Milczenie Turowicza

Im bliżej rocznicy urodzin Redaktora, tym pisać się będzie więcej. Czytam z uwagą świadectwa innych, bo sam wspomnień mam mało, raptem trzy czy cztery krótkie spotkania, jedną wspólną kolację.

28.05.2012

Czyta się kilka minut

Pamiętam właściwie tylko milczenie Turowicza; tam, gdzie inni zagadywaliby sprawę, on milczał. Może ważył coś w głowie, a może milczał dlatego, że od dawna miał już zważone, i uznał, że najlepszym komentarzem będzie powstrzymanie się od głosu. Milczał i życzliwie się uśmiechał, i miało się wrażenie, że ta jego życzliwość obejmuje, owszem, rozmówcę, ale przede wszystkim obejmuje cały ten fragment rzeczywistości, z którym ów rozmówca przyszedł. Na zebraniach redakcji nie bywałem, ale w prywatnych kontaktach tak to właśnie wyglądało.

Potwierdza to w jakimś stopniu rozmowa z Andrzejem Szczeklikiem zamieszczona w książce Joanny Podsadeckiej „Gen ryzyka w sobie miał...”: „Uświadomiłem sobie, iż nigdy nie słyszałem, by o kimś źle mówił. Być może to moje spostrzeżenie nie jest szczególnie oryginalne, ale dla mnie ważne, bo dotyczy czegoś, co mnie uderzyło. Można by powiedzieć: »Aaa, w takim razie jakieś ciepłe kluski, jak to bywa z tymi, co się zawsze uśmiechają...«. Nie w tym przypadku. Gdy na przykład ja zaczynałem pyskować: »Te komuchy znów zrobiły takie świństwo – zamknęły naszych kolegów«, Jerzy kiwał głową i milczał. Bo nie miał zwyczaju nikogo obrażać, nawet najgorszego wroga. Sądzę, że to wynikało z jego bardzo silnej wiary chrześcijańskiej. Myślał na pewno tak samo jak my i nie brakowało mu, broń Boże, odwagi, by to zamanifestować. (...) Trzeba było przecież mieć wielką odwagę, by robić to, co on robił w życiu, jednocześnie trzymając się zasady niemówienia o innych źle”.

„Nie mówić źle” nie znaczy: być bezkrytycznym. Krytyczny zmysł Turowicza dobrze widać w jego tekstach. Nikt chyba o Redaktorze nie powiedziałby: wycofany. Jeżeli milczał w rozmowie, było to milczenie z wnętrza spraw, z samego ich środka. Tischner cytował powiedzenie jednego z podhalańskich sołtysów: „Nie będę wam gadał, bo i nima do kogo”. U Turowicza inaczej: to nie było milczenie kogoś, kto chce drugiemu dać do zrozumienia, że wie lepiej. Na ogół wiedział lepiej, ale wiedział w sposób wolny, nie musiał dowodzić rozmówcy, że ma nad nim przewagę. Nie zabierał też głosu, jak mówi w tej samej książce Janka Ochojska-Okońska, „po to, by coś zabrzmiało pięknie i jego upiększyło”. Nieskupiony na sobie, kiedy w końcu wypowiadał jakąś krytykę, była ona pozbawiona akcentów osobistych. To się nawet czasem źle czytało, ale tylko dlatego, że na początku lat 90. szybko przyzwyczailiśmy się do języka emocji przesłaniających racje, a u Turowicza było odwrotnie.

„Może czasem Turowicz nie miał racji, ale przeważnie to ją jednak miał”, pisał po jego śmierci ks. Tischner. „A przecież każda z kluczowych decyzji uwikłana była w sieć tysięcznych zależności. Były sprawy, byli ludzie, były ciemne noce i mgliste poranki”. Jak sobie dawał radę? Jak sobie dał radę wtedy, kiedy – wbrew jego naturalnej sympatii dla pluralizmu – zaczęto go postrzegać jako człowieka jednej strony, jednej opcji? Albo oskarżano, że zdradził Kościół? Wyobrażam sobie, że każdy tekst pisał, rozważywszy uprzednio dokładnie, czy kogoś nie zrani. Jego program brzmiał: nie pozwolić przemówić złu, nie wpuszczać między ludzi demonów. Przyjęło się, że cechą dobrego publicysty jest to, że od czasu do czasu potrafi „przyłożyć”. Turowicz pisał wprost: to jest szkodliwe, to niesprawiedliwe, to nieprawda. Konia z rzędem temu, kto znajdzie w którymś z jego tekstów choć cień satysfakcji towarzyszący podobnym stwierdzeniom.

„Tym, co było zawsze i było niezmienne, to – prawość”, pisał Tischner. I dalej: „Nad biurkiem Jerzego paliła się lampka wewnętrznej prawości”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2012