarliwą wierność. Wreszcie Ogień zstąpił w głąb ludzkiej natury. “Przybiegł przez góry i pagórki", by zjednoczyć się ze swą oblubienicą (Pnp 2, 8). Lecz podobnie jak po ziemi stąpali ludzie, którzy przez wieki nie byli świadomi, że jej wnętrze to gorąca lawa, tak my idąc przez życie rzadko myślimy, że wewnątrz ludzkiej egzystencji płonie Jego Obecność.

Żarliwe Słowo, płonące pragnieniem zbawienia, “jest bardzo blisko Ciebie" (Rz 10, 8). Nie musisz w prometejskim geście wyruszać po zbawienie - Ogień życia. On jest tu - w Prawdzie objawionej, płonie na ołtarzach, gdzie swój blask ukrywa pod postacią chleba. Oczyszcza w sakramencie chrztu i pojednania. Zapala serca. Cierpliwie czeka - stojąc u drzwi (Jk 5,9, Ap 3, 20). Daje czas, a równocześnie przynagla w swojej gorącej powściągliwości.

Odpowiedź Przychodzącemu dają w okresie Adwentu dwie osoby: Jan Chrzciciel i Maryja. Pierwszy uosabia gorliwość gwałtownika, druga - ciszę i kontemplację, jakby bierność w oddaniu się Bogu. On, mężczyzna, gwałtownym skokiem zdobywa Królestwo Boże, kobieta zaś w swej otwartości chłonie łaskę jak ziemia. Przeniknięta nią od poczęcia, tym żarliwiej nosi w sobie śpiew tęsknoty Ludu - “rorate coeli" - “niebiosa spuśćcie nam rosę". Każdy, kto wyrusza na spotkanie Przychodzącego, potrzebuje obu tych wymiarów otwarcia: aktywnej bierności.

***

Adwent to także oczekiwanie na Tego, który Przyjdzie już ostatecznie u kresu dziejów. Nadejdzie dzień Pański, gdy “niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią" (2 P 3,12). Cóż oznacza to “ogniste" zakończenie dziejów ludzkości? Duch, który zstąpił pod postacią ognia, woła Kościół jako Oblubienicę. Chce strawić wszystko, co jest tylko plewą, podróbką człowieczeństwa, iluzją dobra i szczęścia. Chce, aby każdy człowiek mógł doświadczyć zespolenia z Troistym Płomieniem. Przynagla, by w jedności z Nim wołać do Pana Wszechświata - “Przyjdź!" (Ap 22,17).

Dzień Pański będzie jak “rozpalony piec" dla tego wszystkiego, co w człowieku nie poddało się oczyszczeniu i zespoleniu z Bogiem. Na razie ludzka kondycja to pielgrzymowanie po świecie za głosem wezwania, by wkraczać w świetlisty krąg Ognia, gdzie człowiek, jak złoto w tyglu, odzyskuje prawdziwego siebie. Tak w wymiarze osobistych relacji, jak i w służbie dla świata, by być jego światłem (“Wy jesteście światłem świata, wy jesteście solą ziemi", Mt 5, 13).

Kościół ma pełnić swą misję w duchu słów św. Pawła: “miłość Chrystusa przynagla nas" (2 Kor 5, 14). Przynagla, abyśmy szli “aż po krańce świata" głosząc naukę “w porę i nie w porę" (2 Tmt 4, 2); ale też służba Kościoła światu ma zachować ducha powściągliwości, w myśl wezwania Mistrza, by nie wyrywać chwastów, lecz pozwolić im rosnąć z dobrym ziarnem “aż do żniwa" (Mt 13, 30).

Żarliwość apostolska ma więc przede wszystkim wzywać ciepłem świadectwa - “popatrzcie, jak oni się miłują" i pociągać blaskiem głoszonej Prawdy. Synowie gromu nie mają tu miejsca. Nie otrzymują pozwolenia od Mistrza, by spuszczać ogień na miasteczko, które nie przyjmuje Pana zdążającego do Jerozolimy (Łk 9, 54). Gorliwość - tak, potępiający prozelityzm - żadną miarą. Duch, który namaścił Kościół do głoszenia i przekazywania zbawienia, to przecież ten sam, który jest żywą i wciąż trwającą lekcją gorącej powściągliwości Boga.

Adwent uczy wyjścia naprzeciw Przychodzącemu. Uczy też tajemnicy miłości, która pozostając gorąca, nigdy nie sięga po przemoc i nie traci z oczu wolności ukochanego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2004