Ciemne vibrato

Oswajam samotność. Wewnętrzny spokój mąci natarczywie powracające pytanie: jaka będzie przyszłość, za miesiąc, za rok, pięć lat, dziesięć, sto? Zapalam m.lighta na ukojenie myśli.

08.04.2008

Czyta się kilka minut

22 stycznia

Wczoraj był Dzień Babci. Modliłem się za Nie, nieżyjące. Pamiętam, jak dopiero po święceniach babcia Stasia powiedziała mi: "Wiesz, przez wszystkie te lata, gdy byłeś w seminarium, ja codziennie odmawiałam za Ciebie różaniec. Abyś wytrwał". Jestem dłużnikiem jej modlitwy.

Zakończyliśmy kolędę. To był pracowity, trudny czas. Czas dzielony między szkołę i odwiedziny. Czas pośpiesznie odmawianej liturgii godzin, ciągłego niedospania, lepszego poznawania się z ludźmi (o ile można to zrobić w ciągu kilkunastu minut), czas rozmów różnych: poważnych i banalnych. Niekiedy zastanawiałem się, czy nie pomylono mnie z Jarosławem Kretem, bo niby dlaczego miałbym tak często rozmawiać o pogodzie?

Zapamiętam szczególnie dwie rozmowy. Jedną, gdy młodzi rodzice opowiadali, jak modlą się razem i jak etapami do ich modlitwy dołączał ich pięcioletni syn. I drugą - totalne zaskoczenie. Mężczyzna po sześćdziesiątce, rolnik, zaniedbany on i jego dom. Mówi do mnie: "Wie, ksiądz, ja nie cierpię Żydów".

"Ale, przecież Jezus też był Żydem - odpowiadam, chcąc wybić go z utartych kolein myślenia. - Jego też pan nie cierpi?"

"No tak, był Żydem, ale przecież Go ochrzcili" - słyszę.

"Gdzie?" - pytam zdezorientowany.

"No, jak to gdzie? W Jordanie" - pada odpowiedź.

Bez komentarza! A Żydzi świętują dziś Tu BiSzwat.

23 stycznia

Na siódmej lekcji prowadzę z moimi "gimkami" kółko filozoficzne. Bardzo lubię te zajęcia i cenię pracę moich uczniów. Temat dzisiejszych zajęć: "Kim jestem, gdy jestem sobą?". Czytamy więc św. Augustyna i dyskutujemy o jego życiu i myśli. Analizując swoją przeszłość, stawiał sobie pytanie: "Kim ja właściwie jestem?", i doszedł do wniosku, że sam dla siebie stał się pytaniem. Jego sumienie potępiało go i przez to czuł się jakby dwiema osobami: potępiającą i potępianą. Kim więc był?

Przez cały dzień żyje we mnie jeszcze ta dyskusja. Kim jestem? Kiedy jestem sobą? Których sytuacji, czynów powinienem się wyprzeć, a w których - wstydząc się - boję się przyznać, że wtedy naprawdę jestem sobą? I na nic się zdaje mądrość wyrażona w wierszu Szymborskiej: Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.

24 stycznia

Dzwonię do przyjaciół, znajomych i odbieram telefony. Powtarzający się temat: decyzja profesora Węcławskiego. Pytają z przejęciem dlaczego, z jakiego powodu. Co im mam odpowiedzieć? Jestem zaskoczony i przygnębiony. Boli, gdy wieczorem dostaję SMS-a od kolegi: "Coś ci twoi guru źle kończą".

Cały wieczór studiowałem wykład Tomasza Węcławskiego: "Uniwersum wczesnych chrześcijan". Czytałem go na bieżąco, kiedy autor umieszczał go w internecie. Dzisiaj czytam go już w całkowicie innym kontekście. Wydaje mi się, że istota problemu, tezy, którą stawia Węcławski, jest następująca: chrześcijanie nie odkryli boskiej tożsamości Jezusa (po Jego śmierci i zmartwychwstaniu), oni Mu ją nadali, przypisali. Odkryć (coś, co już jest, a nie było dotąd w pełni uświadomione) a przypisać coś nowego, nałożyć na historię Jezusa nowe jej znaczenie, to moim zdaniem, dwie różne sprawy. Co jeszcze z decyzji profesora wyniknie dla niego i dla Kościoła?

25 stycznia

Niestety, nie udało mi się pojechać do Kielc, aby uczestniczyć w Ekumenicznej Świątyni Pokoju w nabożeństwie Słowa na zakończenie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. Cóż? Modlę się więc sam, odmawiając nieszpory szczególnie w tej intencji. Dzisiaj wspomnienie dwóch ważnych wydarzeń - nawrócenie Szawła z Tarsu i ogłoszenie w 1959 roku przez Jana XXIII zwołania Soboru. Jaki byłby Kościół bez tych dwóch postaci i kim dzisiaj bylibyśmy bez nich?

Zaczęły się ferie. Wreszcie. Choć lubię pracę katechety w szkole, myślę, że po zasłużonym odpoczynku będę ją lubił jeszcze bardziej. Siedzę u siebie, odpoczywam, czytam, piszę. Słucham Nory Jones, lubię jej nostalgiczne utwory, pełen melancholii głos, "ciemne vibrato" - jak pisze Szymik. Czuję zapach palącej się waniliowej świecy. Mój wzrok przykuwają czerwone płatki betlejemskiej gwiazdy - nieźle się trzyma tego roku. Oswajam samotność. Wewnętrzny spokój mąci natarczywie powracające pytanie: jaka będzie przyszłość, za miesiąc, za rok, pięć lat, dziesięć, sto? Zapalam m.lighta na ukojenie myśli.

26 stycznia

Przeczytałem opowiadanie Herlinga-Grudzińskiego "Wiek biblijny i śmierć" o stutrzydziestoletnim mężczyźnie (Bartolomeo Spada), który nie może umrzeć. Jest jak biblijny Matuzalem w jego abruzyjskim wcieleniu. O ile w Biblii długie życie było nagrodą Boga za właściwe życie, o tyle w przypadku bohatera tego opowiadania staje się ono źródłem cierpienia. Życie traci swoje piękno. "Straszne byłoby, gdyby człowiek nie mógł w ogóle umrzeć". Nieśmiertelność na ziemi byłaby chyba przekleństwem. Nie tylko ze względu na odmawiające posłuszeństwa ciało, wyniszczane chorobami, czy choćby ze względu na trapiące nas problemy. Chyba bardziej ze względu na towarzyszące człowiekowi doświadczenie samotności, niespełnienia i pragnienia szczęścia. Lekarstwem jest chyba miłość. Nie pamiętam, gdzie przeczytałem: "Kto kocha, ten śmierć ma już za sobą".

Wieczorem jadę do przyjaciół na urodziny Jerzego. Rozmawiamy o sprawach bardziej i mniej ważnych. Szkoda, że nie mogę napić się wina, ale dzisiaj muszę wracać. Radość spotkania.

27 stycznia

Dzień Pański. Liturgia Słowa przemawia dzisiaj do mnie mocą dwóch symboli - światła i ciemności. Celebruję pogrzeb i w homilii mówię o biblijnym znaczeniu tych symboli i o naszym doświadczaniu tych rzeczywistości. W naszej codzienności, często naznaczonej jednym i drugim, staje Chrystus, który mówi: "Pójdź za Mną", i przeprowadza nas z ciemności do światła.

Wieczorem czytam Myśliwskiego "Kamień na kamieniu". Nie pamiętam, aby ktoś tak sugestywnie opisywał od wewnątrz życie na wsi i tak potrafił rozbudzić żal za odchodzącą przeszłością. Dziś już takich wsi i takiego życia nie ma. Choć urodziłem się o wiele później, po przeczytaniu opisu wiejskiej zabawy bardzo żałuję, że na nich nie bywałem. Jeden z bardziej przepełnionych metafizyką fragmentów powieści to opowieść o kościelnym - Franciszku, który znosząc na cmentarz ptaki, przywrócił mu życie.

28 stycznia

Odmawiając nieszpory, w prośbach czytam: "Dopomóż wszystkim, którzy poszukują prawdy, aby ją znaleźli, a znalazłszy, nigdy nie przestawali jej szukać". Myślę o profesorze Węcławskim i za niego szczególnie modlę się tymi słowami w dzisiejszy wieczór.

Ks. Paweł Staroszczyk (ur. 1973) jest wikariuszem parafii św. św. Piotra i Pawła w Stopnicy (diecezja kielecka).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2008