Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W wyniku tragicznego splotu okoliczności zastępowana przez nas nauczycielka zmarła. Kontynuowaliśmy więc pracę do wakacji. W tym czasie uzupełniliśmy braki spowodowane 4-miesięczną nieobecnością nauczyciela i przekazaliśmy bieżący materiał, często go rozszerzając. Wiosną, z połową klasy, przewędrowałem Beskid Niski od Folusza przez Lackową do Krynicy. Miłe, inteligentne dzieci. Gdybym na tej akcji zakończył karierę nauczycielską, wszelkie problemy z młodzieżą zakwalifikowałbym jako przejaw braku kompetencji lub lenistwa “belfrów-hultajów" - zgodnie z określeniem Aleksandra Pawlickiego, autora tekstu “Nauczyciel-hultaj" (“TP" nr 38/03). Życie dopisało inną pointę.
Po śmierci nauczycielki dyrekcja szkoły poprosiła nas o poprowadzenie zajęć również w klasie VI. Uczennica tej klasy, od koloru włosów zwana Anią z Zielonego Wzgórza, wystosowała do nas propozycję: będzie cicho - w zamian chce mieć trójkę. W swym nowicjuszostwie odrzuciliśmy tę hojną ofertę. W rezultacie Ania, wraz z grupą klakierów, nie pozwoliła nam prowadzić lekcji, nie nauczyła się nawet tabliczki mnożenia, lecz i tak otrzymała trójkę, bo była drugoroczną, a szkoła nie praktykowała pozostawiania dziecka trzeci rok w tej samej klasie.
Pracując w tej klasie osiągnąłem największy sukces wychowawczy. W czasie wymiany zdań z Anią z Zielonego Wzgórza dostrzegłem, że główny rozrabiaka klasowy jest siny i nie oddycha. Dopadłem do niego, zajrzałem w usta i zdołałem mu usunąć zagiętą szpilkę z gardła. Gryzł tę szpilkę jednocześnie kiwając się na krześle i w pewnej chwili się zachłysnął.
Mam uznanie dla toruńskiego anglisty. Nie pobił żadnego ucznia. Wytrzymał.
PIOTR LINDNER (Łódź)