Noc petersburska

Józef Czapski, świetny malarz, z biegiem lat wyrasta na jedną z najwyrazistszych indywidualności także i w powojennej literaturze polskiej, a ściślej - eseistyce i diarystyce. Ktoś, kto czytał Tumult i widma albo Patrząc, natychmiast rozpozna ten specyficzny styl, w którym kadencja zdania podporządkowana jest wewnętrznemu napięciu myśli, odbija jej żarliwość precyzyjnie, czasem nawet wbrew poprawnościowym regułom. Największe być może dzieło Czapskiego, czyli dzienniki, znamy wciąż tylko we fragmentach. Teraz za to otrzymaliśmy, dzięki Pawłowi Kądzieli, gruby tom szkiców rozproszonych dotąd głównie po czasopismach.
 /
/

Pierwszy tekst w tym chronologicznie ułożonym zbiorze nosi datę 1925: 29-letni Czapski od roku przebywa w Paryżu z kolegami-malarzami z grupy kapistów i relacjonuje dla wileńskiego “Słowa" paryskie wykłady prof. Mariana Zdziechowskiego, historyka literatury i filozofa, poświęcone myśli religijnej polskiej i rosyjskiej. Tekst ostatni, “Dorożkarz i koń", ukazał się 64 lata później na łamach “Zeszytów Literackich" i powraca w nim wątek rosyjski: fascynacja pisarzami Rosji, przyjaźń z emigrantem Dymitrem Fiłosofowem, a przede wszystkim scena z ogarniętego rewolucją Petersburga, która nadała tytuł całości. Wydobyta z pamięci sędziwego, niewidomego już Czapskiego scena tak niezwykła i mocna, że chcę ją tu przytoczyć, bo ona jedna starczy, by zachęcić do sięgnięcia po całą książkę.

“To było w nocy. Świeciła daleko jedna latarnia przy ostro żółtym murze dawnego Senatu. Pamiętam tylko to światło i czarne drzewa z czarnymi liśćmi nad Newą... Nagle wyłoniła się dorożka. Dorożkarz siedział na wysokim koźle i popędzał konia dosłownie ledwie żywego. To był okres wielkiego głodu Petersburga. Nie wytrzymałem i powiedziałem mu: - Jak możesz powozić tą dorożką, kiedy twój koń zdycha z głodu!

Dorożkarz z wysokiego kozła, na którym siedział, zwrócił głowę ku mnie. Pamiętam, że był niemłody, miał płaską twarz bez zarostu - i odpowiedział mi odruchowo: - My wsie pomriom! Nic więcej, ale ta scena mnie ściga, bo to było jak wyznanie. W tym czasie już stwierdziłem, że polscy oficerowie, na poszukiwanie których wyjechałem z powrotem do Petersburga w końcu 1918 roku, zostali wszyscy rozstrzelani w Powieńcach w drodze do Archangielska. Musiałem jeszcze czekać w wygłodzonym Petersburgu na fałszywe papiery, by móc wrócić do Polski... Dziś, kiedy o tych miesiącach wspominam, najżywiej pamiętam twarz tego dorożkarza, ledwo żywego konia, wszystko w ciemności, z daleką latarnią na żółtym tle Senatu".

***

Pomiędzy tymi dwiema datami znajdziemy 109 tekstów. Przedwojenne ukazywały się głownie w “Wiadomościach Literackich" i “Głosie Plastyków", powojenne - oczywiście w “Kulturze", którą Czapski współtworzył, choć są też cztery pozycje z “Tygodnika Powszechnego" i “Znaku" (dwa szkice o przedwcześnie zmarłym malarzu francuskim Jeanie Colin, list o malarstwie skierowany w 1987 r. do Jerzego Turowicza i wypowiedź w “Znakowej" ankiecie o polskości). Forma i tematyka są bardzo różnorodne: rozmowa z André Maurois, relacje z wystaw, recenzje książkowe, polemiki wokół zagadnień plastycznych stanowiące część batalii prowadzonej w latach 30. przez kapistów, artykuły publicystyczne, nekrologi, przedmowy do książek Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Stanisława Vincenza i Floriana Czarnyszewicza, wspomnienie czy raczej laudacja na 25-lecie “Kultury"...

Niezależnie jednak od formy, tematu czy długości, z biegiem lat coraz wyraźniej słychać tu niepowtarzalny głos Czapskiego i nawet w przypadkowym, błahym z pozoru tekście trafiamy nagle na fragment olśniewający. Ale rzeczy błahych jest w “Rozproszonym" niewiele, wiele za to wypowiedzi ważnych, niektóre zaś z nich mają dziś rangę dokumentu historycznego. Jak “List otwarty do Jacquesa Maritaina i François Mauriaca", wystosowany 5 października 1944 roku - dramatyczny i niewysłuchany apel o zabranie głosu w sprawie tragedii Polaków. Jak “Kiedy prawdziwi Polacy powstaną...", artykuł z 1945 roku przywołujący poległych i zmarłych podczas wojny, niby mozaika z portretów trumiennych. Jak namiętne i gorące teksty powstałe pod wrażeniem krwawego stłumienia powstania na Węgrzech w 1956 roku, “wojny sześciodniowej" 1967 roku (Maria i Józef Czapscy, Konstanty A. Jeleński, Stanisław Vincenz i Aleksander Wat ogłosili wówczas w londyńskich “Wiadomościach" apel do polskiej emigracji o solidarność z zagrożonym państwem Izrael) czy demonstracji grupki dysydentów rosyjskich na Placu Czerwonym przeciw interwencji w Czechosłowacji.

“Jak nie krzyczeć?" - to znamienny tytuł artykułu opisującego historię kilkudziesięciu chłopów syberyjskich, członków ewangelickiej sekty, którzy w styczniu 1963 roku poprosili o azyl w ambasadzie amerykańskiej w Moskwie i zostali wydani władzom sowieckim. Bo też Józef Czapski, człowiek łagodny i dobry, nie formułujący sądów pochopnych, bywał, gdy trzeba, polemistą ostrym i zdecydowanym. Wtedy zaś, gdy w imię pragmatyzmu gwałcono wartości podstawowe, umiał zdobyć się na głośny protest, na krzyk właśnie. I wierzył w sens najbardziej nawet straceńczych działań podjętych w słusznej sprawie. “Gest samotnego protestu tej garstki - pisał o demonstrantach z Placu Czerwonego - błyszczeć będzie w historii Rosji XX wieku".

***

Pisząc w setną rocznicę urodzin włoskiego filozofa Benedetta Croce o wspomnieniach jego córki Eleny, Czapski zauważa: “Wszyscy mamy za sobą Atlantydy, o wojnach, katastrofach spisano już tomy historii, ale tu chodzi o uratowanie z niepamięci wypadków, tak jak się przełamywały w oczach jednostek tym wypadkom współczesnych. Te wspomnienia osobiste to bunt przeciw znijaczeniu przeszłości, naszej przeszłości, która już przez historyków rozmieszczona w odpowiednie szufladki, pożarta statystykami, milionowymi cyframi, staje się abstrakcyjna, prawie obojętna dla następnego pokolenia". U samego Czapskiego przeszłość także zostaje wydobyta z owych szufladek, ożywa i nabiera kolorów. A to, co było kiedyś niemal reportażem, pozwala dziś dotknąć minionej dawno chwili, czasem zaś rodzi niespodziewane skojarzenia.

Na stronie 83 znajdziemy esej “Źródła sztuki nowoczesnej": o krzyżowaniu się elementu abstrakcyjnego i naturalistycznego w sztuce, o rewolucjach artystycznych, jakie dokonały się we Francji na przełomie XIX i XX wieku i o tym, że “dla współczesnego człowieka, który przeżył, przetrawił prądy ostatnich lat czterdziestu, piękno estetyczne nie jest zjawiskiem, które monopolizuje jedna epoka czy jeden kraj". I nie byłoby w tym eseju nic szczególnego, gdyby nie data i miejsce jego powstania. Czapski napisał go w 1943 roku, gdy wraz z Armią Andersa znalazł się na Bliskim Wschodzie, a rozważania swoje rozpoczyna od rzeźb i waz sumeryjskich zgromadzonych w muzeum w Bagdadzie. Tym samym muzeum, które niedawno, po zdobyciu Bagdadu przez Amerykanów, zostało splądrowane, najpewniej zresztą wcale nie przez przypadkowy tłum, a przez rabusiów działających na zamówienie... Przeszłość spotyka się z teraźniejszością i nie jedyne to takie spotkanie na kartach “Rozproszonego". (Biblioteka “Więzi", Warszawa 2005, s. 556. Zebrał i notami opatrzył Paweł Kądziela.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2005