Podziwiam, nie wierzę

Z zainteresowaniem przeczytałem reportaż Bogumiła Kurylczyka i Małgorzaty Nocuń „Olga prawdę ci powie”, zawierający relacje pani Jelizawiety Jakowlewny Wołogodskiej („TP” nr 3/ 2003). W styczniu 1945 r. pracowałem w elektrowni miejskiej w Krakowie, jako uczeń-elektromonter. Miałem wówczas niespełna 17 lat. Od jesieni 1944 r. na terenie elektrowni przebywała stale kilkunastoosobowa grupa żołnierzy niemieckich. Widywałem ich nieraz, np. gdy obierali ziemniaki w szatni obok naszego warsztatu. Nie ukrywali, że mają dosyć wojny i nie wierzą w zwycięstwo Niemiec. Jednemu z naszych majstrów zwierzyli się, iż ich zadaniem jest rozmieszczenie ładunków wybuchowych w elektrowni i gazowni oraz wysadzenie tych obiektów, kiedy będą Kraków opuszczać. Takie same zadania mieli wykonywać na szlaku ich odwrotu aż spod Smoleńska, ale nigdzie tego nie zrobili. Już wkrótce okazało się, żedzięki Bogu zadania nie wykonali też w Krakowie. Uciekli podobno w ostatniej chwili przed wysadzeniem krakowskich mostów - 18 stycznia. Pracownicy elektrowni i gazowni natychmiast rozbroili ładunki wybuchowe. Oglądałem miejsca, gdzie były założone. Mam nadzieję, że żyją jeszcze ludzie, którzy mogliby o tym powiedzieć więcej. Nie słyszałem, żeby zaminowano znaczną część miasta, zwłaszcza najcenniejsze zabytki, ani że te obiekty miały być wysadzone z jednego miejsca - fortu Paster-nik, z którym łączył je „śmiercionośny kabel”. Z pewnością nie były do niego przyłączone mosty krakowskie, elektrownia i gazownia.

Nie chcę umniejszać zasług Olgi, innych wywiadowców i konspiratorów. Wielu z nich zapłaciło życiem za działalność. Mimo sceptycyzmu co do istnienia centrum zniszczenia i legendarnego kabla, jestem pełen uznania dla ludzi, których informacje przyczyniły się do pomyślnego przebiegu operacji militarnej i ocalenia miasta. Dziękuję autorom artykułu za ukazanie barwnej a nieznanej mi postaci Olgi, która mimo ugruntowanych w jej młodości radzieckich poglądów na Polskę i Polaków, jest osobą godną podziwu. Narażała przecież życie w sprawie, która wówczas była także i naszą sprawą.

ANDRZEJ GROCHOLSKI (Wrocław)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 6/2003